14.

4.4K 247 39
                                    

Rozdział dedykowany BimuSan - za wsparcie, motywację i szczerość; -)

Michał

Obudziła mnie suchość w ustach i brzdęk z impetem lub złością kładzionego na metalowym stoliku jedzenia. Z niepokojem rozejrzałem się po jasnym pokoju. Do lewej ręki miałem przypiętą kroplówkę, której puste opakowanie smutno wisiało na medycznym stojaku. Wsparłem się na prawej dłoni i z obrzydzeniem spojrzałem na szpitale menu: kawałek czesrtwego pieczywa i kleks z nieznanej mi jasnozielonej mazi. Uczucie głodu, było jednak silniejsze, więc łapczywie chwyciłem kawałek pieczywa i próbowałem rozsamrować na nim margarynę, całość pokrywając pośpiesznie ostatnim, bliżej niezidentyfikowanym składnikiem.

- To jajko - powiedziała z ironicznym uśmiechem Ewa, kremowy płaszcz wieszając na oparciu krzesła i siadając obok mnie na łóżku - Czasem takie wychodzą, kiedy są za długo gotowane, albo na samym spodzie wielkiego garnka. . - tłumaczyła z obrzydzeniem patrząc na przygotowaną przeze mnie kanapkę .

Z niesmakiem odstawiłem talerz na miejsce. Jednak nie byłem głodny. Newsy kulinarne mojej siostry, zabiły uczucie głodu. Ewa wzięła talerz z moich rąk i z satysfakcją odstawiła na stolik.

- Cześć - powiedziałem radośnie, kiedy Ewa pocałowała mój policzek i objęła ramieniem.

- Jak się czujesz erotomanie? - zapytała z ironią w głosie - Wolę cię jednak oglądać pijanego niż z widoczną erekcją - nabijała się, delikatnie uderzając mnie w brzuch. Odruchowo złapałem się za podbrzusze, czując nieprzyjemne mrowienie poniżej linii pępka.

- Daj spokój. . - przerwałem zawstydzony swoim wczorajszym wybrykiem, odwracając wzrok w kierunku okna. Nie chciałem z nią rozmawiać na intymne tematy.

- Mama prawie zeszła na zawał - kontynuowała - jak zadzwoniła Marta, mówiąc, że jesteś w szpitalu..

Chciała powiedzieć coś jeszcze, jednak jej przerwałem:

-Marta? - dopytywałem zdziwiony - myślałem, że dzwonił ktoś ze szpitala.

- Tak - odpowiedziała z uśmiechem, poprawiając poduszkę za moim plecami, która się osunęła i powodowała dyskomfort. - Najpierw zadzwoniła Marta, a dopiero później pani z pogotowia, ale my już wtedy byliśmy prawie na miejscu..

Z szuflady pod stolikiem, wyciągłem telefon. Chciałem zadzwonić do Marty, jednak telefon był rozładowany.

- Będzie tu za chwilę - powiedziała z radością siostra, kiedy ja zrezygnowany i zły wrzuciłem na powrót telefon do szuflady.

- Skąd wiesz? - zapytałem wyraźnie ożywiony.

- Bo twoja siostra przyszła do mnie rano, wzięła mnie za włamywacza i prawie wezwała policję! - usłyszałem od progu wkurzony głos Marty, która mocowała się z wielką sportową torbą, której ciężar nienaturalnie przechylał szczupłe ciało dziewczyny.

Z widocznym trudem Marta położyła torbę na jasnej podłodze, i nogą wsunęła pod szpitalne łóżko. Rozwiązała czarną apaszkę przy szyi, z oczu odgarnęła niesforny kosmyk jasnych włosów i przez moment zastanawiała się, gdzie usiąść widząc jedyne wolne miejsce zajęte przez moją siostrę. W końcu niespokojnie wsparła się o parapet okna, przenikliwe spojrzenie kierując w stronę Ewy.

W pomieszczeniu zapadła niezręczna cisza. Obie kobiety posyłały sobie nieuprzejme spojrzenia. Marta nerwowo przugryzała wargi i z zainteresowaniem wpatrywała w czerwone paznokcie. Ewa z kolei wierciła się na taborecie, co chwila zachaczając stopą o pasek torby, wystającej spod łóżka.

W połowie drogi do szczęściaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz