Patrząc w gwiazdy .

175 32 24
                                    

Ze starego pudła na strychu wygrzebałem moją dawną dziecięcą zabawkę. Przetarłem ją ręką. Niewielka, dziecięca lornetka, oblepiona naklejkami - gwiazdkami.
Taka niepozorna rzecz, a napłyneły wspomnienie. Nie wiem kiedy a znów byłem tym chłopcem.

Nie pamiętam kiedy się to zaczeło, miałem chyba pięć lat.  Co noc, gdy rodzice myśleli, że śpię patrzyłem w gwiazdy. Po cichu wstawałem z łóżka, odsuwałem zasłonki i patrzyłem w niebo. Moja tajemnica została odkryta, gdy pewnej nocy spadłem z parapetu. Zderzenie z podłogą nieźle bolało.

- Wytłumaczysz mi dlaczego w środku nocy muszę cię zbierać z podłogi? - zapytał mnie tata, gdy na rękach niósł mnie do łóżka.
- Patrzyłem na gwiazdy.
Zaśmiał się i przykrył mnie kołdrą.
- Następnym razem uważaj.

Upadek mnie nie zniechęcił. Kolejnej nocy też siedziałem z nosem przy szybie.
- Od godziny powinieneś spać Luke. - do pokoju wszedł tata i zapalił światło.
- Nie chcę spać. Chcę patrzeć na niebo.
Ojciec spojrzał na mnie i podszedł do okna.
- Lepiej się patrzy, gdy otworzysz okno.
Odsunąłem się i tata otworzył okno. W pokoju zrobiło się zimniej. Znów spojrzałem w niebo. Miał rację. Niebo stało się piękniejsze. Ciemność była głębsza, gwiazdy liczniejsze i migotały jeszcze jaśniej.

- Tato opowiesz mi coś o gwiazdach? - zapytałem ziewając.
Zaśmiał się i przytulił mnie.
- Sam niewiele o nich wiem ale  postaram się opowiedzieć ci wszystko co o potrafię. Ale jutro.
- Nie! Chcę teraz! - zapiszczałem.
- Teraz idziesz spać. - tak jak poprzedniej nocy wziął mnie na ręce i zamknął okno.
Wśliznąłem się do łóżka. Spojrzałem jak wychodzi. Tamtej nocy zaczeła się nasza wspólna pasja. Patrzenie w gwiazdy.

Uradowany wbiegłem do domu. W rękach ściskałem jakąś książeczkę dla dzieci o kosmosie.
- Tato! Patrz co mam! - krzyknąłem, gdy zobaczyłem go w kuchni.
Po szkole mama zabrała mnie do biblioteki. Co prawda nie umiałem wtedy jeszcze czytać ale nalegałem na to.
- Poczytasz mi?

Pewnej ciepłej wiosennej nocy zabraliśmy z domu koc i rozłożyliśmy go na trawniku w ogródku. Nasze wspólne nocne obserwacje gwiazd trwały kilka miesięcy. Nauczyłem się rozpoznawać niektóre gwiazdy i konstelacje. Cieszyłem się z tego, że razem z tatą mam jakąś wspólną pasję. Czas wtedy z nim spędzony był dla mnie najszczęśliwszy.

Na szóste urodziny tata podarował mi lornetkę. Bardzo się z niej cieszyłem. Marzyłem wtedy, że dzięki niej wypatrze jakąś nową, nieznaną planetę. Rodziców to bawiło a dla mnie było spełnieniem największego marzenia.

Trzymałem go za rękę idąc przez park. Mimo późnej pory miejsce to tętniło życiem. Tata obiecał mi, że tej nocy zobaczę coś niezwykłego. Była to noc spadających gwiazd. Wspieliśmy się na najwyższy pagórek.
- Tato czy gdy ludzie umierają to zamieszkują wśród gwiazd?
Ojciec spojrzał na mnie zdziwiony.
- Dlaczego o to pytasz?
- Babcia mówiła, że ludzie idą wtedy do nieba i na nas patrzą. A jak patrze w gwiazdy to myślę, że tam też ktoś jest.
- Może. - zastanowił się - Nikt nie wie co się wtedy z nami dzieję. Kiedyś każdy z nas się o tym przekona.
- Ale ty będziesz zawsze przy mnie?
- Zawsze a gdy przyjdzie czas to będę czuwał nad tobą tam z góry.
Po jego słowach niebo przecieło kilka spadających gwiazd. Nigdy już nie wracałem pamięcią do tamtej rozmowy. Tematy przemijania zostały zastąpione radością i wspomnieniami cudownej nocy.

Pewnej nocy obudził mnie dźwięk telefonu. Wystraszony usiadłem na łóżku. Musiałem zasnąć czekając na tatę. Pobiegłem do mamy. Czułem, że coś jest nie tak. Zastałem ją zapłakaną w salonie.
- Czemu płaczesz mamo?
Nic nie powiedziała tylko mnie przytuliła.
- Gdzie jest tata? - oczy zaczeły mi się wypełniać łzami.
- On - zamilkła na chwilę - już nie wróci...

Od śmierci ojca, kilkanaście lat temu, ani razu nie patrzyłem nocą w niebo. Czasem, gdy zdarzało się, że zerknąłem na księżyc czy gwiazdy tęsknota wracała. Bolało mnie to, że go nie ma. Straciłem wtedy część siebie.
- Luke? - wołanie mamy z dołu otrzeźwiło mnie.
Zamrugałem oczami. Byłem na strychu. Nie wiem po co tu przyszedłem. Zbiegłem szybko. Zamknąłem się w swoim pokoju. W ręce nadal ściskałem starą lornetkę.

Może to ręsknota lub wspomnienia. Coś kazało mi spojrzeć tego wieczoru przez okno. W górze zza chmur wyglądał księżyc. Żadnych gwiazd.
- To głupie. - powiedziałed do siebie i zabierając kutrkę wyszedłem z domu.

Przez jakiś czas szwędałem się po mieście aż nogi poniosły mnie do parku. Różnił się od tego, który pamiętałem z dzieciństwa. Znalazłem drogę i wspoąłem się na ten sam pagórek co kiedyś z ojcem.

- Znalazłem ją dziś na strychu - z kieszeni wydobyłem lornetkę - I wszystko do mnie wróciło. Nasza wspólna pasja. Pamiętasz tato? - spojrzałem w niebo z nadzieją, że mi odpowie.
- Ja wiem, że tam jesteś. Tam w górze. Tak jak mi obiecałeś jesteś przy mnie. - głos mi się łamał i pierwsza łza spłyneła po policzku.
Nikt mi nie odpowiadał ale ja słyszałem. Słyszałem jego głos. Ten sam, który pamiętałem. Spokojny, wesoły i pełen życia. Głos kogoś kogo mi brakowało.

Tą noc spędziłem w parku. Położyłem się na trawie. Chmury odpłyneły i wyjrzały gwiady. Zastanawiałem się skąd mnie obserwujesz. Znając ciebie zapewne była to najjaśniejsza gwiazda tamtej nocy. Dzięki temu, że znów odważyłem się to zrobił stałem się szczęśliwszy. Tamten mały, rozmarzony i radosny chłopiec wrócił. Jego tata odszedł a on dorósł ale w środku nigdy się nie zmienił. To ty nauczyłeś mnie patrzeć w gwiazdy i mieć nadzieję, że kiedyś znów się spotkamy.
A lornetka znów stała się przydatna. Może niedługo kupię sobię teleskop? Taki o jakim wsólnie marzyliśmy.

Odległa Galaktyka , czyli Dziobak tworzy  ❤Where stories live. Discover now