Rozdział 19.2 No przecież mówię! Błyszcząca!

4.7K 285 9
                                    


Perspektywa Sky :

Gdy rozmowa z mamą Nathana dobiegła końca ja wróciłam do pracy. Przez resztę zmiany starałam się omijać pokój w którym leży narzeczona Nathana. Nie miałam po prostu ochoty na konfrontacje z nią i .. nim.

Po tym jak powiedziałam komuś z jego rodziny że Theo jest jego synem poczułam ulgę. Mam tylko nadzieję że  Pani Black nie powie temu nikomu. Ale w sumie kiedyś i tak sie dowie.. pytanie tylko czy wcześniej czy pózniej.

Gdy skończyłam zmianę w szpitalu udałam się do pracy. W pracy było spokojnie no oprócz tego że jeden natrętny klient starał się wyciągnąć odemnie numer telefonu. Nie pomogło nic. Wkońcu szef mi pomógł i dosłownie wyrzucił natretnego typa.

Po tym zdarzeniu niecałe 30 min później szef wręczył mi klucze od lokalu i kazał go zamknąć i iść do domu. Podobno jakaś pilna sprawa rodzinna.

Ja oczywiście nie dyskutowałam. Bo kto by dyskutował lub spinał się o wolne popołudnie które może spędzić z swoim dzieckiem /rodziną? No ja napewno nie.

Jak możecie się domyślić uprzątnięcie lokalu i zamknięcie go nie zajęło mi długo. Sprzątałam wręcz błyskawicznie ciesząc się że będę miała szansę aby spędzić to po popołudnie z rodziną.

Gdy wyszłam z pracy moją uwagę przykół sklep z fast food em. Nie jadamy często w Mc Donald's bo staramy się odżywiać jak najzdrowiej jednak czasami można zjeść coś miej zdrowego prawda ?

Z tą myślą weszłam do środka. Dla mojego synka wzięłam zestaw happy meal jednak dokupiłam nugetts bo on je kocha. Dla mnie wzięłam cole i chickenburgera a dla Roberta Big maka i cole.

Obładowana rzeczami z Mc Donald's weszłam do autobusu. Jechałam już kilka stacji gdy zauważyłam że do autobusu weszła kobieta w zaawansowanej ciąży. Rozglądnęła się  za miejscem wolnym jednak gdy go nie znalazła westchęła i złapała się metalowej belki nad głową.

-Proszę pani!- podniosłam lekko głos aby kobieta mnie usłyszała. Ta odrazu spojrzała na mnie pytającym wzrokiem -Prosze..- wstaję - proszę usiąść . Ja i tak za niedługo wysiadam - uśmiecham się do kobiety.

Ta odzwajemnia uśmiech a w jej oczach widzę wdzięczność.

-Dziękuję pani bardzo - uśmiecha się siadając na miejsce na którym przed chwilą siedziałam.

Dalsza droga autobusem nie przyniosła żadnych niespodzianek. Wyszłam na mojej stacji i kieruje sie w stronę domu.

-Część moi chłopcy!- weszłam do domu z tym okrzykiem. Widok jaki zastałam był zabawny. Chłopacy owinieci folią aluminiową z drewnianymi mieczami. No cóż teraz wiem dlaczego nigdy nie ma u nas foli aluminiowej.

-Co wy robicie ?- śmieje się.

-Mamuś jestem Rycerzem!- śmieje się Theo.  -W błyszczącej zbroi!-

-A to nie była lśniąca ?- pyta Robert.

-No przecież mówię! Błyszcząca!- tupie nogą Theo a ja i Robert zaczynamy się śmiać.

-Kochanie.. błyszczy brokat. Zbroja może być lśniąca- tłumacze mu.

-Ale na mojej zbroi jest brokat więc lśni- uśmiecha się.

-To nie brokat skarbie. To folia aluminiowa. - uśmiecham sie.

-Ooo a dlaczego to tak się błyszczy mamooooo?- pyta.

-Kochanie to słońce odbija i mamy wrażenie jakby błyszczała ale nie błyszczy. A tak apropo.. to kto wymyślił tą zabawę w rycerzy co ? Kto wymyślił by wziąść folię alumioniową ?- zakładam ręce.

Wtedy to co zaczęli mówić nie zrozumiałam bo po prostu się przekrzykiwali. Theo mówił coś że tata a Robert że Theo. Przysięgam wychowuje 2 dzieci.

-Dobra nie pytam..- śmieje sie. -Ale najpierw mam jedzenie.. z Mc Donald's- mówię śmiejąc się. To podobało im się jeszcze bardziej. Gdy skończyliśmy jeść zgobnie stwierdziliśmy że jesteśmy jeszcze głodni.
-Kto chce spagetti ?- pytam moich chłopców. Gdy to usłyszeli ich oczy się zaświeciły.

- Z kolorowym makaronem?!- pyta Theo.

- Z kolorowym... makaronem ?- pytam zaskoczona.

-Tak kolorowym makaronem.- uśmiecha się Robert.

-Coś ty mu naopowiadał ? Nie ma kolorowego makaronu- kręcę głową.

-Ale... można taki zrobić- uśmiecha się Robert.

-Ah tak ? A jak ?- pytam zakładając ręce. 

-Choodź. Pokaże Ci. Ugotuj sos a my zrobimy z Theo resztę- bierze chłopca na ręce i biegnie z nim do kuchni.

Kręcę głową i idę za nimi. Robert wyciąga makaron do spagetti i wstawia pól garnka wody którą soli.

-Nigdy nie wlewa się oleju do wody. Wtedy sos nie będzie sie trzymał na makaronach- tłumaczy niczym prawdziwy włoski ekspert Robert.

-To ja tu gotuje panie Italiano- kręcę głową i wyciąga mięso mielone i wbijam w nie jajko.

-Opowiadałem Ci że mam włoskie korzenie ?- śmieje sie Robert przykrywając garnek wodą. Theo siedzi grzecznie przy stole i czeka aż będzie mógł coś zrobić. Zajęty jest tabletem. Moim jak można się spodziewać. Gra w swoją ulubioną grę. Jest to gra wyścigowa która jest od 0 lat wiec może w nią grać. Zwracam na to uwagę aby moje dziecko robiło to co jest legalne.

Do miski z moją mielono jajeczną mieszanką wsypuję tartej bułki i wlewam trochę wody oraz przyprawy. Gdy juz dobrze wszystko wymieszałam włorzyłam to na patelnie i drewnianą łyżką zaczęłam mieszać aby masa nie przypaliła się za bardzo.

W tym czasie Robert włożył już cały makaron nie łamiąc go bo makaron pod wpływem wody zmięknieje i sam opadnie. Nie ma konieczności łamania go.

-Dobra a teraz gotowa do zrobienia masy na kolorowy makaron ?- uśmiecha się Robert. W sumie jestem bardzo ciekawa co wymyślił. Nigdy nie widziałam kolorowego makaronu.

-Jakie chcesz kolory synek ?- pyta chłopczyka.

-Niebieski... i - mały chwilę sie waha - mamuś a jaki jest twój ulubiony kolor ?- pyta.

-Niebieski skarbie- uśmiecham sie.

-A twój tato ?- pyta wyczekując odpowiedzi Roberta.

-Mój ? Zielony- odpowiada mu.

-To chce niebieski i zielony!- uśmiecha się szeroko. Że go nie bolą poliki od uśmiechania sie tak szeroko.

-Dobrze. To przynieś 2 miski- mówi Robert. Podnoszę brew. Co on kombinuje.

Chłopiec bardzo chętnie i szybko przynosi to o co prosi go Robert. Mężczyzna wlewa do miseczki wodę po czym wyciąga barwniki  spożywcze. Zaczynam rozumieć co chce zrobić.

Robert zabarwia wodę barwnikami i uśmiecha się - teraz tylko ugotujemy makaron i włożony go tu do środka na 15 min. Zabarwi się na ten kolor a Theo bedzie miał zabawę przy jedzeniu-

-No cóż masz racje. Uwielbia kolorowe rzeczy.- zaczynam jednak mój synek mi przerywa

-Uwielbiam ! Niebieskie zielone żołte!- uśmiecha się.

-Wiem że uwielbiasz synku - uśmiecham się do niego a potem przeskakuję wzrokiem na Roberta i mówię do niego-  Idź odsadź makaron i zafarbuj go bo nie mamy czasu.. jesteśmy głodni!- śmieje się.

-Kobieto ty tego sosu lepiej pilnuj!- śmieje się chłopak.

-No przecież pilnuje !- śmieje sie i mieszam lekko przypalone mielone.

Miałam nadzieję na spokojny dzień z rodziną... czy będę mogła taki mieć ?

************************************
Taadammm Rozdział 19!♡

Kto tak samo jak ja uwielbia Theo ? Ten chłopiec jest do wycałowania ❤

Co może przeszkodzić Sky w spędzeniu czasu z rodziną ?

Zapraszam!♡

#1045

2/?

Po prostu zostań mała ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz