Rozdział 14

5 1 1
                                    

Wiktoria
Strasznie nie miała ochoty iść do szkoły. Wiedziała, że nie uniknie rozmowy z Brunem. Niestety nie mogła opuścić dzisiejszego dnia. Wstała, wyjęła z szafy jeansy białą bokserkę i granatową bluzę. Włosy postanowiła zostawić rozpuszczone. Zrobiła lekki makijaż i zeszła na dół. Wypiła herbatę i była gotowa. Ubrała kurtkę skórzaną, adidasy, wzięła słuchawki i wyszła na autobus.

Kiedy była na terenie szkoły zorientowała się, że nie ma dzisiaj jej przyjaciółki. Z jednej strony to może i lepiej- pomyślała.

Lekcje mijały jako tako spokojnie. Jednak kiedy nadeszła długa przerwa Wiktoria zaczęła się denerwować. Usiadła na schodach z koleżanką i zaczęły gadać. Kątem oka zauważyła że w ich stronę idzie Bruno, ale pomyślała, że może jak zauważy, że ona rozmawia z koleżanką to odpuści. Jednak tak się nie stało. Stanął koło nich.
- Wiktoria mogę cię na chwilę prosić.- uśmiechnął się słodko
Jej koleżanka zrobiła duże oczy. Powiedziała, że zostawi ich samych i odeszła.
- Hej
- Czego nie zrozumiałeś wczoraj?
- Tego czemu mnie odpychasz. Ktoś ci coś powiedział? Nagadał? Czy do cholery o co chodzi?
- Nie krzycz
- Do ciebie inaczej nie dociera kurwa
- Jak chcesz tak gadać to ja podziękuję- powiedziała, po czym chciała odejść jednak Bruno złapał ją za rękę. Wstrząsnęła się.
- Poczekaj. Przepraszam
- Mówiłam już, że nie masz mnie dotykać.
- Złapałem cię tylko za rękę.
- Nie dotykaj mnie.
- Dobrze. Przepraszam.
Wiktoria wróciła na miejsce i miała nadzieję, że odpuści i odejdzie
- Mogę cię dzisiaj odwieźć do domu ?
- Wrócę autobusem
- Wiktoria proszę
- Bruno o co ?
- Nie odpychaj mnie. Zależy mi na tobie.
Sama nie wiedziała jak opisać to co czuła w tamtym momencie. Wydawało jej się to miłe. I w końcu może komuś zależy. Ale z drugiej strony czuła niechęć. Odrazę. Była zagubiona. Nie wiedziała, co robić. Nie pozbędzie się go. Ale też nie może mieć z nim kontaktu.
- Mówiłam ci już że nie mogę się z tobą zadawać. Szanuję to, że się starasz. I to nie jest tak, że tego nie widzę. Widzę, ale nie możemy utrzymywać kontaktu.
- Dlaczego? Powiedz dlaczego
- Nie mogę. Zadawając się ze mną możesz być w niebezpieczeństwie.
- Co ci grozi skoro będę w niebezpieczeństwie?
- Bruno nie mogę rozumiesz?
- Jeśli coś ci grozi to chyba potrzebujesz kogoś kto cię obroni nie sądzisz? To dlaczego wszystkich odpychasz?
- Inni też będą w niebezpieczeństwie
- A Kornelia? Czemu ona nie jest ?
- Ona ma to wszystko już za sobą.
- Też chcę to przejść. Chociażby dlatego żeby widzieć twój uśmiech. Żeby cię bronić. Proszę.
Nie da się nie uśmiechnąć przy takich zdaniach.
- Nie wiesz na co się piszesz i uwierz żałował byś tego. Więc teraz się ciesz, że cię przed tym ratuję.
- Może i nie wiem. Ale ty nie wiesz czy bym tego żałował
- Nie odpuścisz nie ?
- Nie
- Ale ja naprawdę nie mogę. Na pewno znajdziesz sobie inną dziewczynę, która polubisz.
- Wiki proszę cię. Ta każda dziewczyna, o których myślisz jest warta tyle co nic w porównaniu do ciebie.
- Do każdej tak mówisz?- zaśmiała się
- Tylko do tych wyjątkowych- odwzajemnił śmiech
- Jestem wyjątkowa powiadasz?
- Najbardziej
- Nie słodź
- Czasem warto. Dasz się odwieźć?
- Ehh dobra niech ci będzie
- A pójdziemy do parku ?
- Po co ?
- Chcę spędzić z tobą trochę czasu.
- Nie dzisiaj okej ?
- Zapytałbym dlaczego, ale nie będę natrętny.
- Miło z twojej strony. Dobra idę. Do później
- Będę czekał przed szkołą

Ostatnia lekcja Wiktorii minęła nudno. Może to dlatego, że była to godzina wychowawcza i nic nie robili. Kiedy wyszła z klasy skorzystała jeszcze z łazienki. Wychodząc ze szkoły zauważyła Bruna. Podeszła do niego, po czym oboje skierowali się w kierunku samochodu. Wiktoria zauważyła, że co druga dziewczyna patrzy na nią z zazdrością co ją trochę rozśmieszyło.
- Co cię śmieszy?- zapytał Bruno kiedy otwierał jej drzwi.
- Nic nic.- wsiedli oboje
- No mów
- Zauważyłeś że prawie co druga dziewczyna patrzy na mnie jak by chciała mi oczy wydłubać?
- Zazdrość
- Tak wiem i śmieszy mnie to
- Ale dlaczego?
- Bo nie mają być o co zazdrosne. Przecież jesteś wolny znaczy chyba jesteś, więc dalej mogą się kleić
- Ej wyjaśnijmy sobie coś. Nie podbijam do innych dziewczyn, kiedy mam swoją i nie lubię, jak jakaś pusta laska się do mnie klei okej ?
- Jasne jasne - to chyba logiczne, że Wiktoria mu nie wierzyła. Widziała go wiele razy w dwuznacznej sytuacji
- Nie wierzysz?- Wiktoria uśmiechnęła się sarkastycznie.- to daj mi to udowodnić
- Znowu zaczynasz?
- Wiktoria zależy mi na tobie jak na żadnej innej rozumiesz? Chcę mieć z tobą dobry kontakt i móc cię wspierać
- To nie jest takie łatwe jak myślisz
- Chyba się domyślam skoro nawet nie mogę cię dotknąć.
- To są dwie różne sprawy.
Podjechali właśnie na podjazd przed jej domem
- Zastanów się proszę. Jesteś wyjątkowa.
- Dziękuję za podwiezienie. Pa
- Pa

Reszta dnia minęła i Wiktorii i Brunowi spokojnie.

O. N. Ostatnia NadziejaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz