Stała w drzwiach tak niewinnie wyglądając. Była tak piękna, jak w dniu kiedy ostatni raz ją widziałem. Brzuszek pod żółtą sukienką lekko się zaokrąglił co sugerowało, że maluszek rośnie.
Wtuliliśmy się w siebie tak, jakby świat zaraz miał przestać istnieć.
-Kocham cię Ruby. -powiedziałem całując ją w policzek.
-Przepraszam Neymar. Zareagowałam zbyt impulsywnie...
-Kochanie to moja wina, powinienem od samego początku wziąć odpowiedzialność za to dziecko. Źle zrobiłem, wybacz.
Przytuliła się do mnie płacząc. Uwielbiałem mieć ją blisko siebie. Czuje wtedy, że w ramionach trymie cały świat. Teraz nawet dwa światy. Będę się cieszył z tego dziecka w każdej minucie jego życia. Będę je kochał i opiekował się nim.