28.

2.9K 162 17
                                    

Marta

Stałam przed drzwiami mieszkania z wahaniem spoglądając na trzymany w rękach pęk kluczy z zabawkową zawieszką. Szmaciana laleczka  z odwagą beztrosko wisiała na kolorowym sznurku zachęcając do wejścia. Ścisnęłam chiński badziew i ostrożnie otwierając drzwi weszłam do środka. Odór alkoholu unoszący się w powietrzu był nie do zniesienia, szczypał w oczy i bezwstydnie wdzierał się do płuc, powodując uczucie mdłości. W mieszkaniu panowała cisza i ciemność. Zapaliłam światło w korytarzu, klucze rzucając na staromodną komodę i delikatnie ściągnęłam zabłocone buty.   Wstrzymałam oddech i pospiesznie wbiegłam do salonu, otwierając zasłonięte żaluzją okno na oścież. Dopiero teraz dojrzałam panujący w mieszkaniu bałagan: porozrzucane po podłodze puszki po tanim piwie, pogniecione kartony po jedzeniu na wynos, resztki jedzenia walające się po stole wśród zaplamionych urzędowych dokumentów. Ostrożnie weszłam do kuchni. Chciałam krzyknąć na widok panującego bałaganu, delikatnie cofnęłam się, brodząc stopą w mokrej ciemnożółtej mazi. Przeklęłam głośno , gdy z sypialni usłyszałam coraz głośniejsze skomlenie psa. Ostrożnie omijając wszelkie przeszkody poszłam pod drzwi sypialni i wypuściłam spragnioną towarzystwa - Figę.

- A gdzie pan? - zapytałam cichym głosem psa, głaszcząc jego beżową sierść. - Michał?!- nawoływałam.

Figa jednak pomerdała tylko wesoło ogonem i ustawiła się przy drzwiach , drapiąc w lakierowane skrzydło , powodując nowe zadrapania. Wypuściłam psa na zewnątrz, kiedy w drzwiach mieszkania na przeciwko stanęła starsza kobieta. Duże ciemne oczy wpatrywały się we mnie z nieskrywaną pogardą, a wąskie usta pomalowane matową pomadką ułożyły się w fałszywy uśmiech. Trzymaną w ręku siatkę, wypełnioną po brzegi spożywczymi zakupami, położyła na szarej posadzce i z udawanym pośpiechem szukała wewnątrz białego futra - klucza.

- W końcu - sapnęła z euforią w moim kierunku, poprawiając pstrokaty szal wokół szyi - męża to się samego kochanieńka - powiedziała słodkim tonem - samego w domu nie zostawia. Ja raz zostawiłam Bronka - kontynuowała - no i co? - pytała wciąż macając kieszenie odzienia.

- Co? - zapytałam zaciekawiona.

- Rozpił się chłopina.. -lamentowała - a tylko raz wyjechałam do siostry do Wałbrzycha.. chora była to pojechałam - tłumaczyła - mało to mi dzieci nabawiła - zamyśliła się - a on .. - eh - westchnęła i machnęła ręką,pełną złotych pierścionków. - Chłopa się samego nie zostawia! Ten pan Michał to taki miły był.. uczynny - wymieniała patrząc na tabliczkę kancelarii - zakupy wnosił, do lekarza raz zawiózł zimną jak autobus nie szedł.. a mojej Ani to nawet pomógł jak .. - urwała nagle i spojrzała w kierunku sąsiednich drzwi, dodając:

- Tak się stoczyć! -załamała ręce nad losem Michała i ciągnęła dalej - ja to nawet rozumiem.. chłop powinien wypić, bo to jego przyjemność !- klasnęła z radością w dłonie - no ale.. Kucyjowa - spojrzała znów w kierunku drzwi sąsiadki z nienawiścią - to taka nowoczesna nie jest i postępowa! Ona to nawet policje chciała wzywać jak pan Michał drzwi pomylił i chciał do niej wejść!- zaśmiała się serdecznie - szczęście,że był z nim - zawiesiła głos - ten.. terrorysta - powiedziała jednym tchem konspiracyjnym szeptem.

Wybuchnęłam gromkim śmiechem na określenie nadane Rafeolowi przez wścibskie sąsiadki, wyobrażając sobie minę Ewy. Niewzruszona jednak moją reakcją staruszka, prawiła dalej:

- Nie śmiej się kochanieńka! - ostrzegła - to terrorysta! Kucyjowa - znów nawiązała do sąsiadki - to mi mówiła jak była u syna w Anglii,że ich tam pełno - dokończyła przerażona - a ten to też talib czy jak to tam się zwie - westchnęła , gdy po raz kolejny wstrzymywałam śmiech - czarny! nieogolony! i takiego diabła ma w oczach - dokończyła ze strachem jakby faktycznie Rafael był prawdziwym antychrystem - i jeszcze pana Michałka na złą drogę sprowadza.. - znów lamentowała - szczęście, że Halinka się diabła boi , bo jak tylko go zobaczyła to ze strachu zaniemówiła i już policji nie wzywała! Tak kobietę tylko spojrzeniem wystraszył..

- Aż strach pomyśleć , co by było gdyby się odezwał - zażartowałam, łapiąc się za brzuch.

- Wy , młodzi - spojrzała na mnie pani spod jedynki - to się niczego nie boicie ! - fuknęła ze złością - a później to płacz.. bo taki ładny miał być, a on bił i z domu nie wypuszczał.. Kucyjowa mówiła - znów nawiązała do sąsiadki - że ci terroryści to tak robią ! gwałcą.. mordują.. - wymieniała.

- Widzę, że pani Halinka to światowa kobieta - ironizowałam, naciągając rękawy swetra.

- No bo ja to tylko raz w Bułgarii byłam na wczasach z Bronkiem - wtrąciła ze smutkiem - to co ja tam wiem - dokończyła smutno z goryczą w głosie - ale pan Michałek to powinien wiedzieć, on taki uczony.. a taki element sprowadza.. - dokończyła przekręcając zamek w drzwiach.

- Element? - zapytałam z drwiną w głosie czując jak zimny wiatr wdzierający się przez niedomknięte drzwi klatki otula moje ciało. Rozmasowałam ramiona i z niecierpliwością wyczekiwałam dalszej historii.

- A bo mało tu ich było? - zapytała - najpierw ten terrorysta - znów nawiązała do szwagra Michała - a później ten pijak , co już kiedyś awanturę robił..

Chciałam o coś zapytać , jednak stłumiony  i powtarzający się cyklicznie jęk przerwał naszą rozmowę. Odwróciłam się na pięcie i z impetem wbiegłam do mieszkania.

- Michał?! - znów wołałam biegając między pokojami , szukając Michała. Zrezygnowana weszłam do łazienki. Michał ze spuszczonymi spodniami siedział na ubikacji, głowę opierał o kant umywalki. Twarz miał opuchniętą, poszarzałą i zmęczoną. Prawa dłoń bezwiednie opadała na poplamioną na brzuchu koszulkę, a lewą ułożył pod głową jako zagłówek. Z ust spływała mu ślina. Podniosłam z mokrej podłogi zbite okulary i kucnęłam na przeciw na bełkotającego, półprzytomnego prawnika. Z rozczuleniem pogładziłam gęste i czarne włosy.

- Michał - powiedziałam łagodnie, chwytając jego twarz w dłonie - obudź się - prosiłam łagodnie. Musisz się umyć..

- Nic nie muszę - uniósł się niespodziewanie złowrogo, patrząc mi głęboko w oczy  - ewentualnie mogę - dokończył wyraźnie  wkurzony otwierając oczy.

Wzrok miał zamglony, jakby nieobecny. Przetarł dłonią zaropiałe oczy i wyszeptał z nieśmiałym uśmiechem:

- Jesteś - dotknał dłonią mojego policzka - wiedziałem,że wrócisz..

- Wiedziałeś? - zapytałam rozbawiona, próbując podnieść zdrętwiałe i bezwładne ciało z sedesu. Kolejny raz chwyciłam go pod ramię i starałam się podnieść - współpracuj -instruowałam wciąż pijanego Michała - inaczej umrzesz we własnych sikach - straszyłam szamocząc się jeszcze bardziej i z rezygnacją siadając na podłodze. po kolejnej nieudanej próbie.

- Nie mam nogi - bełkotał bez sensu - to jak mam wstać? - pytał na powrót zasypiając.

- Inne rzeczy też robisz bez nogi i dajesz radę - próbowałam go zachęcić .. no dalej - dokończyłam wstając i na powrót chwytając szarą koszulkę.

- Kocham cie - wymamrotał półprzytomnym głosem - ty mnie też - dokończył z dumą i zasnął opierając głowę na umywalce.

W połowie drogi do szczęściaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz