Rozdział 6

6 1 1
                                    

Poniedziałek minął spokojnie. Wiktoria przez cały dzień była czymś zajęta. Trochę rysowała, trochę posprzątała, ugotowała obiad, pouczyła się, kiedy wróciła jej mama spędziła czas z nią.

Bruno natomiast tym razem po szkole nie poszedł do kolegi. Postanowił, że wróci do domu i pomoże trochę tacie, który tego dnia miał wolne. Resztę dnia spędził właśnie z nim.

Następnego dnia Wiktoria była wyrobiona już przed czasem. Chciała tego dnia rozejrzeć się po szkole i poszukać sylwetki zbliżonej do tej, którą pamięta z tamtej nocy. Wiedziała, że to może być trudne. Ale wiedziała też, że musi go odnaleźć, chociaż tylko po to, żeby mu podziękować. Znowu wychodząc poczuła chłodne powietrze,ale było to miłe, ponieważ zza chmur widać już było przebłyski słońca.

Pierwsza jej lekcja to była chemia. Jak zwykle pani mówiła, że będzie pytać, ale tego dnia jakoś jej to nie ruszało. Siedziała pod klasą ze swoją przyjaciółką i rozglądały się za chłopakiem, który pomógł tamtego wieczoru Wiktorii.

- A ten ?- zapytała chyba po raz setny Kornelia
- Nie ten jest za chudy. - odpowiedziała Wiktoria
- Ten też nie prawda ?
- Niestety nie.

Rozglądały się tak już od około 10 minut. Traciły już nadzieję. Jednak.. Do szkoły właśnie wchodzili koledzy Bruna, a wraz z nimi on. Musieli przejść obok klasy Wiktorii, żeby móc dotrzeć pod swoją. Bruno już od samego progu zauważył Wiktorię i nie ukrywał, że bardzo go to ucieszyło, bo teraz już wiedział, że nic jej nie jest. Nie był pewien czy ma podejść do niej. Ale stwierdził, że nie. Nie chciał nic spieprzyć.

- Któryś z tych ?-zapytała Kornelia, gdy chłopacy przechodzili niedaleko ławki na której siedziały.
Wiktoria uważnie przyjrzała się po kolei każdemu chłopakowi, który przechodził.
- Ten jest dość podobny. - wskazała na Bruna.
Nie rozpoznała go od razu może dlatego, że dzisiaj miał on ubrane rurki i bordową bluzę z kapturem. Totalnie odbiegał od tamtego ubioru. Jednak ta sylwetka.. Coś jej mówiło, że to właśnie on.
- Że Bruno ?- zapytała z niedowierzaniem Kornelia.
- Ma strasznie podobną sylwetkę i te ruchy..
- Ejj a może on dlatego się o ciebie pytał..
- Nie wiem. Ale do niego jakoś nie mam ochoty podchodzić.
- No co ty serio ?! Taka okazja żeby zagadać do najprzystojniejszego chłopaka w szkole ma ci przejść przed nosem ?!
- No cóż.. Trudno - westchnęła Wiktoria, po czym ruszyła do klasy.

Kornelia nie ukrywała niezadowolenia, ale nie mogła też nic zrobić. Bo co ? Miała zaciągnąć Wiktorię siłą do niego ? Postanowiła że chociaż namówi ją do pójścia z nią na trening koszykówki, nie miała jednak pojęcia, że dla Wiktorii to nie będzie tylko trening.

O. N. Ostatnia NadziejaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz