20

465 26 26
                                    

Obudziłem się w szpitalu. W dość dużym białym pokoju z małą ilością mebli. Na dworze świeciło słońce, więc trochę musiałem pospać. Wszystko mnie bolało szczególnie głowa. Odwróciłem głowę w bok, było tam drugie łóżko widać, że przez kogoś zajęte ale nikogo na nim nie było. Nagle drzwi do sali się otworzyły a do środka wszedł Nazar.

- Jak się czujesz? - zapytał siadając na krzesełku obok mojego łóżka.

- Głowa mnie boli ale tak to dobrze. Dlaczego tutaj jestem? - zapytałem poprawiając się do siadu.

- Widziałem i słyszałem jak drzesz się na ulicy to chciałem cię zabrać do domu ale jak się podniosłeś to zemdlałeś więc wziąłem cię tutaj. - odpowiedział dziwnie miłym tonem.

- Co z Otabekiem? - zapytałem a on nagle posmutniał.

- Wczoraj miał operacje. Czeka go długa rehabilitacja - powiedział i spojrzał na drugie łóżko - jesteście razem w sali a on bardzo chciał cię zobaczyć - powiedział z lekkim uśmiechem.

- Cz-czemu akurat mnie? - zdziwiłem się.

- Nie wiem. Chciał zobaczyć ciebie i tyle. Wczoraj jak przywieźli cię tutaj nieprzytomnego to aż się popłakał. Podejrzewam, że bardziej ze szczęścia. Cały czas o tobie mówi, bardzo tęskni za tobą Yurio. Nie chciałbym żeby się rozczarował bo już za dużo ma wrażeń jak na tak krótki czas. Po prostu nie rób mu nadziei dobra? - powiedział ze łzami w oczach i wyszedł z sali.

Czemu za mną tęskni skoro nawet nie byliśmy razem. Nie zamierzam robić mu nadziei. Ja nie zasługuje na kogoś takiego jak on. Znajdzie sobie kogoś lepszego i to dużo bardziej ode mnie. Nie ukrywam, kocham go ale ten związek by nie przetrwał. On by wyjeżdżał do swojej matki ja musiałbym pracować i chodzić do szkoły, on na rehabilitację. Za mało czasu mielibyśmy dla siebie a tak, znajdzie sobie kogoś innego kto będzie miał dla niego czas i już. A ja będę normalnie chodził do szkoły i pracy i tyle. Możemy być najwyżej przyjaciółmi ale nic więcej chociaż bardzo bym chciał żeby to jednak było coś więcej. Jak widać życie napisało mi taki scenariusz, a nie inny i muszę się z tym pogodzić, że nie ma w nim szczęścia.

Myślałbym tak dłużej ale do sali wjechał właśnie Otabek na wózku. Kiedy go zobaczyłem serce mocniej zaczęło mi bić ale nie mogłem się uśmiechnąć. Miał łzy w oczach i już chciał do mnie podejść ale pielęgniarka mu zabroniła wstawać z łóżka. Mimo bólu wstałem i zaraz usiadłem na krzesełku przy jego łóżku.

- Tęskniłem.. - wyszeptał żeby nie płakać.

- Czemu mnie akurat chciałeś zobaczyć?

- Bo od dłuższego czasu mam wrażenie, że bez ciebie moje życie nie ma sensu... Potrzebuję cię Yurio... - powiedział i zagryzł dolną wargę dla powstrzymania łez ale i tak dwie mu poleciały.

- Nie Beka... Nie potrzebujesz mnie. - powiedziałem wstając z krzesła i kierując się na swoje łóżko

- Potrzebuje bo ja... Kocham cie..

Po tym jak to powiedział, zamarłem. On naprawdę odwzajemnia moje uczucia.

- Przestań Otabek - zacząłem siadając na łóżku i patrząc na niego - nie rozumiesz, że to nie ma sensu. Kochasz mnie a nawet mnie nie znasz. To głupie. - powiedziałem a jemu zaczęły lecieć łzy po twarzy. Na ten widok miałem ochotę się zabić bo to przeze mnie teraz płacze. Prawda jest taka, że ja jego też nie znam ale go kocham. Położyłem się na łóżku i mogłem tylko słuchać jego szlochania.

- M-masz rację... To głupie, przepraszam... Po prostu myślałem... Myślałem, że ty też mnie kochasz ale jak widać pomyliłem się... I to bardzo - powiedział z dużymi przerwami.

Playboy (Otayuri) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz