4.

73 9 0
                                    

 Mayson siedział wpatrzony w okno. Z wielkim skupieniem obserwował mijające drzewa. Chociaż w tej chwili jego myśli zaprzątało kompletnie coś innego.

Nigdy nie był tak zestresowany. Nawet podczas swoich występów ani razu nie miał tremy. Teraz nie wiedział co zrobić z rękami. Zacisnął dłonie w pięści, aż zbielały mu kostki. W gardle miał taką Saharę, zupełnie jakby pił poprzedniego dnia, a teraz miał kaca. Wiercił się nerwowo na miejscu pasażera.

- Wyluzuj. - Starał się go uspokoić Cameron.

Siedział spokojny i wpatrzony w drogę. Jedną rękę trzymał na kierownicy, podczas, gdy palcami drugiej wystukiwał takt w rytm muzyki wydobywającej się z radia. Stara klasyka rocka cicho rozbrzmiewała w samochodzie.

- Łatwo ci mówić. - Warknął Mayson.

Chłopak dodał gazu i wyprzedził sportowy samochód.

- Niby Volkswagen, a popatrz! - Zaśmiał się, trąbiąc klaksonem.

Ten samochód był dumą Camerona. Właściwie, był pierwszym jaki kupił i jedynym na jakiego było go stać. Koszt był niski, naprawa nie należała do skomplikowanych. Klasyczny samochód, który zawsze mógł sprzedać jakiemuś kolekcjonerowi i trochę zarobić.

Zmierzali teraz w stronę sąsiedniego miasta.

Drzewa się skończyły i jechali pustą szosą. Mayson wziął głęboki oddech. Targały nim sprzeczne emocje. Z jednej strony chciał tam pojechać, wiedział że tak trzeba. Czuł ogromną tęsknotę. Ale z drugiej strony bał się. Potwornie się bał. Powracające wspomnienia go przerażały. Uciekłby jak najdalej, gdyby tylko mógł.

Nagle pojawiła się tabliczka. Wjeżdżali do miasta.

Serce Maysona podskoczyło i obróciło się w klatce piersiowej. Cameron zerknął na niego.

- Do dentysty jak idziesz, to też się tak denerwujesz? Mam cię potrzymać za rączkę? - Zapytał.

- Nie możesz sobie darować? - Mayson rzucił mu nienawistne spojrzenie. On nic nie rozumiał. Nie miał prawa się z niego nabijać.

Cameron mruknął coś niewyraźnie pod nosem.

Wjechali na przedmieścia, gdzie skręcali w kolejne ulice, mijając ogromne domy otoczone ogrodzeniami. Zaparkowane samochody w niczym nie przypominały starego grata, którym jechali. Ferrari, BMW, Porsche...

- Człowieku, ty na serio tu mieszkałeś?! - Blondyn nie mógł posiąść się ze zdziwienia.

Wiedział o przeszłości swojego przyjaciela ale ciągle zapominał, że zanim wydarzyło się to, co się wydarzyło, jego życie było idealne. Nie takie jak jego.

I być może po części mu zazdrościł.

Ojciec Camerona był w więzieniu. Nie miał matki. Musiał się szybko usamodzielnić. Pracę miał do dupy. Ledwo starczyło mu na opłaty za lokum. Nie mówiąc już o psie, który jadł prawie tyle co on.

- Zatrzymaj się. - Powiedział Mayson.

Cameron zaparkował przed jednym z domów. Znacznie różniącym się od tych nowych. Opuszczonym.

- Masz klucze? - Zapytał Cam.

Chłopak kiwnął głową. Jak mógłby nie mieć? Zachował je. Wtedy uważał to za bezsensowne, ale jak widać teraz nadszedł ten dzień, w którym miały się przydać. Wsadził rękę do kieszeni i zacisnął ją na zimnym metalu. Opuszkiem palca przejechał po ostrych ząbkach.

Wyszli z samochodu. Cameron musiał mocno trzasnąć drzwiami, żeby się zamknęły.

Pchnęli zardzewiałą bramę. Zaskrzypiała głośno. Rozejrzeli się, czy nikt ich nie widzi. Zaczynali się czuć jak włamywacze. Złodzieje. Trawnik był tak zarośnięty, że wyrastał poza swoją granicę i chwasty pojawiły się na ścieżce. Nie było już tu pięknych kolorowych kwiatów. Automatycznego zraszacza, który tryskał wodą dookoła. Mnóstwo dzikich roślin objęło to miejsce w posiadanie. Nawet część budynku była zarośnięta przez bluszcz.

ZbuntowanyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz