26.

3K 161 29
                                    

Michał

Usiadłem na łóżku. Nie miałem siły, ani chęci na rozmowę. Nagła i niespodziewana wizyta Kornelii zaburzyła mój względny spokój. Wróciły wspomnienia, które już dawno przykrył" kurz niepamięci" - jak kiedyś powiedział Piotr. Ukryłem twarz w dłoniach i w myślach próbowałem ustalić jakiś plan działania na dalsze dni. Wiedziałem,że Kornelia nie odpuści nim nie osiągnie swojego celu- którego wciąż nie potrafiłem określić. Byłem zrezygnowany i niegotowy do tego by stawić czoła - przeszłości.  Z nocnej szafki wyciągnąłem papierową teczkę i wnikliwie wpatrywałem się w wyblakłą kartkę papieru. Wzrokiem przebiegłem po sygnaturze akt i pieczątce Sądu Okręgowego, który wydał wyrok:

- W imieniu Rzeczpospolitej Polskiej uznaje się Aleksandrę Helenę Grójec urodzoną dwudziestego  lipca dwutysięcznego czternastego roku  r w Poznaniu, córkę Kornelii Grójec zamieszkałą ul . Akacjowa dziesięć - omiotłem wzrokiem dane adresowe Kornelii , a uwagę skupiłem na ostatnim zdaniu aktu usynowienia - za córkę - syknąłem przez zaciśnięte zęby i z przeźroczystej owijki, wyciągnąłem następny wyrok:

- Wysokość alimentów ustala się na kwotę tysiąca pięciuset złotych   płatnych do piątego każdego miesiąca... - wściekły schowałem dokument do teczki, kiedy do pokoju weszła Marta.

Skrzyżowała ręce na piersiach i stojąc naprzeciw mnie stwierdziła gniewnie:

- Chyba musimy porozmawiać - spojrzała na teczkę z napisem Ola, którą wciąż trzymałem w zastygłej dłoni - kto to był?

- Usiądź - rozkazałem dość łagodnie .

Nie odpowiedziała. W milczeniu usiadła obok mnie i cicho westchnęła.

- To była Kornelia - zacząłem niepewnie, nie wiedząc od czego tak na prawdę powinienem zacząć historię jednego z najgorszych okresów w swoim życiu - matka mojej córki..

- Mhm - cicho przytknęła z rezygnacją w głosie  Marta - okłamałeś mnie - stwierdziła smutno ręką ocierając wilgotne oczy.

- To nie tak! - próbowałem się tłumaczyć - Ola nie jest moim dzieckiem - broniłem się, jednak mi przerwała:

- To jakaś kpina! - krzyknęła - Masz dziecko i nie masz dziecka! to zakrawa na schizofrenię !

Wstała gwałtownie z łóżka i z paczki lezącej na nocnej szafce wyciągnęła papierosa.  Rozejrzała się po niezaścielonej pościeli, by nerwowo sięgnąć po różową zapalniczkę leżącą tuż obok mnie. Złapałam ją za rękę, ona jednak szybko wyswobodziła dłoń i stanęła obok okna. Odwróciła się tyłem do mnie i niemo wpatrywała w krajobraz za oknem. Znów milczała.

- Ola nie jest moją biologiczną córką - powiedziałem spokojnie - byłem z Kornelią pięć lat. Usynowiłem Olę, bo związałem się z Kornelią, kiedy ta była jeszcze w ciąży - tłumaczyłem - Rafał ją zostawił, kiedy tylko dowiedział się o ciąży..

- Szlachetnie -   ironizowała zaciągając się papierosem.

- Wtedy wydawało mi , że tak powinienem zrobić .. Kochałem Kornelię i kochałem też Olę - wyznałem szczerze..

Na dźwięk ostatnich słów Marta odwróciła się na pięcie i podeszła do garderobianej szafy tuż obok drzwi. Z rozmachem otworzyła lewe skrzydło i w szale złości wyrzucała wszystkie swoje ubrania.

- Dlaczego mi nie powiedziałeś? - zapytała szukając czegoś wewnątrz szafy, by w końcu położyć na podłodze duże tekturowe pudełko z pomiętą różową pokrywą.

- Nie sądziłem,że to ważne .. od kilku lat nie miałem kontaktu ani z Olą, ani tym bardziej z jej matką.. płaciłem alimenty, jednak od momentu , kiedy Kornelia zgłosiła mnie do Naczelnej Rady Adwokackiej sugerując,że działam na szkodę klienta i przyjąłem łapówkę - całkowicie się od niej odciąłem.. zresztą nie miałem z czego płacić .. przez pół roku byłem zawieszony - wyznałem.

Znów milczała. Podniosła wieko pudełka i spod kolorowych szali i gustownej bielizny wyrzuciła na środek sypialni kilka wibratorów. Każdy z nich różnił się wyglądem. Dwa z nich były cielistego koloru , a sądząc po  strukturze zostały wykonane z silikonu.Jeden był czarny i gruby, trzeci całkiem mały wyglądem przypominał błyszczyk. Ostatni zaś był metalowy w kolorze srebrnym.

Ustawiła je wszystkie według wielkości i powiedziała:

- To jest Harry - spojrzała na jedną z silikonowych zabawek - to jest Liam - mówiła w kierunku następnego - a to Luis i Niall - rzuciła z uśmiechem w kierunku pozostałych i wyczekująco spojrzała na mnie.  Poczułem się nieswojo, kiedy największy czarny wibrator Marta  ustawiła naprzeciw mnie i włączyła. Z niepokojem i obrzydzeniem patrzyłem na  pulsującego fallusa, kiedy przemówiła po raz kolejny:

- A to jest Michał Pogodziński - zachichotała - największy chuj jakiego ziemia nosiła - podniosła z kremowej wykładziny wciąż włączony wibrator i rzuciła w moim kierunku, ostentacyjnie trzaskając drzwiami...

Kochani!!

Zaskakujecie mnie codziennie, więc dziś to ja postanowiłam zrobić niespodziankę dla WAS.

Rozdział wprawdzie krótki, ale dość wiele wnoszący do całej historii.

Miłego weekendu! Dużo słońca!

oxygen _word

W połowie drogi do szczęściaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz