Marta
Zmęczona przedłużającym się dniem w pracy i wkurzona na świąteczne korki, wróciłam do mieszkania Michała, późnym wieczorem - marząc o ciepłej herbacie i gorącej kąpieli. Zapaliłam światło w korytarzu, a stos listów trzymanych w zziębniętej dłoni, niedbale rzuciłam na stojącą przy wejściu komodę. Próbowałam ściągnąć niewygodne, wysokie kozaki, kiedy pod moimi stopami pojawiła się Figa, radośnie skacząc i z zaciekawieniem - charakterystycznym tylko dla siebie- wąchając wnętrze mojej torebki, która leżała na jasnej posadzce.
- Nic nie mam! - próbowałam wytłumaczyć psu, którego wilczy apetyt, był silniejszy niż zamek skórzanej torebki. - Figa! - powtórzyłam stanowczo, szarpiąc się z suką, która najwyraźniej wciąż wszystko traktowała jak zabawę - Zostaw!
- Mam nadzieję,że twoja właścicielka jest tak samo głodna - usłyszałam z głębi korytarza, rozbawiony głos Michała i z uśmiechem spojrzałam w kierunku mężczyzny, prostując zgarbioną sylwetkę.
Prawnik siedział na wózku inwalidzkim, a przez ramię miał przerzuconą niebieską płócienną ścierkę. Uśmiechnął się po raz kolejny, gestem ręki wskazując na salon.
- Zapraszam - rzucił z nonszalancją i nie czekając na moją reakcję, wjechał wózkiem do środka.
Zaciekawiona, szybkim krokiem ruszyłam tuż za nim, niedbale rzucając na komodę puchową kurtkę, a pieczołowicie trzymany w ręku plik dokumentów, ciskając we wnętrze wysłużonej torebki.
- Jestem głodna jak.....- urwałam wpół zdania, stojąc w progu salonu, z zachwytem wpatrując się w przygotowaną przez Michała - kolację.
W całym pomieszczeniu panował półmrok, rozświetlony jedynie dyskretnym światłem świeczek, ustawionych rzędem na parapecie, a w powietrzu unosił się subtelny zapach goździków i imbiru. Niewielkich rozmiarów stół, przykryty był białym jedwabnym obrusem, którego zakończenie stanowił delikatny haft - podobnie jak zastawa - utrzymany w kolorze przydymionego złota.
Ten zajął miejsce przy stole, a na kolana położył jedną z białych chust- leżących obok talerzy.
- ... jak wilk - dokończyłam siadając na przeciw bruneta, podając mu do rąk pusty kieliszek.
- Będziemy mieć gościa? - bardziej stwierdziłam niż spytałam, patrząc na przygotowaną po mojej lewej stronie - zastawę.
Michał nalał mi wina, a odstawiając butelkę, odpowiedział krótko:
- Tak.
- To Natalia? - spytałam z nadzieją, upijając łyk cierpkiego wina i wykrzywiając usta.
- Nie- odpowiedział tajemniczo z nikłym uśmiechem na bladych ustach.
- Tylko nie mów,że Ewa! - marudziłam niczym małe dziecko, wracając myślami do spotkania z kobietą w szpitalu.
- Nie - odpowiedział, śmiało manewrując wózkiem.
- Twoja mama?- dopytywałam lekko zirytowana jego powściągliwością.
- Też nie - odpowiedział krótko, kiedy wzrokiem odprowadzałam go do kuchni. - I nie zgaduj!- uciął twardo, kiedy otworzyłam usta, by znów na głos zastanawiać się kim jest nasz tajemniczy gość.
- Wal się! - odpowiedziałam półżartem, dolewając sobie wina, które po pierwszej degustacji, nie smakowało już tak źle.
- Słyszałem!- odpowiedział wesoło, wyciągając coś z piekarnika i siarczyście klnąc, kiedy metalowa pokrywka z hukiem , upadła na podłogę.
CZYTASZ
W połowie drogi do szczęścia
ChickLitMarta i Michał poznają się na erotycznym portalu. Ona szuka zabawy, on chce udowodnić, że mimo swojej niepełnosprawności jest wciąż mężczyzną. Czy seksualny eksperyment przyniesie im coś więcej niż przelotną znajomość? - Mamy tylko dziewiętnaści...