6.

83 9 1
                                    

 Mayson nie pojawił się dzisiaj na próbie.

- Nie rozumiem, dlaczego on znowu to robi... - Naburmuszył się Rhett uderzając pałeczkami w talerze. - Co się z nim dzieje?

Cameron stroił swoją gitarę. Zagrał parę dźwięków. Zdecydowanie potrzebował też nowego wzmacniacza. Niestety, na razie nie było go na niego stać.

Mieli występować dzisiaj w klubie. Nie liczyli na duże tłumy i przez brak weny lidera, musieli wystąpić ze swoimi starymi kawałkami.

Wczoraj odwiózł Maysona do domu. Ani razu się do niego nie odezwał. Chłopak wydawał się być w swoim świecie. A Cameron nie chciał prowadzić z nim rozmowy na siłę. Nie zamierzał zadawać pytań. Widział, jaki jego przyjaciel był wstrząśnięty. Nie chciał wkraczać w jego życie i prywatność. Nie był jednym z tych ludzi.

- Daj mu spokój. Może po prostu ma trudny okres... - Cam starał się go wytłumaczyć.

Rhett był najmniej wtajemniczony w całą sprawę. I to nie było tak, że mu nie ufali. Po prostu on... Miał dosyć inne patrzenie na pewne sprawy. Mayson, gdyby chciał to by mu powiedział. Ale Cameron uparł się aby mu o tym nie mówić.

- On ma trudny okres cały czas! Mam dosyć jego humorków! Może jeszcze będziemy musieli grać bez niego?! - Rhett odłożył pałeczki na bok. Bardzo rzadko zdarzało się tak, by ten chłopak był zirytowany.

- Uspokój się. - Cameron był zaskoczony.

- Nie! Denerwuje mnie to, że cały czas nas olewa dla tej Victorii! - Oznajmił Rhett. - Jesteśmy zespołem!

Cameron parsknął śmiechem. Więc on myśli, że... Z drugiej strony, niech tak myśli. Nie będzie go wybijał z błędu.

W odpowiedzi pokręcił tylko głową i wrócił do swojej gitary. Trzeciej po psie i samochodzie miłości jego życia.

Nie miał zamiaru rozmawiać o tej dziewczynie. Doskonale wiedział, co to za jedna. I brzydził się nią w każdym calu.

- Tak w ogóle to co z piosenką otwierającą koncert? - Zagadnął perkusista.

- Pragnę ci przypomnieć, że to ty nas w to wpakowałeś geniuszu! - Warknął Cameron.

- Posłuchaj, w naszym wypadku musimy się łapać wszystkiego by zdobyć sławę! - Odparł chłopak.

- A czy gdyby nam proponowali występ w domu spokojnej starości, to też byś się zgodził?! - Cameron pienił się ze wściekłości. Naprawdę nie uśmiechał mu się występ za darmo.

- Tak. - Przytaknął uśmiechając się brunet.

- Ty miałeś jakieś komplikacje przy porodzie? - Zapytał Cameron.

- Mama uważa, że trochę za długo się rodziłem... - Zamyślił się chłopak.

- Jak ja ci zaraz przywalę w ten pusty czerep... - Blondyn pokręcił głową załamany. - Menadżer amator się znalazł.

Cameron kazał chłopakom od sprzętu jeszcze raz sprawdzić oświetlenie i nagłośnienie. Potem podszedł do baru i zamówił sobie coś mocniejszego. O tej porze nie było nikogo. Zresztą, i tak klub był teraz zamknięty dla pozostałych. Przynajmniej na czas próby chłopaków.

Rhett zaraz dosiadł się obok niego.

- Będziesz teraz pił? - Zapytał.

- Nie, wróżyć z fusów będę. Jestem cyganką. Za dwadzieścia dolarów wywróżę ci przyszłość. - Bąknął.

Rhett bez zastanowienia dał mu pieniądze.

- I jak? Widzisz moją przyszłość? - Zapytał zaciekawiony.

ZbuntowanyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz