14.

49 6 1
                                    

 Miał dość przyjmowania tych okropnych preparatów i zażywania tych obrzydliwych naparów z ziół. Na samo wspomnienie ich smaku, zbierało mu się na mdłości. Strasznie chciało mu się palić. Miał wrażenie, że zwariuje, jeśli zaraz nie weźmie do ust papierosa. Ale za każdym razem jak sięgał po paczkę, jego ręka cofała się automatycznie. Ryzyko stracenia głosu było silniejsze niż chęć zapalenia.

Ale czuł się lepiej. A przynajmniej tak uważał. Mógł już normalnie mówić i nawet śpiewanie dobrze mu wychodziło.

Dlatego postanowił złamać zalecenia lekarki i kilka dni później wziąć udział w próbie z chłopakami. Ku ich satysfakcji.

Wszystko szło dobrze. Cameron grał na gitarze i czasem dla popisu wygrywał zbyt długie solówki. Jego wzmacniacz ledwo żył, ale jeszcze jakoś dawał radę. Pytanie tylko na jak długo... Biorąc pod uwagę, że Rhett kilkakrotnie zwracał uwagę na dziwne iskry, które z niego ulatywały i dziwny zapach spalenizny.

Rhett wybijał rytm na perkusji. Starał się wykonać nową sztuczkę. Podrzucić pałeczkę w taki sposób, żeby się obracała, a następnie złapać ją w locie. Po kilkukrotnych niepowodzeniach, w końcu mu się to udało.

- Jest! - Wykrzyknął dumny z siebie. - Tygodnie praktyki w się opłaciły!

- Szkoda tylko, że do takich głupot... - Westchnął Cameron, majstrując przy wzmacniaczu z którym znowu zaczęły być jakieś problemy.

Mayson odetchnął zadowolony, że może zrobić sobie przerwę. Za wszelką cenę chciał ukryć przed kumplami, jak bardzo boli go gardło. Przy każdej zwrotce niemal walczył ze sobą, żeby się nie skrzywić. Starał się też zaśpiewać najczyściej jak potrafił. Problemem stanowiły partie, w których jego głos przybierał głośniejszą, krzykliwą formę. W momentach w których darł się niczym demon, czuł jakby jego struny głosowe się rozrywały i krwawiły.

Teraz wypił chyba z pół butelki wody na raz. Nie mówiąc o zapasie, który miał pochowany po kątach.

- Kurwa! - Cameron głośno okazał swoje niezadowolenie.

- Co jest? - Zapytał Rhett.

- Wzmacniacz mi siada. Nie pociągnie do koncertu. - Powiedział blondyn, kręcąc głową. - Mam tylko gitarę elektryczną, więc bez wzmacniacza to sobie mogę najwyżej pobrzdąkać.

- To kup nowy. - Zauważył Rhett.

Cameron spojrzał na niego wściekły.

- Brawo geniuszu! Sam na to wpadłeś, czy ktoś ci pomagał? - Zapytał z ironią. - Widziałem w sklepie nowy wzmacniacz za całkiem dobrą cenę. Niestety mnie na niego nie stać. Gdyby ktoś nie zawalił koncertu i łaskawie się na nim pojawił, to może by było inaczej. Może wtedy by nam uczciwie zapłacili...

Popatrzył wymownie na Maysona. Ten tylko wzruszył ramionami. Wiedział, że przyjaciel go obwiniał.

Cameron prychnął na to pod nosem.

- Coś ty taki małomówny? - Zapytał Rhett.

Mayson zastanawiał się co powiedzieć.

- Nie mam dziś nic ciekawego do powiedzenia... - Mruknął.

Cameron wyciągnął paczkę i odpalił jednego papierosa. Do nozdrzy Maysona dotarł zapach dymu, na co jego organizm gwałtownie zareagował. Zaniósł się kaszlem, który za wszelką cenę starał się stłumić.

Blondyn wyciągnął paczkę w jego stronę. Chłopak pokręcił głową, odmawiając.

- Kiedy rzuciłeś palenie? - Zapytał z kpiną.

- Nie rzuciłem. - Starał się wytłumaczyć. - Tylko po prostu nie mam ochoty.

Nie wiedział ile zdoła wytrzymać.

Cameron zdziwił się i spojrzał na niego podejrzliwie, po czym schował paczkę do kieszeni. Chłopak miał nadzieję, że nie zaczął się niczego domyślać.

- Jak piosenka na koncert? - Zapytał Cam.

Umysł Maysona zaczął pracować na pełnych obrotach.

- Już prawie gotowa. Jeszcze nad nią pracuję. Zostały mi tylko detale. - Skłamał.

Cameron i Rhett byli zaskoczeni.

- Naprawdę? - Zapytał blondyn, omal nie wypuszczając papierosa z ust.

- Widzisz? - Zwrócił się do niego Rhett. - Mówiłem ci, że da radę. A ty w niego nie wierzyłeś.

Chłopak posłał mu mordercze spojrzenie.

- Zamknij się. - Warknął Cam.

- Pokażesz nam tekst? - Zapytał Rhett zaciekawiony.

Mayson poczuł jak oblewają go zimne poty. Nie wiedział, jak dalej ma brnąć w to kłamstwo.

- Nie mam go przy sobie. - Powiedział szybko.

- Tak? - Cameron uniósł brew do góry. - To może nam ją chociaż zaśpiewasz? Chcę wiedzieć pod co będę grał.

Mayson zaczął coraz bardziej panikować. Jego głos ponownie stał się ochrypły. Drapało go w gardle. Opróżnił butelkę wody do końca, ale nie pomogło.

W tym samym momencie zadzwonił telefon Camerona. Mayson był uratowany.

- Halo? - Burknął blondyn do słuchawki.

- Dzień dobry. Mówi Frank Anderson ze Studia Diamond Chord. Czy rozmawiam z Cameronem Forbesem? - Odezwał się głos, po drugiej stronie słuchawki.

- Tak... Proszę chwileczkę poczekać. - Powiedział. Szybko zakrył dłonią telefon. - Dzwoni jakaś babka z ofertą. Zaczekajcie chwilę.

Wyjaśnił chłopakom i pospiesznie opuścił pomieszczenie. Mayson spojrzał na Rhetta, który tylko wzruszył ramionami.

 Tymczasem Cameron był bardzo pochłonięty i podniecony rozmową w drugim pokoju. Rozmawiał ściszonym głosem.

- Jestem dyrektorem studia muzycznego i chciałbym zaprosić wasz zespół na nagranie piosenki w studiu nagrań. Napomknę też, że jestem zainteresowany współpracą. Nie muszę mówić, że wypromowałem wielkie gwiazdy. Zarówno muzyków, jak i tancerzy. Doprowadziłem ich na szczyt i teraz zarabiają miliony. Więc kiedy moglibyście się ze mną spotkać? - Zapytał mężczyzna po drugiej stronie.

- Kiedy tylko panu pasuje! - Odparł chłopak bez namysłu.

- Może za tydzień popołudniu? Będę miał wolne studio. - Zaproponował.

- Tak... oczywiście... dziękuję bardzo... do zobaczenia. - Cameron nie mógł posiąść się ze szczęścia. Właśnie teraz ich kariera ruszy z kopyta.

Blondyn wrócił uszczęśliwiony. To było wyjątkowo dziwne, bo zawsze miał minę, jakby zjadł cytrynę.

- To musiała być bardzo dobra oferta, skoro jesteś taki uśmiechnięty. Albo bardzo miła pani. - Zauważył Rhett. - Dostaniesz nielimitowane rozmowy do wszystkich?

Cameron nie zamierzał im nic jeszcze mówić. To będzie jego pierwszy krok w objęciu roli lidera zespołu. Zrobił coś, co Maysonowi nie udało się od dłuższego czasu. Wystarczyło pogadać ze znajomym i wykonać jeden telefon.

Chłopak zaczął zbierać swoje rzeczy. Łącznie z gitarą i wzmacniaczem, które zaraz miał włożyć do bagażnika swojego samochodu.

- Gdzie idziesz? Nie skończyliśmy jeszcze próby. - Rhett odłożył pałeczki i wyszedł zza perkusji. Sięgnął do swojego plecaka i wyciągnął z niego paczkę chipsów.

- Mam jeszcze coś do załatwienia. Widzimy się jutro. - Pożegnał się.

Coś było nie tak. Zachowanie kumpla mocno zaniepokoiło Maysona. W tyle głowy zaświeciła mu się czerwona lampka. Musiał uważać, jeśli dalej chciał zachować pozycję lidera i uwielbienie fanów. A to znaczyło, że musiał się jeszcze bardziej przykładać do pracy. Bardziej niż zwykle.

- Może wreszcie znalazł sobie dziewczynę? - Powiedział Rhett z pełną buzią.

ZbuntowanyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz