Rozdział 25.2 Sky.. bądź silna. Dla siebie.. i dla Theo.

5.1K 345 19
                                    

Perspektywa Sky :

Nathan zaparkował zaraz przy wjeździe. Gdy wyszedł z auta zauważyłam jak jego oczy się zaświeciły. No tak.. to jego świat.

-Chodź... zanim pójdziemy do tego gostka chce Ci coś pokazać - uśmiecha się i łapie mnie za rękę.. o matko. Po raz pierwszy od lat.. łapie mnie za rękę.. a to uczucie jest niesamowite.

Chłopak ciągnie mnie jednego z "domków" . Nawet nie zapukał. Po prostu wszedł jak do siebie. Mężczyźni w środku najpierw spojrzeli na niego niepewnie jednak potem churem wykrzykneli "Nathan!" I wręcz podbiegli do niego. Chłopak o dziwo mocno przytulił mnie do siebie bo gdyby nie to pewnie by mnie staranowali.

Gdy mężczyźni chwilę pogadali z Nathanem każdy z nich zajął się poprzednim zajęciem.

-Chodź Sky.. patrz- ciągnie mnie na koniec domku. Jest tam jedno pościelone łóżku.
-Wydaje sie jakby to było wczoraj - mówi. Już rozumiem.. to jego łóżko.

-Nie ma nikogo tu ?- pyta chłopaków.

-Jest ale siedzi na dywaniku u pułkownika!- odkrzykuje jeden z nich.

-Patrz Sky. To wyryłem w dzień po pojechaniu z domu. Gdy odkryłem że cię nie ma - wskazuje na napis na drewnie. "Gdy wchodzę do pokoju to już nie jest tak samo. Wciąż jest twój zapach lecz Ciebie mi zabrano." Ogłasza napis na drewnie.

W moich oczach stają łzy gdy to czytam. Wiem co ma na myśli jednak to nie była przecież moja wina.

-Nathan.. to nie była moja wina.. ten list i no..- wacham się.

-Tak wiem.. dlatego teraz idziemy to wyjaśnić- mówi i łapie mnie znowu za rekę wyprowadzając z tego domku. Przechodzimy przez całą bazę aż do końca.

Na końcu jest widocznie lepiej zbudowany domek. Nathan mocniej ściska moją dłoń ( którą nadal trzymał przez cała drogę ) i wchodzi do środka bez pukania.

-Ile razy mam powtarzać ...- krzyczy głos w środku aż się wzdrygam jednak Nathan nie okazuje strachu. Śmiało podchodzi bliżej. Mężczyzna za biurkiem wytrzeszcza oczy na jego widok. -Nathan Black.. nie sądziłem że cię jeszcze tu spotkam. Gdy mówiłeś ostatnim razem że odchodzisz sądziłem że na poważnie. A teraz stoisz przedemną w mundurze..i kim jest ta dziewczyna ? -

-Bo odeszłem. Mundur przydał się do wejścia tu. To Sky- mówi przytulając mnie lekko. -Wie pan panie pułkowniku ? Po tym jak kazał mi pan podpisać zgodę na zerwanie umowy.. mimo że misja była łatwa. Po kilku dniach wróciłem do domu prawda ?- uśmiecha się ironicznie. -Tam znalazłem list od Sky gdzie ona napisała że ze mną zrywa że jest w ciąży z innym. Kilka miesięcy później Sky dostała list odemnie że jestem z Leoną. Co jest jeszcze bardziej śmieszne to dzięki leonie poznałem Evie.. niby przypadkiem. Nie sądzi pan że to dziwne ? A zupełnie to że ma pan zdjęcie Leony i Roberta na biurku a w liście Sky pisało że oświadczyłem się leonie w wojsku i tu chce zostać mimo że odeszłem. Mało tego. Porównałem pismo z listu do pisma Leony i zgadza się w 100% z listem który dostała Sky a u mnie we 100% z listem który dostałem ja zgadza sie pismo Roberta.  Zabawne prawda -

Zauważam zdjęcie Leony i Roberta na biurku mężczyzny. Jest ubrana w żółtą sukienkę w czerwone kropki i uśmiecha się słodko. Natomiast on ma na sobie zwykłe jeansy i jest bez bluzki.

-Nie wiem o czym mówisz.. najlepiej gdybyś stąd wyszedł- mówi pułkownik.

- A więc jednak miałem racje! - krzyczy Nathan.

-Leona jest moją córką tak ! A Robert jej przyrodnim bratem! No i co z tego!- krzyczy pułkownik. -wynoście się! Oboje! Nigdy nie zasługiwałeś na moją Leosię! Nie wiem co ona w tobie widziała a ty..- patrzy na mnie z obrazą - jesteś tak obrzydliwa że nie wiem jak możesz sie podobać Robertowi. Wynosić się a ty Nathan możesz tu nie wracać!- krzyczy.

Czuję jak Nathan łapie mocniej moją dłoń poczym wyprowadza z tego chorego miejsca. Nie mogę uwierzyć.. wychodzi na to że Robert i Leona ukartowali wszystko a ich tata im w tym pomógł.

-Chodź Sky.. spokojnie- szepcze mi chłopak na ucho jednak ja nie daje rady iść. Jestem w tak wielkim szoku że nie zauważyłam nic wcześniej że aż mnie to boli. Chłopak więc bierze mnie na ręce i wnosi do auta.

-Sky.. spójż na mnie.. - mówi Nathan i zmusza abym spojrzała. -Ja wiem to trudne.. on cię oszukał jednak nie możesz pokazać słabości.. on tego oczekuje a ty nie możesz tego pokazać... znaczy nie oczekuję bo nie wie że ty już wiesz jednak.. Sky.. bądź silna. Dla siebie.. i dla Theo. - kładzie mi dłoń na poliku.

-Nathan.. ale to jest wszystko takie dziwne.. to niemożliwe po prostu - szepczę.

-Zapytaj się go jak będziesz w domu. Nie może cię już okłamać. Znasz już prawdę. - uśmiecha się lekko.

Tego że wyjechaliśmy z terenu wojskowego nawet nie zauważyłam. Przed nami rozwijała się prosta droga. Nawet nie mówiliśmy nic do siebie. Każdy z nas był przejęty swoimi myślami. Gdy pomyślę że jest możliwe że to wszystko było po prostu ukartowane.. to chce mi się płakać bo .. mimo że przyznam szczerze nie kocham Roberta to i tak w pewnym stopniu się do niego przyzwyczaiłam.. i Theo też. Mój synek się do niego przyzwyczaił.

Dotyk na dłoni budzi mnie z moich myśli. Rozglądam się jednak nadal jedziemy. Tylko Nathan dotknął mnie aby wyrwać mnie z swoich myśli. Pewnie dalej byłabym pogrążona gdyby nie on. Chłopak nagle odrywa rękę i podkręca głośność w radiu.

W Radiu leci piosenka DJ Decibel - Zostaje z tobą. Jest to spokojny utwór który zaczyna mnie uspokajać. Wtedy poczułam znowu dotyk na dłoni lecz gdy chciałam się zapytać Nathana co to ma znaczyć ten zaczyna śpiewać.

"Przeżyłem z tobą bardzo dużo jeszcze więcej czeka.
Nie dorosłem wogóle dalej jestem ten sam dzieciak,
lobuz cię kocha weź go przytul ucałuj.
Nie pozwół czekać bo on cie kocha na zabój,
na śmierć do ostatniej kropli krwii.
Dla ciebie sciągnę słonce i nie zmieni tego nikt,
każdy sie kocha w twojej duszy
a szczególnie ja taki mały, brzydki, głupi.
Najszcześliwszy na całej tej kuli
wiosna, lato, jesień, zima brzydal nie przestaje mówić.
O tobie i o tym czuje
co rozpala jego serca kto to taki już rozumiesz.
Kochanie dziekuje Ci za cierpliwość
za miłość, tajemniczość, za bliskość za wszystko,
za to czego umiem wypowiedzieć,
bo nie znam słów które opiszą to spojrzenie.."

Tak.. dla mnie to też nowość. Nathan śpiewa.. jednak zrobił to tak pięknie że w moich oczach pojawiły się łzy. Ta piosenka tak bardzo nas opisuje.. on był moim łobuzem... takim małym brzydkim głupim łobuzem.

-Dlaczego to zaśpiewałeś ?- pytam go gdy znowu przycisza piosenkę.

-Przecież wiesz dlaczego.. to piękna piosenka jest..- uśmiecha się.

-Ale nie zaśpiewałeś jej dlatego- mówię. -Musiał być ku temu inny powód-

-No cóż, tak wyszło, czasami tak jest, serce przestaje bić tak jak powinno, sama to wiesz.- mówi na co podnoszę brew.

-Co ty to na poczekaniu wymyślasz ?- uśmiecham się.

-Może...- śmieje się i kręci głową.

To niesamowite że mimo rozłąki mimo tylu lat...nadal się rozumiemy. Ja nadal coś do niego czuję.. tak myślę. Cieszę się gdy go widzę i cieszę się gdy jest szczęśliwy.. czy to miłość ? Nie wiem..

************************************

Taadamm Rozdział 25!♡

No cóż... od pułkownika nie dowiedzieli się nic jasnego... to będzie w następnym Rozdziale 😏

Zapraszam !♡

#1177

Po prostu zostań mała ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz