Wyszedłem z dobrze znanej mi już willi i zacząłem iść przed siebie. Na piechotę miałem daleko do domu, postanowiłem zadzwonić do Wieprza bo zagląda do mojego dziadka, kiedy pracujê i jako jedyny wie co tak naprawdę robię. Może nie zawsze jestem dla niego miły, ale jestem mu wdzięczny, że nie powiedział prawdy dziadkowi i jeszcze pomaga mi przy opiece nad nim.
Jest zimno, więc zacząłem iść trochę szybciej. Za trzecim razem Katsuki odebrał.
- No wreszcie kurwa już myślałem, że nie odbierzesz. Co z dziadkiem? - zapytałem już lekko zdyszany.
- Yy... Dobrze tak... Wszystko dobrze.. - odpowiedział mocno zdyszanym głosem.
- Co jest?
- N-nic.. A co? - zapytał jakby nie wiedział o co mi chodzi.
- Co robisz, że tak dyszysz idioto? - zapytałem wściek³y.
- No... Biegałem bo...trochê sie odzwyczaiłem...
- Jesteście obrzydliwi wiesz o tym prawda? - zapytałem z nieukrywanym obrzydzeniem w głosie.
- Masz szczęście, że już skończyliśmy Yurio.
- Oblechy. Idę do ciebie, jak nie będzie jedzenia to inaczej pogadamy - powiedziałem i rozłączyłem się. 15 minut póniej stałem już pod jego domem. Tym razem zadzwoniłem 10 razy dzwonkiem bo wiem, że go to denerwuje, a nie chciało mi się grzebać w plecaku żeby znaleźć klucze. Otworzył mi w samej koszulce i bokserkach a na kanapie zauważyłem siedzącego w samym, zdecydowanie zbyt krótkim szlafroku, Victora.
- Heeej Yuraćkaa! - wykrzyknął siwow³osy i podbiegł do mnie zamykając mnie w szczelnym, odcinajacym oddech, uścisku.
- Zostaw mnie zboczeńcu...- powiedziałem resztkami powietrza.
- Jak ja cię dawno nie widziałem. Tęskniłem za tobą wiesz? - powiedział rozluźniając uścisk, ale nie puszczając mnie.
- A ja za tobą nie. Puść mnie. - odpowiedziałem nabierając powietrza i bijąc go pięściami po bokach i plecach.
- Victor daj mu spokój - powiedział Katsuki z lekkim uśmiechem.
- Oczywiście kochanie - odpowiedział mu siwowłosy i podszedł do swojego chłopaka całując go w usta.
- Nie całujcie sie przy mnie to oblene - powiedzia³em zdenerwowany na dwóch pożerających sie na moich oczach mężczyzn.
- Oj nie przesadzaj Yura - powiedział Victor tarmosząc moje włosy na co odepchnąłem jego rękę i chciałem go kopnąć w nogê, ale nie trafiłem.
- Chodź ze mną - powiedział brunet łapiąc mnie za nadgarstek i ciągnąc do swojego pokoju.
Będąc już w pomieszczeniu zamknął za nami drzwi na klucz, a ja rzuciłem sie na łóżko. On usiadł obok mnie.
- Jak było w pracy? Wyglądasz na wymęczonego - zapytał wyraźnie zmartwiony.
- Nawet nie przypominaj Wieprzu. Gdyby nie to, że dobrze mi płaci to już dawno bym to rzucił, ale nie mogę - powiedziałem siadając obok niego i przecierając twarz dłońmi.
- Chcesz się przespać?
- Wypadałoby bo już ledwo widzę na oczy - powiedziałem ziewając.
Już miałem wstawać ale złapał mnie za rękę i znowu pociągnął na łóżko.- Jeszcze mu się dajesz? - powiedział szeptem żeby Victor tego nie usłyszał.
- Muszę. Teraz przyjechały jego dzieci, więc wiadomo codziennie tego robił nie będzie, ale jutro będzie i to ze mną... - powiedziałem z obrzydzeniem w głosie.
- Naprawdę ci współczuję Yura.. - powiedział i przytulił mnie. Nie będę ukrywał zdziwiło mnie to, ale tego mi chyba brakowało.
- Wieprzu?..
- Tak?
- Co z dziadkiem?..
- Wszystko okej nie martw się. Powiedziałem mu już, że dzisiaj zostaniesz u mnie na noc.
- Dziękuję Ci..
- Nie ma sprawy, przecież jesteś moim przyjacielem tak? A teraz nie płacz bo nie jestem przyzwyczajony do pocieszania cię tylko do tego, że mnie wyzywasz - odpowiedział z uśmiechem na co ja sam się lekko uśmiechnąłem.
Było już po 1 a ja wciąż nie wiedząc czemu nie mogłem zasnąć. Cały czas miałem w głowie syna Nazara. Był taki... nie ja nie mogę tyle o nim myśleć, przecież to syn mojego szefa. Jakby dowiedział się, że śpię z jego ojcem to wiêcej by na mnie nie spojrza³. Ale wciąż mam w głowie jego piêkne, ciemne oczy. One mówią wszystko co myśli, nie to co oczy Nazara, które wyrażają tylko pożądanie i wzbudzają we mnie obrzydzenie. Jego są całkiem inne.
Takie... Prawdziwe. Ale ja nie mogę się w nim zakochać, przecież nawet go nie znam wiem tylko jak ma na imię i że jest ode mnie starszy.Musze wreszcie pójść spać bo rano będę jak nieprzytomny. Postanowiłem pójść na dół po jakieś tabletki, które mi w tym pomogą. Przechodząc obok pokoju Katsukiego znowu słyszałem jęki jego i Victora. Niewyżyte zboczeńce. Ale nie będę ukrywał, że ja też bym no... Tak chciał czasami.. Ale z kimś kto naprawdę mnie kocha, a nie z kimś takim jak stary Altin. Prawdą jest, że nie raz z nim to już robiłem, ale to nie to samo. Za każdym razem po tym czuje się jak zwyk³a dziwka.
Brzydze się siebie. Nienawidzę swojego ciała. Ale muszę je znosić. Nie, nie chce się zabić, ale tak już mam, co zrobić.
Po dłuższych rozmyślaniach o swoim życiu wreszcie usnąłem.
CZYTASZ
Playboy (Otayuri)
FanfictionYuri Plisetsky to siedemnastoletni chłopak z dość nie typową pracą. Miał pracować jako pomoc domowa w willi u pewnego milionera, ale pracuje jakoś ktoś trochę inny... Otabek Altin to osiemnastoletni, dość nieśmiały syn biznesmena, który skrywa przed...