20.

15 0 0
                                    

*Joe*
Otworzyłem oczy. Dziewczyny już nie było na drabince. A szkoda, bo chętnie bym się jeszcze na nią popatrzył. Wstałem z ziemi i ruszyłem w stronę drabinki. Wszedłem na górę i zobaczyłem dziewczynę siedzącą na kolanach i patrząca w niebo. Pociechą dla mnie było jedynie to, że przypomniałam sobie o lampce wina, którą schowałem tu ostatnim razem. Nalałem trochę do kieliszka Daisy i trochę do mojego. Nie pytajcie skąd tam były. Było już dość ciemno. Gwiazdy i księżyc idealnie rozświetlały niebo. Aby dodać tej chwili, jak to laski mówią ,,romantyczności" zapaliłem dwa lampiony stojące na małej półce zrobionej z dwóch połączonych desek. Dziewczyna odrazu zauważyła światło rozchodzące się po niewielkim pomieszczeniu. Widać, że jej się spodobało, ponieważ odrazu na jej twarz wkradł się nieśmiały uśmiech. Tak jakby bała się co się zaraz wydarzy. Postanowiłem zrobić pierwszy krok, aby zdobyć jej zaufanie. Załapałem dziewczynę delikatnie za ramiona. Ku mojemu zdziwieniu strasznie się spięła. Zdziwiło mnie to ponieważ jak widziałem na przerwach, Ryan na dużo sobie pozwalał. Ciągle się do niej kleił. Myślałem, że dla niej takie sytuacje to normalka, ale jak widać się myliłem. Zdecydowałem, że może zrobiła tak bo się przestraszyła, więc rozpocząłem podejście nr. 2. Usiadłem koło niej. Położyłem swoją dłoń na jej policzku i powoli zacząłem się do niej zbliżać. Ta chwilowo nie wiedziała co robie. Gdy pojęła moje zamiary, cała się spięła i walnęła mnie w policzek.
- A to za co? - zapytałem zdziwiony.
- Przepraszam... ja... - dziewczyna była ewidentnie zmieszana. - ja nie wiem czemu to zrobiłam. Przepraszam.
- Co ci odwaliło? Przecież... - nie dokończyłem, bo zauważyłem reakcje Daisy. Czy mi się tylko wydaje czy ona płacze. Najnormalniej w świecie płakała. Łzy leciały jej z oczu chociaż próbowała je powstrzymać. Nie wiedziałem co w tej sytuacji zrobić. Pocieszyć ją czy zostawić samą i odejść. Boże czy ja jestem taki głupi czy tylko udaje. Ona się ewidentnie czegoś boi. Czy ona boi się mnie? Czy ja jej coś zrobiłem? A może to nie ja, może to ktoś inny? Ktoś ja skrzywdził? Nie chciałem jej skrzywdzić.
- Hej spokojnie... - zbliżyłem się do niej chciałem pogładzić po policzku. Ta jednak nie za dobrze zareagowała na mój gest.
- Zostaw mnie! - krzyknęła z rozpaczą w głosie.
- Ale ja ci nic nie..
- Po prostu mnie nie dotykaj, możesz to zrobić?
- Ej już dobrze, nic się nie dzieje, spokojnie.- chciałam ją jak najbardziej uspokoić.
- Ja cię naprawdę przepraszam ja... - nagle zaniemówiła i popatrzyła się na mnie i odpowiedziała - ja muszę już iść.
- Poczekaj! - odrazu podniosłem się by pójść za nią lecz ona była szybsza, co mnie zaskoczyło.
Doszedłem do drabinki i spojrzałem w dół. Dziewczyna właśnie była na samym dole i nawet nie zauważyłem, gdy Daisy była już jakieś 10 metrów ode mnie. Szczerze mówiąc nie bardzo wiedziałem co mam w tej sytuacji zrobić więc po prostu usiadłem w rogu domku, oparłem się o ścianę, wziąłem butelkę wina i zacząłem z niej pić. Alkohol lał mi się po całej twarzy, ale chwilowo nie przeszkadzało mi to. Chciałem tylko zapić swoje problemy.
*Daisy *
Biegłam jak najszybciej mogłam, nie oglądałam się za siebie. Niestety w pewnej chwili poczułam ogromny ból. Jak się okazało upadłam i teraz mam całe kolana w krwi. Pytacie pewnie jak to możliwe w lesie gdzie jest miękka wilgotna ziemia, w niektórych miejscach porośnięta mchem? A więc otóż dzięki mojemu szczęściu potknęła się o korzeń i upadłam na jeszcze większy korzeń co było chyba najgorszą rzeczą, która mogła by mi się przytrafić zważając na to, że jak widzę to potknęła się o jedyne drzewo z korzeniami. Brawo ja!
Nie wiem czemu ale pierwszy raz nie mogłam się podnieść. Zwykle mimo bólu, miałam siłę by chociaż usiąść. Nie tym razem. Zaczęły mnie ogarniać dziwne myśli. Co ja teraz zrobię? Kiedy się podniosę? Gdzie będę dzisiaj spać? Czy ktoś tu przyjdzie i mnie porwie ( bo tak w jakimś sensie jestem sparaliżowana ). Bałam się co się wydarzy. Nie widziałam sensu próby wstania, ponieważ już przy poruszeniu stopy miałam ochotę się zabić. Jak można tak się załatwić na korzeniu. Lol. Czy ja jestem jakaś nie normalna? Chwila nie powinnam zadawać sobie tego pytania. Już dawano znam na nie odpowiedź. Moje życie to jedna  wielka komedia. I niestety nie romantyczna. Powinienem się zabić. Wszytko tak łatwo psuje.
W tej chwili usłyszałam dźwięk łamanej gałęzi. Naprawdę myślałam, że już po mnie. Łzy znów zaczęły spływać po moich policzkach. Napewno mnie zgwałci. Nie mam co liczyć na ratunek. Umrę w depresji. Podetnę sobie żyły. Jak nic. Kurwa jest coraz bliżej. Próbuje odwrócić głowę- bezskutecznie. Zamykam oczy. Słyszę czyjś głos. Jestem tak zestresowana że nie umiem powiedzieć do kogo należy.
Nagle ktoś dotyka mojej głowy.
- Daisy...- słyszę znajomy głos- wstawaj z tej ziemi wariatko. Otwieram oczy i widzę Ryana. Podaje mi rękę.
- ...yyy dzięki. - mówię bez przekonania.
- Możesz mi wytłumaczyć co robiłaś na ziemi w zimnym lesie?
- Nooo podziwiałam przyrodę.
- W nocy z zamkniętymi oczami? - uniósł brew do góry. Nie nawidzę, gdy to robi.
- Zajmij się lepiej swoim życiem.
- Nie no jak chcesz. Czyli co, sama dojdziesz do domu?
Kompletnie zapomniałam o fakcie, że jestem cała obolała.
- Nie musisz się o mnie martwić. Sama sobie poradzę.
- Jak chcesz. - miałam nadzieje, że po tych słowach  sobie odrazu pójdzie, bo nie chciałam mu pokazywać, że miał racje i, że rzeczywiście nie przejdę nawet metra.
Zacisnęłam zęby i zrobiłam krok. Jak się domyślacie odrazu poleciałam w dół. Chłopak błyskawicznie podbiegł do mnie i mnie złapał zanim upadłam na ziemie. To było takie typowo romantyczne. Nie nawidzę takich momentów. Są zdecydowanie przesłodzone. Odrazu wyrwałam się z uścisku chłopaka by ta zaromantyczna scena nie trwała dłużej. Zachwiałam się i znów leciałam w stronę ziemi. Chłopak ponownie mnie złapał. Ehhh czemu on musi być taki słodki...

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 28, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

The Hated LifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz