11. Rozdział

4.4K 236 59
                                    

Marta

Stałam przed wejściem do " Blue Note", pocierając odsłonięte i zziębniete ramiona, w myślach przeklinając swoją bezmyślność.  Wysoki bramkarz, który przed godziną - komplementował moje dłonie, wspierał się teraz o jedną z barierek, przy wejściu i od czasu do czasu, posyłał mi ciepłe uśmiechy,  na przemian z powłóczystymi spojrzeniami. Lekko rozbawiona jego adoracją, wyciągłam z torebki telefon. Nie chciałam wracać do środka. Wciąż bowiem,  przed oczami, miałam widok rudowłosej kobiety, której szczupła i wypielęgnowana dłoń,  gładziła udo Michała. Krew na nowo zarzała mi w żyłach,  a w sercu poczułam dziwny ucisk.

— Poproszę taksówkę na Królewską — mówiłam do dyspozytorki,  ręką rozmasowując zziębniete przedramię — klub " Blue Note" — kontynuowałam stanowczym tonem, gdy na ramionach poczułam ciepło męskiej marynarki, doprawionej perfumami Michała.

Zakończyłam rozmowę i udając, że prawnika nie ma obok mnie, z uporem maniaka - wpatrywałam się w uliczną lampę - po drugiej stronie ulicy. On tymczasem, stanął obok mnie i oparł się o moje ramię - niczym kot, który łasi się do swojego właściciela,  po długiej nieobecności. Przyproszone śniegiem włosy,  opadły ma na czoło,  a dłoń w której trzymał kulę, poczerwieniała już od wysiłku i mrozu.

— W kupie raźniej — zażartował usprawiedliwiając jeszcze  większy nacisk na moje ciało, by po chwili z dodać:

— Co to było? — zapytał wyraźnie rozbawiony, moją irracjonalną reakcją, nawiązując do mojego zachowania przy barze.

— Nic — odpowiedziałam wyraźnie zmieszana, wciąż gapiąc się w lampę.

— Jesteś zazdrosna? — zapytał już poważnie, stojąc na przeciwko mnie i intensywnie wpatrując w moją twarz.

— Nie — wymamrotałam ledwo słyszalnie,  butem grzebiąc w śniegu.

— Zatem?

— Po prostu — mamrotałam — myślałam,  że skoro jesteśmy razem — w powietrzu nakreslilam symbol cudzysłowiu — to nie sypiamy z kimś innym.. choroby, ciąże i... sam rozumiesz? — spytałam ożywiona.

— Jasne — wtrącił smętnie, wzrok kierując na parkującą przed klubem zamówioną taksówkę.

— Nie mogę być zazdrosna o kogoś,  kto nigdy nie będzie mój — dokończyłam jednym tchem — To tylko zabawa — powtórzyłam z jakimś smutkiem, patrząc w jego brązowe oczy, a ręką gładząc szorstki policzek.

Odsunął się ode mnie, przytrzymał moją dłoń - tą samą, która jeszcze przed chwilą gładziła jego szorstki policzek - i z czułością pocałował jej wnętrze.

— Lubię twój uśmiech — powiedziałam szczerze, nie mogąc oderwać  wzroku od jego przystojnej twarzy.

Roześmiał się w głos.

— Z czego się śmiejesz? — zapytałam zmieszana.

— Bo ta dziewczyna — głową skinął w kierunku wejścia do klubu,  z którego teraz  dobrzmiewały stłumione dźwięki piosenki -  " Blank space" — śpiewa,  że wyglądasz jak moja następna pomyłka — dokończył rozbawiony.

— Nie lubię Taylor Swiftt — odpowiedziałam wyraźnie wkurzona, ze złością spoglądając w kierunku klubu.

— A ja  nie lubię jak kłamiesz — dokończył z łobuzerskim uśmiechem i pociągnął mnie w kierunku wejścia.

Wróciliśmy do środka i usiedlismy przy wcześniej zamówionym stoliku. Michał kolejny raz przeglądał menu i żywo komentował, co bardziej oryginalne nazwy trunków. W końcu odłożył kartę, wstał od stołu i poszedł złożyć nasze zamówienie.  Obserwowałam przygotowujących się do występu muzyków i  tańczący tłum, kiedy do loży wrócił Michał, w towarzystwie wysokiego, lekko pulchnego szatyna. Mężczyzna długie włosy miał związane w kitkę,  a na okrągłej pucołowatej twarzy - roiło się od piegów i wyprysków. Miał na sobie zielone wojskowe spodnie i flanelową - rozpiętość na całej długości - koszulę w kratę.

- To jest Mariusz - rzucił niezbyt przyjaznym tonem brunet w moim kierunku.

- Nie wiedziałem,  że masz dupę - odpowiedział z śmiechem tamten - wzrok kierując na mój biust - a raczej kobietę - bełkotał - siadając obok, a rękę niby przypadkiem kładąc na moim kolanie.

Odsunęłam się instynktownie od kolegi Michała,  kładąc na kolanach torebkę, a w wolną przestrzeń między nami - marynarkę prawnika. Spojrzałam na Michała,  który wyraźnie nie był zadowolony z niepodziewanego towarzystwa. Twarz mu stężała,  a na czole pojawiła się charakterystyczna pojedyńcza bruzda.

- Przepraszam - wymamrotał mi do ucha, podsuwając jednocześnie, wcześniej zamówiony alkohol.

- Nie myslałem,  że Cię tu spotkam Kapsel - zwrócił się w kierunku Michała - tyle lat..

- Ja też - urwał wyraźnie zdenerwowany, poluźniając  kołnierz czarnej koszuli.

- A pamiętasz jak... - wtrącił ożywiony, biorąc zamach ręką i strącając na swoje spodnie - piwo. - Cholera! — przeklnał, wycierając materiał mokrych spodni - grubą warstwą husteczek.

— Zaraz pójdzie — powiedział ledwo słyszalnie, lekko przepraszającym tonem -  Michał.

— W porządku — odpowiedziałam równie cicho, a zdając sobie sprawę, że nieproszony gość, jest niezbyt miłym wspomnieniem dla Michała,  objęłam jego dłoń i posłałam mu pełen zrozumienia uśmiech.

— Czy Kapsel —spojrzał w kierunku Michała z chytrym uśmiechem,  na pełnych i mięsistych ustach —opowiadał jak stracił nogę? - dokończył z bezczelnym uśmiechem,  a ja poczułam jak Michał obejmuje mocniej moja dłoń.

— Bryła — powiedział ostrzegająco Michał i próbował wstać,  szukając kuli — daj spokój — dokończył zrezygnowany.

— Cały czas — powiedział przez śmiech kolega prawnika, teatralnie łapiąc się za wypięty brzuch i mrużąc wyłupiaste oczy  —mam przed oczami, jak spierdoliłeś  z tego słupa — śmiał się coraz głośniej,  a ja starałam się zrozumieć sens wypowiadanych przez niego słów.

— Słup? — powtórzyłam.

— No kurna!  Przecież mówię —kontynuował rozbawiony "Bryła" - wywołując we mnie uczucie obrzydzenia. —Jebnął jak długi. . — bełkotał pijany — A ostrzegałem! 

Mariusz wstał od stołu i zatoczył się, z całą siłą upadając na podłogę. Chciałam mu pomóc wstać,  jednak sama nie miałam tyle siły,  by podnieść rosłego mężczyznę.

— Pomożesz mi czy będziesz tak stał? — syknęłam złowieszczo w kierunku Michała, który całej sytuacji przypatrywał się z fałszywym uśmiechem radości.

— Wychodzę — odpowiedział chłodno i biorąc kulę do ręki, powolnym krokiem ruszył w kierunku wyjścia.

Serdecznie dziękuję za wszystkie słowa wsparcia, które ostatnio od Was dostałam: BimuSan - jesteś wspaniałym coachem :-), MJoannaC - dobrze, że jest ktoś kto z taką cierpliwością wysłuchał moich lamentów. .ania8282 - za zrozumienie dla mojego impulsywnego zachowania, ellylilly1983 - za podniesienie na duchu z prędkością światła; ) oraz dla wszystkich tych, którzy tak optymistycznie zareagowali na mój powrót :@ Wiktor68, Agacia010101,ZuzaQia,Gorzkowska..

Nie myślałamże jest Was tak wielu;-)

I przepraszam za opoznienia;-)

W połowie drogi do szczęściaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz