*Z punktu widzenia Kuby*
Siedziałem już 4 godzinę na poczekalni. No nasza służba zdrowia po prostu jest epicko szybka. Adam od rana nawet nic nie zjadł. Był mocno blady. Oby nic poważnego mu nie było.
- Pan Chrześcijański... -z pobliskiej sali dobiegł mnie głos lekarza. Momentalnie wstałem i skierowałem się w jego stronę.-Tak? Jak on sie trzyma? Wiecie co mu jest? -odsypałem lekarza pytaniami chcąc odrazu wiedzieć co i jak.
- Więc to pan. Pański kolega jest w dość dobrym stanie. Ma jedynie złamane żebro i pare stłuczeń. Zostanie u nas na obserwacji ponieważ chcemy jeszcze wykluczyć wszelakie wstrząśnienia mózgu. - mówił to z powagą podczas przeglądania jakichś papierów w dłoniach
- To dobrze. Mogę do niego wejść. - z lekkim stresem w głosie odpowiedziałem.
- Oczywiście, ale tak za 5 minut pielęgniarka musi jeszcze podać kroplówkę. - powiedział łagodnie i odszedł w stronę pokoju lekarskiego.
Nie czekając na upłynięcie 5 minut wszedłem do sali, na której leżał Adam i jakiś starszy pan, starzec na szczęście spał. Pielęgniarka stała obok łóżka wpatrując się w kroplówkę. Adaś nie wyglądał za dobrze ale lepiej niż rano.
-Stary ale żeś się wpakował. Jak sie czujesz? - No tak jak można się czuć kiedy ma się złamane żebro a twoje ciało to jeden wielki siniak. Brawo Kuba.
-Świetnie... wiesz chyba pójdę pobiegać daj mi tylko chwilkę.- odpowiedział z wyraźnym sarkazmem w głosie.
- Ty mnie nawet nie denerwuj.- odpowiedziałem na skraju wybuchnięcia śmiechem ale wciąż zachowując jak najbardziej poważną minę.
- Dobrze już spokojnie. Żyję nic mi specjalnie złego nie dolega.- powiedział z "uśmiechem" na twarzy.
-Czegoś potrzebujesz? Coś ci przywieźć z domu?- Chcąc przerwać tą niezręczną chwilę zapytałem się o cokolwiek.
-Nie, chyba mam wszystko. Zresztą jak coś to będę ci pisać czego potrzebuję.- powiedział po czym sięgnął po torbę ze swoimi rzeczami, leżąca przy jego łóżku.
-Racja przecież jesteś tu tylko jeden dzień.
- Wiesz co chyba nie mam słuchawek. Mógłbyś mi je przywieźć są chyba na biurku w moim pokoju. Byłbym wdzięczny.- powiedział z oczami smutnego szczeniaczka.
-No dobrze tylko nie narozrabiaj. Zaraz przyjadę.- powiedziałem i nie czekając na jego reakcje wyszedłem z sali kierując się na najbliższy postój taksówek. Tak wiem mogłem wziąć ubera, ale nie chciało mi się tam stać i czekać.
*Z punktu widzenia Adama*
Chyba muszę częściej dawać się pobić. Tyle z tego korzyści. Nie no żartuję. Przez te 4 godziny prawie zapomniałem, że Kuba jest w poczekalni. Chyba bardziej się przejmował moim stanem niż ja. Nikt nie przejmował się tak mną, no oprócz mojej mamy. Że też mu się chce na mnie tracić czas. Albo po prostu myśli o tych "pocałunkach" jak o czymś ważnym. No niby coś, ale to nadal tylko pocałunki. Może i nie. Kur.. sam już nie wiem. No przecież każdy robi głupoty, czy to po pijaku, czy to w chwilach kryzysu. Jeśli postąpie tak jakby nic się nie stało? Tylko co z Kubą. On przecież może to odbierać inaczej niż ja. Ale i tak ani ja ani on nie jest gejem. No bo Kuba nie jest tak? O czym ja wogóle myśle? Co sie ze mną do chuja dzieje?
-Przepraszam widzę że pan mocno nad czymś rozmyśla.- powiedział starszy mężczyzna z łóżka obok o którym wręcz zapomniałem iż dziele z nim sale.
-Skąd pan to..
-Przeczucie dziecko. -odpowiedział jakby to było coś najbardziej oczywistego na świecie- Jak trudne jest to do przemyślenia racjonalnie?
-Heh... no nawet nie wyobraża sobie pan jak bardzo. -Odpowiedziałem ze smutnym uśmiechem.
-Nie wiem jaka to jest sprawa czy decyzja ale jeśli posłuchasz tego na czym ci najbardziej zależy napewno nie wybierzesz źle.- odrzekł mężczyzna z równie stiockim spokojem w głosie jak wcześniej. Dziwne jego głos uspakajał moje wnętrze a zarazem pchał w pewien stan melancholii, z której wyrwała mnie isoba wchodząca do sali.
-Już jestem. Mam twoje słuchawki.- powiedział na "powitanie" Kuba- Oo chyba przeszkadzam. Jeśli mogę zapytać o czym tak gawędzicie? - w oczacg Kuby można było dostrzec swojego rodzaju szczęście, którego nie widziałem u niego od dobrych paru dni.
-Zwykła pogawędka w której jako starszy człowiek próbuję dawać rady. Nic szczególnego.- rzekł starzec
-No proszę Adam, nie wiem co ci ten pan powiedział, ale mam nadzieje, że do tego się dostosujesz.- spojrzał w moją stronę z mała "pogardą" sam nie wiem-Nie chcę Pana urażać, ale warto się uczyć na cudzych błędach, lecz nie zawsze na radach, które nie płyną ze szczerego serca.
-Masz rację młodzieńcze.-mówiąc to uśmiechną się ledwo widzocznie w moją stronę- A tak ogólnie to żaden ze mnie pan. Mówcie mi Zbyszek. -Staruszek znów przybrał swoją charakterystyczną barwę stoickiego głosu.
-Emm Pan Adam Zimmerman?- powiedziała stanowczo pielęgniarka w stojąca w drzwiach sali.
-Tak? -Szybko się ocknąłem usłuszawszy swoje imię.
-Muszę panu zmienić kroplówkę.- powiedziała podchodząc do mojego łóżka.- Prosiłabym pana o opuszczenie sali.- chłodną prośbę skierowała do Kuby.
-Dobrze to ja już jadę do domu.- obwieścił a w jego oczach znów zobaczyłem ten smutek i pewnego rodzaju zagubienie- Jeśli będziesz czegoś potrzebować pisz.
-Tak jest moja pielęgmiarko. -wypaliłem bezmyślnie chcąc go rozweselić. Sądząc po uśmiechu rzuconym przy wyjściu, zwiastujący moją zgubę jak tylko wyjdę ze szpitala, udało mi się.
***
Nie mam pomysłu co dalej :)))))))