21.

3.4K 185 18
                                    

Rozdział dedykowany dla @bigos88 w podziękowaniu za motywację, ciepłe słowo i cenne rady. Jesteś jedną z tych osób od których powinnam się uczyć. Dziękuję:)

Marta

Badania Luizy przedłużały się. Kręciłam się w kółko po niewielkiej szpitalnej sali, nie mogąc znaleźć dla siebie miejsca. Otwierałam i zamykałam na przemian okno, nerwowo spoglądając na wyświetlacz telefonu w oczekiwaniu na jakąkolwiek wiadomość od Michała. Kolejny raz wybrałam numer i z rozczarowaniem odsłuchiwałam głos automatycznej sekretarki:

- Wybrany abonent jest w tym momencie nieosiągalny. Poinformujemy go o próbie połączenia - syknęłam w bezsilnej złości, kiedy do pokoju weszły pielęgniarki. Odwróciłam twarz od zasypanych śniegiem przyległych dachów i z nikłym uśmiechem spojrzałam w kierunku otwieranych drzwi. Pierwsza z wchodzących kobiet  była starszą kobietą o niskim wzroście i delikatnej wręcz dziecinnej budowie ciała. Jasne blond włosy były już delikatnie przyprószone siwizną na skroniach, a duże szare oczy emanowały ciepłem.

- No ! Basia - ponaglała młodszą koleżankę, która rozmawiała z kimś na korytarzu - możesz wjeżdżać - dokończyła przesuwając puste łóżko pod ścianę i zahaczając o stojący w rogu niski taboret, który z hukiem upadł na posadzkę. Nim jednak zdążyłam zareagować, druga z pielęgniarek wprowadziła nieprzytomną Luizę. Chude dłonie pełne  śladów po nieudolnych wkłuciach kolejnych kroplówek ułożone były wzdłuż ciała, a  z nienaturalnie przekrzywionej głowy na wysłużoną poduszkę , opadała kolorowa chustka. Ze łzami w oczach spojrzałam na zapadłe policzki , kiedy młodsza z pielęgniarek kolejny raz próbowała znaleźć żyłę do kolejnego podania leku.

- No księżniczko - przemawiała czule w kierunku siostry - daj rączkę - podamy lekarstwo - dodała czule głaszcząc nadgarstek.

- Ona ciężko oddycha - przerwałam, patrząc w kierunku drugiej z pielęgniarek, która stanęła obok Basi i notowała coś na karcie pacjenta. - Czy pomogłaby mi pani ją podnieść? - powiedziałam spokojnie , podchodząc do łóżka chorej i wkładając dłoń pod ramię Luizy.

Mariola jak wskazywała plakietka przypięta do białego fartucha, pomogła mi podnieść zwiotczałe ciało i dodała:

- Gdyby potrzebowała pani jakieś pomocy, proszę przyjść do dyżurki.

- Dlaczego ona tak ciężko oddycha - zapytałam słysząc kolejny chrapliwy odgłos - mam wrażenie,że nie może odkaszlnąć - dokończyłam wyczekująco spoglądając w kierunku pielęgniarek, które teraz zastygły w bezruchu.

Młodsza o ciemnej cerze i czarnych krótkich włosach , poprawiła okulary i niemo wpatrywała się w trzymaną w dłoni igłę. Starsza poprawiła poduszkę i spuszczając wzrok na podłogę , odrzekła:

- Za godzinę doktor Leszczyński, będzie miał obchód. Proszę jego o to pytać - odpowiedziała chłodno i w milczeniu wyszła z pokoju.

- Nie jesteśmy lekarzami - broniła jej druga - takich informacji może udzielać tylko lekarz - powiedziała nieprzyjemnym tonem, wbijając igłę w skórę i poprawiając stojak.

- A od czego jesteście?! - zabrzmiał niski i donośny głos Fryderyka, który  wciąż zakładał niebieski fartuch ochronny i z hukiem zamknął drzwi.

Twarz miał poszarzałą, nieogoloną. Ramiona zgarbione. Niebieskie oczy były zaczerwienione, a lekko przetłuszczone blond włosy, niesfornie opadały na wysokie czoło. Nie przypominał szanowanego profesora wyższej i szanowanej uczelni, który przyjemną aparycją i dość wesołym usposobieniem skupiał uwagę w towarzystwie. Fryderyk podwinął rękawy tweedowej marynarki i chłodnym wzrokiem mierząc pielęgniarkę, zapytał ponownie:

W połowie drogi do szczęściaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz