Rozdział 20.2 Ten list dostałem od "ciebie "

5.2K 331 14
                                    

Perspektywa Sky :

Po tym jak podsmarzyłam mięso i wlałam na patelnię przecier pomidorowy doprawiłam wszystko. W tym czasie Robert odcedził już makaron który się moczy już w kolorowej wodzie.

Minie kilka minut zanim makaron sie zafarubuje wiec wspólnie z Theo zaczęliśmy grać w " chińczyka " oczywiście dawaliśmy małemu wygrać.. bo kto nie lubi widzieć uśmiechu na twarzy swojego dziecka? A Theo bardzo się cieszył jak mógł mnie lub Roberta wyrzucić z pola.

-Mamo oszukujesz!- mówi Theo gdy to ja wyrzucam go z pola.

-Nie skarbie. Mama nie oszukuje. Wyrzuciłam 4 oczka i dokładnie tyle przeszłam. - uśmiecham się.

-Ale mamuś nie musisz mnie wyrzucać.. przecież możemy się podzielić tym jednym polem- patrzy na mnie przerażony że go wyrzucę.

-Tak ? A jak mamusie wyrzuciłeś to nie mogliśmy podzielić sobie tego pola ?- pytam z pobłażliwym uśmieszkiem.

-No bo jak ja pierwszy jestem na tym polu to ono automatycznie jest moje. I ja wygrałem !- śmieje się.

-Co ? Od kiedy ?- wtrąca się Robert.

-Widzisz ? Mam wszystkie 4 pionki w budce!- cieszy się Theo.

-Jak to moźliwe ? Dopiero zaczęliśmy a ty nie miałeś żadnego w budce.. oszukiwałeś mały rozrabiako!- śmieje się i zaczynam łaskotać synka który zaczyna piszczeć i śmiać sie.

-Nie mamuś nie proszę!-śmieje sie. Wkońcu się nad nim lituję i przestaję go łaskotać. Jest cały czerwony na twarzy od śmiechu jednak uśmiechnięty.

-Co wy na to aby sprawdzić nasz wyjątkowy makaron czy się zafarobował ?- pyta nagle Robert.

-Tak! Tato ja sam !- krzyczy Theo i biegnie do misek z makaronem.

Instynkt który mam odkąd dowiedziałam się że jestem w ciąży odrazu każe mi tam iść i mu pomóc no najmniej ustać przy nim i patrzeć jak to robi jednak silne ramiona Roberta który mnie przytrzymuje uniemożliwiają mi to.

-Nie Sky. On umie sam. Zaufaj uwierz potrafi to zrobić. Nie jest już małym chłopcem- uśmiecha się i wskazuje palcem na Theo.

Patrzę jak chłopczyk wyciąga z szafki sitko do makaronu i wstawia je do zlewu. Zaraz potem podchodzi do szafki na której stoją miski z makaronem i najpierw bierze jedną którą przenosi obok zlewu a potem wraca się po drugą.

Wstrzymuję oddech gdy to widzę. No przecież ta miska jest szklana! Może mu upaść i on może się pokaleczyć!

Gdy mój synek podnosi miskę ponawiam próbę aby do niego podejść jednak i tym razem Robert mi przeszkadza.

-Nic sie mu nie stanie. To tylko makaron. Makaron z zimnej wody. Uspokój się kobieto. On nie jest małym chłopcem- głaszcze mnie po poliku.

To co we mnie uderzyło było niespodziewane. Mój synek idzie w tym roku do szkoły. Nie będzie już małym dzieckiem. Dorasta. Pewnie niedługo skończy szkołę.. wyprowadzi się, znajdzie dziewczynę. Założy rodzine.. może będzie studiować.

Półprzytomnie przez moje wyobrażenia widzę jak Theo wlewa najpierw jedną zawartość miski do sitka a potem drugą. Na koniec płócze wszystko zimną wodą.

-Mamuś widzisz! Umiem!- uśmiecha się polazując dumny na sitko pełne makarony.

Wruszam się na tą scenę. Mój chłopczyk jest taki dumny z siebie. Czuję jak po moich polikach płyną łzy . Podchodzę do mojego synka i patrzę na niego. Moje oczy skanują każdy centymetr jego ciała a umysł zastanawia się kiedy on mi tak szybko wyrósł.. przecież był takim małym dzieckiem..

Podnoszę wzrok i spotykam się z jego oczami. Identyczne jak u Nathana. Uśmiecham się na ten widok. Niezaprzeczalnie na pierwszy rzut oka można stwierdzić że to jego syn.

-Mamuś ja zrobiłem makaron a ty sos.
Jemy ? Jestem głodny!- kładzie mi dłoń na poliku.

-Tak bardzo cię kocham Theo- przytulam uśmiechniętego po uszy Theo.

-Mamuś ja też cię kocham.. ale jestem głodny. Chodźmy wreszcie jeść!- bierze mnie za rękę i prowadzi do jadalni.

Zauważam że makaron i sos stoją już na stole a Robert siedzi przy nim z uśmiechem. Jak długo to wszystko trwało że Robert zdążył wszystko przenieść i przygotować a ja nawet tego nie zauważyłam? Jednak jestem mu wdzięczna że pozwolił nam mieć chwilę sam na sam. Jak matka z synem. Brakuje mi tego.

-Zobacz jak ładnie Theo zmieszał makaron.. jaki kolorowy!- chwali Robert mojego synka.

-Dziękuje! Lubię taki tato.- uśmiecha się Theo - nie lubię gdy jest zbyt ponuro. Trzeba się cieszyć- chłopczyk wkłada rękę w środek sitka i wyciąga porcję dla siebie po tym przekłada sobie na talerz.

-Chcesz też nalać sobie sam sos ?- pytam patrząc na niego z uśmiechem.

-A mogę ?- jego oczy aż błyszczą. Kiwam głową na tak na co on odrazu bierze w ręce sosierke. Obserwuje uważnie jak zanuża przyrządzenia w gorącym sosie i modlę się aby sie nie poparzył. Moje proźby zostały wysłuchane bo po 2 sosjerkach Theo odkłada narzędzie.

Przyszła kolej na mnie i muszę przyznać że ten kolorowy makaron w połączeniu z sosem wygląda niecodziennie jednak smakuje bardzo dobrze.

Po chwili gdy talerz Theo jest już pusty a on nakłada sobie dokładkę przerywa nam drzwonek do drzwi.

-Otworzę- mówię i wstaję od stołu.

Kieruję się w stronę drzwi które po chwili otwieram. Jakie jest moje zdziwienie gdy za nimi stoi Nathan.

-Co się stało ?- pytam.

-Pisałaś ten list ?- pyta wymachiwując przed moim nosem jakąś kartką papieru.

-Pokaż - wyrywam mu ją - tak jest znacznie lepiej wiesz wybacz jednak nie umiem czytać przez coś i muszę to widzieć-

-To list. Ten list dostałem od "ciebie "- robi w powietrzu cudzysłów przy słowie " ciebie "

Moje serce staje. Ostrożnie otwieram list i najpierw się mu przyglądam. Schludny charakter pisma jednak ja mam je bardziej koślawe. Zaczynam czytać co tam pisze i marszcze brwi. Ja nie używam takiego słownictwa.

-Nie pisałam tego. Moje pismo jest dużo bardziej koślawe od tego a na dodatek nie używam takiego słownictwa- oddaje Nathanowi list.

-Masz jeszcze ten odemnie ?- pyta.

Marzszczę brwi zastanawiając się.
-Może... ale nierozumiem po co Ci to wszystko. Myślałam że wszystko wyjaśliliśmy- mówię.

-Mówisz że nie pisałaś tego listu a ja przysięgam że nie pisałem drugiego listu który dostałaś. Pokaż mi ten list- mówi.

-Chodź- zabieram go na strych. Tam w kartonowym pudle znajduję to co szukałam i po chwili podaję mu to.

Chłopak najpierw w spokoju skanuje cały list by potem marszczeć brwi przy czytaniu.

-Nienapisałem tego.. to zbyt oficialne- mówi.

-Dlaczego miałabym Ci w to uwierzyć ? Uwierzyć w to co mówisz ?- zakładam ręce.

- Nienapisałem tego. - kręci głową

************************************

Taadammm Rozdział 20!♡

Theo dorasta i co chce zrobić Nate ?

Zapraszam!♡

#1025

3/3 .. niezapowiedziany maraton.. koniec😊

Po prostu zostań mała ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz