15.

26 1 0
                                    

***
Obudziło mnie walenie od drzwi. Czy to się nigdy nie skończy? Nie chętnie otworzyłam oczy. Ponieważ chłopak jeszcze spał (to chyba cud), postanowiłam otworzyć te biedne drzwi.
Gdy to zrobiłam zesztywniałam. Przede mną stali policjanci.
- Czy zastaliśmy Daisy Corner i Ryana Dwayn.
- Tak.
- Co się tu dzieje. - Ryan podszedł do drzwi i przyjął taką samą pozycje jak ja przed chwilą.
- Pan Ryan? - zapytał poważnie policjant.
- Tak. Co się stało?
- Wasi rodzice was szukają. Nie jesteście pełnoletni. Martwią się o was. - na te słowa przewróciłam oczami. Policjant wyją  krótkofalówkę z kieszeni i powiedział coś do niej.
- I co teraz? - zapytałam po chwili. Stoją tak od 5 minut, a ja nadal nie wiem co robić.
- Musicie jechać z nami. - odpowiedział jeden z nich.
- Ale tak teraz? - dopytywał ich Ryan. - dajcie nam trochę czasu.

Policjanci spojrzeli na siebie i po chwili jeden z nich odpowiedział.
- Macie 20 minut. Poczekamy na was przed pokojem. - powiedzieli i ruszyli w stronę foteli na korytarzu. Szybko zamknęłam drzwi i oparłam się o niw plecami.
- No to mamy przypał. - powiedziałam patrząc na Ryana.
- Ciekawe co robią teraz rodzice. - widać, że chłopak nie wie co robić.
- Ej, wszystko będzie dobrze. - próbowałam pocieszyć chłopaka.
- Łatów ci mówić. Nie znasz mojej mamy.

*** w tym samym czasie rodzice Ryana i Daisy
( Will- tata Ryan, Julia- mama Ryana, Oliwia- mama Daisy)
*Julia*
- Chodź tu Will musimy już iść. - 15 minut próbuje wyciągnąć mojego męża z domu. Ze względu na nasze dzieci postanowiliśmy spotkać się i omówić ich zachowanie. Policja nie dała znać. Zostaliśmy zaproszeni do mamy Daisy do domu. Tak się złożyło, że mieszkamy dosłownie obok siebie. Nie źle się zgrały te dzieciaki.
- Kochanie. Muszę tam iść? - mój mąż zachowuje się gorzej niż dwulatek.
- Zachowujesz się jak dziecko. Proszę cię ogarnij się i nie na rób mi wstydu przed mamą Daisy. Przypominam ci, że jest także naszą nową sąsiadka. Powinniśmy mieć z nią dobre relacje.
- Co ja tam będę robić. Ona chyba nie ma męża.
- Nie wiem czy ma. Nie znam jej. Dowiemy się jak wreszcie tam pójdziemy. Chyba, że się na nas obrazi za spóźnienie. Ja na jej miejscu bym się obraziła.
- Dobrze. Pójdę tam. Ale obiecasz mi coś.
- Co mianowicie? - zapytałam lekko się uśmiechając.
- Że potem dasz się zaprosić na kolacje.
- Niech ci już będzie. - powiedziałam się przytuliłam się do niego. Wyszliśmy z domu i skierowaliśmy się w stronę domu nowych sąsiadów. W ręku trzymaliśmy wino, bo szczerze mówiąc nie wiedziałam co przynieść ze sobą w takich okolicznościach, a z pustymi rękami nie przyjdę.

Podeszliśmy do starego lecz zadbanego domu z dużym ogrodem. Był odnowiony i wszystko do siebie pasowało. Stanęliśmy na ganku i zadzwoniliśmy dzwonkiem, który chyba przydało by się odnowić, ale to jest nie wielki szczegół. Niestety jestem perfekcjonistką. Jednak rozumiem, że odrazu po przeprowadzce nie wszystko jest gotowe.
Po nie całych 10 sekundach drzwi otworzyła blondynka jak zrozumiałam mama Daisy.
- O dzień dobry. - powiedziała ciepłym głosem. Widział jednak smutek w jej oczach. Dobrze ukryty ale dla mnie widoczny. - wejdźcie, wyjedźcie zapraszam. - powiedziała z jeszcze większym entuzjazmem niż wcześniej.
- Jestem Julia, a to mój mąż Will. Bardzo nam miło. - powiedziałam podając kobiecie rękę. - mamy coś ze sobą. - podałam kobiecie butelkę wina.
- Oliwia Corner. - kobieta odwzajemniała gest. -Bardzo wam dziękuje, ale nie trzeba było.
- Musimy porozmawiać o naszych dzieciach a do tego chyba przyda się wino.
- Racja. - zaśmiała się tym razem całkowicie szczerze. - zapraszam do salonu.
Usiedliśmy na kanapie przy mały stoliku. Kobieta przyniosła kieliszki, ciasto i jakieś ciasteczka. Opowiedziała historie dlaczego się tu przeprowadzili. Opowiedziała o swoim mężu który pracuje w Hiszpanii. Teoretycznie w zupełności zapomnieliśmy po co tu jesteśmy. Zaczęliśmy się poznawać i opowiadać historie z życia. To jest naprawdę miła atmosfera.
*** w tym samym czasie Ryan i Daisy
*Daisy*
- Przepraszam, ale naprawdę musimy już iść. - upominał mnie kolejny raz policjant.
- No już idę. - odpowiedziałam trochę wrednie. Ryan stał i się mi przyglądał. - no co?
- Nic. Chodź już bo zaraz ten władza sam cię wyniesie.
- Minuty nie dadzą człowiekowi.
- No nareszcie! - uslyszałam cichy lecz słyszalny szept policjanta.
- Niech pan się nie czepia. Sam pan chciał czekać to pan teraz ma. - Ryan się roześmiał, ale ja byłam śmiertelnie poważna.
- Jedźmy już może. - opowiedział mi na to bardzo zmęczony moim zachowaniem.
- To niech pan już nie komentuje. - teraz to już bardziej krzyknęłam.
Drugi policjant stał z Ryanem obok i się po cichu śmiali.
- Założę się, że jeszcze chwila i się na niego żuci. - powiedział policjant do Ryana.
- O dychę. - ten odrzekł bez zawahania.
- Dobra.
Hmm ci to się świetnie bawią.
- Pani nie może się tak zachowywać. Przez panią ja mam potem problemy.
- Prze zemnie. Ja nie kazałam panu tu siedzieć.
- Gdyby pani słuchała się rodziców nie było by mnie tutaj.
- To chyba nie pana sprawa co tu robię.
- Nie moja, ale to pani zaczęła się ze mną kłócić. - policjant był młody i można powiedzieć, że nawet przystojny. To jeszcze bardziej pobudziło mnie do kłótni.
- Niech pan tak do mnie nie mówi. Jest pan w pracy.
- To jak mam mówić jak pani nie chce mnie słuchać. Jak mam się do pani zwracać. Miss humoru?
- Teraz to pan przesadził. - nie wytrzymałam i rzuciłam się na niego. W tym samym momencie Ryan z drugim policjantem przestali się śmiać i zaczęli nas rozdzielać.
- Jedźmy już. - powiedział już zaprzyjaźniony z Ryanem policjant.

Gdy wsiadaliśmy do samochodu ja siedziałam w aucie, a Ryan zatrzymał się w drzwiach i wyjął z kieszeni 10 euro i podał je jego nowemu koledze policjantowi.
- Przez ciebie straciłem hajs.
- Hm? - spojrzałam na niego jak na nienormalnego.
- Myślałem, że się podtrzymasz i nie rzucisz się na niego. - powiedział ze zrezygnowaniem.
- Ja ty jestem. - odezwał się mój wróg, który siedział z przodu i prowadził radiowóz.
- Niestety. - odpowiedziałem naburmuszona i odwróciłam głowę w stronę okna.

The Hated LifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz