13.

12 1 0
                                    

~Zdjęcie na górze robione przez moją koleżankę Martę ❤️❤️👍🏼 zapraszam do rozdziału.~
Siedzę właśnie w pobliskim parku i rozmawiam z Ryanem.
- Mam pomysł.
- Jaki?
- Chodź pokaże ci coś.
- No dobra. - powiedziałam, a on pociągnął mnie za sobą za rękę. Podeszliśmy do domu Ryana po jego auto. Byłam zdziwiona, ale posłusznie wsiadłam do samochodu. Jechaliśmy niecałe 20 min. Po upływie tego czasu dojechaliśmy do jakiegoś lasu. Było ciemno, a ja nie znam tej okolicy. Przestraszyłam się. Przeszły mnie ciarki. Chłopak zauważył moje spięcie. Złapał moją dłoń całościowo mnie rozluźniając. Szliśmy leśną drogą spokojnym spacerem. W pewnej chwili dotarliśmy do polany pełnej kwiatów i słońca. Tu jest tak pięknie. Nigdy nie byłam w takim miejscu. W Los Angeles rzadko opuszczałam miasto. Nie chodziłam do lasów ani na wolną przestrzeń. W prawdziwym lesie byłam może z 3 razy w życiu. Naprawdę myślałam, że taki widoki są tylko w filmach. Nie wiedziałam co w tej sytuacji mam zrobić. Był zachód słońca. Nie myśląc co robie wzięłam telefon i zaczęłam robić tysiące zdjęć. Chłopak zaczął się śmiać na pozy które robiłam próbując o dobre ujęcie. To jest serio trudne. Gdy skończyłam moją sesję schowałam telefon do kieszeni i popatrzyłam na chłopaka.
- Gdzie teraz? - polana była naprawdę duża, więc nie orientowałam się gdzie jest początek, a gdzie koniec.
- Jest jeszcze coś co musisz zobaczyć. - powiedział i uśmiechnął się do mnie przebiegle.
- Nie mój własny grób? - uniosłem jedną brew do góry.
- Ufasz mi? - w tym momencie wystawił do mnie rękę.
- No ufam. - złapałam rękę chłopaka i poszłam z nim w stronę, którą wyznaczył przez siebie.

Teraz się tak zastanawiając. Czy ja mu ufam? Czy mogę mu zaufać? Tego nie wiem. Nie wyglada na jakiegoś seryjnego mordercę. W sumie może tylko udawać normalnego nastolatka, a rak naprawdę być kimś groszym. Nie jestem pewna co do niego. Chyba narazie nie powinnam mu całkiem ufać. Muszę go jeszcze lepiej poznać. Na szczęście z tym nie mam problemu. Chętnie się z nim bliżej zapoznam. Myśle, że on ze mną także.

Doszliśmy do końca polany gdzie było małe podwyższenie terenu, ale na tyle obszerne, że nie było widać co jest po drugiej stronie.
- Chodź to tu. - powiedział chłopak wskazując w góra na szczyt górki.
- Tam na górze?
- Tak, a co? Za daleko dla księżniczki?
- Tak się składa, że ta księżniczka będzie tam pierwsza. - powiedziałam i zaczęłam biec w górę. Nie trzeba było długo czekać aż chłopak mnie wyprzedzi. Stał już na górze, gdy ja ledwo wdrapywałam się na szczyt. Nie było to wysokie, ale strome. Stał już na szczycie i się czemuś przyglądam. Gdy dotarłam na górę wszystko zrozumiałam. Był tyłem do mnie i patrzył na piękną panoramę miasta. Słońce już teoretycznie zaszło. Powoli zapalały się światła na ulicach. Już chwilę później było widać jasno oświetlone miasto. To był piękny widok.Siedzimy właśnie na dwóch dużych kamieniach. Jest przecudnie. Jak się okazało, chłopak pomyślał o wszystkim. Zakładaliśmy się truskawkami i chipsami popijając oczywiście winem. Jest naprawdę romantycznie.
- Ryan tu jest pięknie - mówię po chwili zapatrzenia.
- Wiem. Dlatego cię tu przyprowadziłem - powiedział pewny siebie. Ciekawe czy wszystkie dziewczyny tu przyprowadza.
- Dużo dziewczyn tu przeprowadzasz? - powiedziałam tak samo pewnie, jak on przed chwilą.
- Jesteś pierwsza - odparł, a mnie zamurowało. Powiedział to tak szczerze, że nie mogłam uwierzyć w to co słyszę. - No chyba, że mam liczyć moją mamę. Przychodziliśmy tu z nią jak byliśmy mali.
- Ty i mama?
- Tak i jeszcze oczywiście mój brat.
- Brat? - uniosłam brwi.
Chłopak uśmiechną się wzdychając.
- Tak. Niestety.
- Nikt mi nie mówił, że masz brata.
- Ja ci mówię - zarumieniłam się na to. - a poza tym nie chwale się nim za bardzo. On... nie za często bywa w domu. Ma 19 lat i korzysta z życia. Najczęściej w klubach i dużych miastach.
- Nikt o nim nie wie?
- W sumie nikt.Tylko kilku chłopaków z drużny - nie wiem czy wspominałam, ale Ryan jest kapitanem szkolnej drużyny footballowej. To mnie na serio pociąga.
- Poznam go kiedyś?
- Jak uda ci się go złapać to tak.
- Przyjeżdża czasem do domu.
- Nie. Zwykle jak jest w Kanadzie to nocuje w hotelach lub u kolegów. No i oczywiście jak się trafi, u dziewczyn. Życie spędza bardziej w Stanach niż w domu.
- Przykro mi. - złapałam chłopaka za dłoń. Zaczęłam gładzić ją palcem.
- Przyzwyczaiłem się - powiedział spuszczając głowę. - a poza tym zdarza mi się spotykać go w klubach. W Kanadzie często go widzę w nocnych. Czasem nawet jak jadę na mecz do Stanów widzę go w takich miejscach.
- Odwiedzasz często Amerykę?
- Tak się składa, że tak. Co tydzień mamy mecze, a większość z nich jest w USA.
- Jakie miasto najbardziej lubisz?
- Nowy York i LA.
- Mieszkałam w Los Angeles. - uśmiechnęłam się na wspomnienie o starym domu.
- Słyszałem. Chłopaki mówili.
- Gadacie tak o dziewczynach.
- Trochę.

Potem, spędziliśmy chwilę w ciszy przytulając się. Nagle chłopak odezwał się:
- Może pojedziemy razem do Los Angeles?
- Słucham? - powiedziałam odrywając się od jego torsu. Podniosłam jedną brew.
- No normalnie. Na weekend.
- W sumie. To nie taki zły pomysł.
- To co zgadzasz się?
- Jeżeli moja mama nie będzie miała nic przeciwko to jasne.
- To ustalone. - powiedział, a ja wtuliłam się w jego tors.

The Hated LifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz