Rozdział 18

9 1 0
                                    

Kiedy Wiktoria wróciła do domu postanowiła, że zrobi listę zakupów na jej urodziny. I tak nie miała się dzisiaj z czego uczyć. Zeszła na dół, bo pomyślała że mama może jej w tym pomóc.

Po pół godzinie miały już wszystko ustalone, co do urodzin. Dzisiaj był już czwartek, więc nie miała za dużo czasu do soboty. Postanowiła zadzwonić do Kornelii.
- Hej. Co robisz ?
- Yyy no w sumie nic a co ?
- Nie chcesz jechać ze mną po zakupy na imprezę?
- Dzisiaj?
- A kiedy ? Jutro piątek będzie trzeba wszystko przygotować.
- Za pół godziny jestem u ciebie pogadamy- powiedziała Kornelia, po czym od razu się rozłączyła

Wiktoria w tym czasie postanowiła zrobić sobie i mamie kawę. Usiadły przy stole i rozmawiały. Po upływie wyznaczonego przez przyjaciółkę czasu w domu rozległ się dźwięk dzwonka. Wiktoria niechętnie wstała i poszła otworzyć drzwi.
- Tak mi też jest ciebie miło widzieć- zaśmiała się Kornelia, po czym weszła do domu. Od razu skierowała się do kuchni gdzie przywitała się z mamą Wiktorii.
- To jedziemy ?- zapytała Wiktoria wchodząc do kuchni
- No okej a czym przepraszam tam pojedziesz ?
- A tramwaje?
- I będziesz targać siaty z żarciem po tramwajach ? Przecież okradną nas- powiedziała żartobliwie Kornelia
- Zawsze robisz problemy
- Ee dramatyzujesz
Obie spojrzały się na mamę Wiktorii, o której prawdę mówiąc zapomniały przez moment
- Nie patrzcie się tak na mnie zaraz idę do pracy- odezwała się kobieta
- No to chyba sobie nie pojedziemy-powiedziała zrezygnowana przyjaciółka
- Nie masz kogoś z samochodem w domu? Twój brat jest ?
- Wyjechał jutro pod wieczór wraca
- Kurde
- A Bruno?- powiedziała nagle Kornelia
- Oszalałaś?
- Kto to Bruno ?- zapytała mama Kornelii patrząc się raz na jedną raz na drugą
- To ten chłopak o którym ci mówiłam
- On ma samochód?
- Żeby tylko samochód- powiedziała Kornelia po czym dostała ręcznikiem od wkurzonej Wiktorii
- Zamkniesz się ?
- Wiktoria kim on jest ?-zapytala mama patrząc się na córkę
- Chłopakiem- wyszczerzyła plik zębów
- Chcę cię jeszcze dzisiaj widzieć całą- powiedziała patrząc jej prosto w oczy i kładąc na stół pieniądze
- Nie martw się mamo
Mama Wiktorii wyszła, żeby przygotować się do pracy.
- Musiałaś z nim wyskoczyć nie ?- powiedziała Wiktoria wkurzona
- No ale to zły pomysł? Ma auto? Ma.
- I mam mu marnować czas tylko dlatego, że tobie się nie chce tramwajem jeździć ?
- Skąd wiesz że będziesz marnować? Może właśnie nie ma co robić ?
- Nie każdy jest tobą- powiedziała Wiktoria z chytrym uśmieszkiem
- Ej wal się dobra- powiedziała Kornelia po czym poszła za Wiktorią do jej pokoju.
-Co teraz robimy ?
- Zadzwoń do niego
- Nie będę marnować mu czasu na jakieś zakupy Kori weź zejdź na ziemię
- Skąd wiesz że nie chcę spędzić z tobą czasu ?- powiedziała przyjaciółka rzucając się na łóżko
- Jak to będzie brzmiało "cześć chcesz pojechać ze mną na zakupy, bo nie mam kierowcy?"
Kornelia zaśmiała się
- No właśnie to pomyśl- powiedziała rozbawiona Wiktoria
- Co ci szkodzi zapytać ?
- Nie chcę wyjść na głupią?
- Masz ten telefon- Kornelia podała Wiktorii telefon- i dzwon. Zapytaj co robi.
Wiktoria choć niechętnie to posłuchała przyjaciółki. Po chwili po drugiej stronie słuchawki odezwał się zaspany Bruno
- H..Hej obudziłam cię ?
- Hej Wiktoria. Nie właśnie... Właśnie wstawałem- zachichotał Bruno
- Jeju przepraszam
- Nic się nie stało naprawdę. Dobrze, że mnie obudziłaś bo bym zaspał. Coś się stało że dzwonisz ?
- Tak.. Nie w sumie nie.. Mam pytanie co dzisiaj robisz ?
- Za chwilę zbieram się na trening a co ?
- Jedziesz do miasta ?
- Na halę
- A nie chciałbyś mieć dwóch pasażerów?
- No w sumie mógłbym
- Jeju życie mi ratujesz- odetchnęła z ulgą Wiktoria
- Aż tak?
- Muszę zrobić zakupy na imprezę a nie ma nas kto zawieźć. I przepraszam że cię fatyguje ale naprawdę jesteś ostatnią deską ratunku
- Nie masz za co. W sumie chętnie bym się wybrał z wami
- Szkoda że masz trening.
- Dobra mała ja kończę muszę się ogarnąć. Za 20 min jestem pod twoim domen księżniczko
- Przesadzasz. Czekamy- powiedziała Wiktoria po czym się rozłączyła.
- A nie mówiłam?- powiedziała Kornelia podrzucając piłeczkę.
- Zamknij się lepiej
- Ale on cię kocha wiesz ?
- Zamilcz.
- Okej okej- powiedziała rozbawiona Kornelia
Wiktoria powędrowała do szafy. Wyjęła czarne jeansy z dziurami na kolanach do tego czerwoną koszule i skórzaną kurtkę.
Po 10 minutach były już gotowe i oczekiwały Bruna. Zjawił się szybciej niż mówił. Dziewczyny wyszły z domu po drodze żegnając się z mamą Wiktorii. Bruno czekał już z otwartymi drzwiami.
- Hej laski- uśmiechnął się słodko. Wiktoria zauważyła, że wygląda inaczej niż zwykle. Miał na sobie czarne dresy, białą bluzkę i ciemną bluzę. Nawet w tym wyglądał przystojnie.
- Hej - odpowiedziała Kornelia, Wiktoria tylko się uśmiechnęła.
Po chwili już jechali w stronę miasta.
- Jak wracacie ?- zapytał chłopak
- Tramwajem- odpowiedziała sarkastycznie Wiktoria
- Żadnym tramwajem kurde - oburzyła się Kornelia- taksówke wynajmiemy- zaśmiała się
- Coś wymyślimy
- Bo jak byście chciały to mogę was zabrać tak za około dwie i pół godziny
- Jezus dupę mi ratujesz - odpowiedziała Kornelia z ulgą
Wszyscy zaczęli się śmiać. Po chwili byli już pod galerią.
- Naprawdę nie wiem jak ci dziękować- odezwała sie Wiktoria patrząc na Bruna
- Nie masz za co. Widzimy się za ponad 2 godziny. Będę dzwonił jak coś. Miłych zakupów.
- Dziękuję- odpowiedziała dziewczyna uśmiechając się.

Po 2 godzinach dziewczyny miały już potrzebne produkty i siedziały w kawiarni. Do Wiktorii zadzwonił telefon.
- Za 3 minuty jestem
- Oki
Dziewczyny wyszły przed budynek kiedy podjechał samochód. Bruno wysiadł i pomógł im zapakować do bagażnika zakupy, po czym wsiedli do auta i ruszyli. Kornelia miała bliżej do domu więc Bruno wysadził ją po drodze, żeby potem nie musiała sama wracać. Podjechali na podjazd pod dom Wiktorii, ta wysiadła a z nią chłopak.
- Czekaj pomogę ci.- powiedział Bruno
Weszli do domu i odłożyli zakupy.
- Naprawdę nie wiem jak ci dziękować.
- Nie masz za co dziękować.
Wyszli przed dom.
- Wiktoria? Mogę cię o coś prosić ?
- Tak
- Mogę cię przytulić. Proszę
Dziewczyna niepewnie podeszła do chłopaka. Ten wtulił ją w siebie kładąc swój podbródek na jej głowie. Wiktoria czuła się tak cudownie. Nie chciała tego przerywać. Pierwszy raz chciała trwać w tym stanie w jakim się wtedy znajdowali.
Natomiast Bruno nigdy nie czuł, że można poczuć tak wiele przez przytulenie. Czuł, że trzyma w ramionach coś cennego. Coś, co w każdej chwili może się rozpaść. Wiedział, że nie może na to pozwolić. Była jego małym światem zamkniętym w ramionach.
Po chwili, chociaż oboje myśleli, że to trwało sekundę, odsunęli się od siebie. Wiktoria spuściła głowę. Bruno podniósł jej podbródek, tak żeby na niego spojrzała.
- Uśmiechnij się proszę
Wiktoria momentalnie się uśmiechnęła. Sama nie wiedziała czemu. Jego słowa tak na nią działały. Wtuliła się jeszcze raz w niego.
- Dziękuję- wyszeptała
- To ja dziękuję- powiedział, po czym dał jej buziaka we włosy.-Wracaj do domu bo zmarzniesz.
- Będziesz w sobotę ?
- Tak będę.
Wiktoria się uśmiechnęła.
- Idę. Pa
Bruno wziął jej twarz w ręce i pocałował w czoło.
- Kocham cię - wyszeptał, po czym ruszył do samochodu a Wiktoria do domu.

Była taka... Szczęśliwa. Rozpakowała zakupy. Wzięła prysznic i poszła spać.

Bruno po powrocie wziął prysznic zjadł kanapki, po czym również się położył cały czas myśląc o Wiktorii.

O. N. Ostatnia NadziejaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz