-Księżniczko. - powiedział Neymar odsuwając mi krzesło.Gdy słońce zaczynało już zachodzić pod domem zjawił się Brazylijczyk. Po krótkim pocałunku mężczyzna zabrał mnie do restauracji.
-Jestem pod wrażeniem, zmieniłeś mi przezwisko?- zapytałam gdy mężczyzna siadał na przeciwko mnie.
- Nie przyzwyczajaj się ROBALU.-odpowiedział chytrze się uśmiechając.- To co zamawiamy?
-Emm Neymar...
-Nie ma mowy Ruby. Nie odpuszczę ci dzisiaj jedzenia.-po kręcił przecząco głową spoglądając na mnie.- Musisz jeść i koniec tematu.
-Ale jadłam dzisiaj...
-Nie ma żadnego ale. Zamawiamy pizze co ty na to?- zapytał spoglądając na mnie zza menu.
-I tak nie mam prawa głosu, więc okey.-wzruszyłam ramionami.
Po zjedzonym posiłku poszliśmy na spacer. Krążyliśmy ulicami Madrytu rozmawiając o nieistotnych rzeczach aż dotarliśmy na most. Most, który dużo namieszał w moim życiu.
-Tylko bądź ostrożna. Nie mam zamiaru znowu myśleć że może Bóg cie zabierze do siebie.- westchnął mężczyzna przytulając mnie.
-Na razie nigdzie się nie wybieram. Zostaje tutaj, z tobą..- odpowiedziałam.
-Kocham cie Rubyy...