17.

4.5K 284 28
                                    

Marta

Zmęczona przedłużającym się dniem w pracy i wkurzona na świąteczne korki, wróciłam do mieszkania Michała, późnym wieczorem - marząc o ciepłej herbacie i gorącej kąpieli. Zapaliłam światło w korytarzu, a stos listów trzymanych w zziębniętej dłoni, niedbale rzuciłam na stojącą przy wejściu komodę. Próbowałam ściągnąć niewygodne, wysokie kozaki, kiedy pod moimi stopami pojawiła się Figa, radośnie skacząc i z zaciekawieniem - charakterystycznym tylko dla siebie- wąchając wnętrze mojej torebki, która leżała na jasnej posadzce.

- Nic nie mam! - próbowałam wytłumaczyć psu, którego wilczy apetyt, był silniejszy niż zamek skórzanej torebki. - Figa! - powtórzyłam stanowczo, szarpiąc się z suką, która najwyraźniej wciąż wszystko traktowała jak zabawę - Zostaw! 

- Mam nadzieję,że twoja właścicielka jest tak samo głodna - usłyszałam z głębi korytarza, rozbawiony głos Michała i z uśmiechem spojrzałam w kierunku mężczyzny, prostując zgarbioną sylwetkę.

Prawnik siedział na wózku inwalidzkim, a przez ramię miał przerzuconą niebieską płócienną ścierkę. Uśmiechnął się po raz kolejny, gestem ręki wskazując na salon.

- Zapraszam - rzucił z nonszalancją i nie czekając na moją reakcję, wjechał wózkiem do środka.

Zaciekawiona, szybkim krokiem ruszyłam tuż za nim, niedbale rzucając na komodę puchową kurtkę, a pieczołowicie trzymany w ręku plik dokumentów, ciskając we wnętrze wysłużonej torebki.

- Jestem głodna jak.....- urwałam wpół zdania, stojąc w progu salonu, z zachwytem wpatrując się w przygotowaną przez Michała - kolację. 

W całym pomieszczeniu panował półmrok, rozświetlony jedynie  dyskretnym światłem świeczek, ustawionych rzędem  na parapecie, a w powietrzu unosił się subtelny zapach goździków i imbiru. Niewielkich rozmiarów stół, przykryty był białym jedwabnym obrusem, którego zakończenie stanowił delikatny haft - podobnie jak zastawa - utrzymany w kolorze przydymionego złota.

Ten zajął miejsce przy stole, a na kolana położył jedną z białych chust- leżących obok talerzy.

- ... jak wilk - dokończyłam siadając na przeciw bruneta, podając mu do rąk pusty kieliszek.

- Będziemy mieć gościa? - bardziej stwierdziłam niż spytałam, patrząc na przygotowaną po mojej lewej stronie - zastawę.

Michał nalał mi wina, a odstawiając butelkę, odpowiedział krótko:

- Tak.

- To Natalia? - spytałam z nadzieją, upijając łyk cierpkiego wina i wykrzywiając usta.

- Nie- odpowiedział tajemniczo z nikłym uśmiechem na bladych ustach.

- Tylko nie mów,że Ewa! - marudziłam niczym małe dziecko, wracając myślami do spotkania z kobietą w szpitalu.

- Nie - odpowiedział, śmiało manewrując wózkiem.

- Twoja mama?- dopytywałam lekko zirytowana jego powściągliwością.

- Też nie - odpowiedział krótko, kiedy wzrokiem odprowadzałam go do kuchni. - I nie zgaduj!- uciął twardo, kiedy otworzyłam usta, by znów na głos zastanawiać się kim jest nasz tajemniczy gość. 

- Wal się! - odpowiedziałam półżartem, dolewając sobie wina, które po pierwszej degustacji, nie smakowało już tak źle.

- Słyszałem!- odpowiedział wesoło, wyciągając coś z piekarnika i siarczyście klnąc, kiedy metalowa pokrywka z hukiem , upadła na podłogę.

W połowie drogi do szczęściaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz