16.

4.5K 276 41
                                    

Michał

Niechlujnie odrzuciłem kurtkę na wieszak w przedpokoju i włączyłem światło w korytarzu. W mieszkaniu panowała cisza. Zaniepokojony brakiem obecności Figi, która zawsze entuzjastycznie reagowała na gości, kolejny raz zawołałem głośno :

- Figa!

Wolnym, aczkolwiek  nerwowym i niezgrabnym  krokiem skierowałem się do sypialni. W pokoju panowała ciemność.  Po omacku przełączyłem włącznik na ścianie, a  palce silnie zacisnąłem wokół uchwytu kuli. Poczułem jak bieleją mi palce, a krew w żyłach zaczyna niebezpiecznie wrzeć. Spojrzałem na idealnie zaścielone łóżko i posegregowane gazety na nocnym stoliku. Otworzyłem  szafę, modląc się w duchu, by moje przypuszczenia nie okazały się prawdą. Odetchnąłem z ulgą, dopiero wtedy, gdy we wnętrzu szafy dojrzałem pomięte sukienki Marty, wciśnięte w kąt.

- Marta nie być ? - zagaduje łamaną polszczyzną  Rafael, nie do końca wiedząc, gdzie położyć sportową torbę.

- Najwidoczniej wyszła z psem - odpowiedziałem, nie do końca przekonany o swojej racji. Z hukiem zamknąłem szafę i zmęczony usiadłem na łóżku.
Rozmasowałem  pulsujące skronie i spojrzałem w kierunku szwagra, który podszedł do okna i podobnie jak Marta w szpitalu - wsparł się o parapet. Wyglądał na zmęczonego, jednak jego silne przywiązanie do więzów rodzinnych lub strach przed nieobliczalną Ewą, nie pozwolił mu zostawić mnie samego.

- Hai bisogno di qualcosa? ( Potrzebujesz czegoś? ) - zapytał z wyraźnym zniecierpliwieniem, spoglądając na telefon.

- Nie. Dzięki - odpowiedziałem z uśmiechem, kiedy, usłyszałem dzwonek do drzwi. Pospiesznie wstałem z kanapy i powłóczystym krokiem, ruszyłem ku głównemu wejściu.
Rafael jednak, zdążył  mnie wyprzedzić, mamrocząc pod nosem, że mam się nie przemęczać.

- Ospiti!  ( goście ) - krzyczy wyraźnie rozradowany, mocując się z górnym zamkiem drzwi. 

Stanąłem obok Włocha i z ciekawością przypatrywałem się nie znajomemu mężczyźnie. Twarz miał pociągłą, wzrok zamglony, a w lewej dłoni trzymał prawie pustą butelkę wódki. Próbował się wyprostować, jednak trudno było mu utrzymać równowagę.

- Słucham ? - zapytałem rozczarowany, przepychając się przed szwagra.

- Ty....- powiedział ze złością, spluwając na próg mieszkania, kolejny raz łapiąc równowagę.

- Michał Pogodziński - przedstawiłem się naiwnie sądząc, że nieznajomy uczyni to samo.
On jednak wsparł się o futrynę, z zza pazuchy płaszcza, wyciągnął piersiówkę i wyciągnął dłoń w moim kierunku, częstując się alkoholem.

- Wiem.. mamrotał - kurwa!Kim jesteś! - krzyczał, wymachując na oślep - butelką.

Odsunąłem się od mężczyzny.

- Sukinsynie! - krzyczał, podwijając rękawy czarnego płaszcza. - Sypiasz z moją żoną! - dokończył podchodząc niebezpiecznie blisko, na tyle, że poczułem jego oddech.

- Proszę wyjść - powiedziałem stanowczo, próbując zamknąć przybyszowi drzwi przed nosem.
Mężczyzna jednak był szybszy i skutecznie zablokował skrzydło drzwi - stopą.

- Nie pamiętasz mnie?! - wysapał z trudem łapiąc oddech.

Odwróciłem się w kierunku Rafaela i znacząco spojrzałem na trzymany przez niego telefon.  Brunet cofnął się w głąb mieszkania.

- Proszę stąd wyjść - podniosłem głos, ,wypychając mężczyznę za drzwi. Ten jednak chwycił się kurczowo futryny, i popchnął mnie w głąb mieszkania. Zacisnął dłoń w pięść i próbował wymierzyć cios. Szarpałem się z nim, próbując bezowocnie wydostać spod ciężaru jego ciała. Poczułem posmak krwi na wargach.

W połowie drogi do szczęściaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz