Obudziłem się o dziwo w łóżku tylko, że nie wiem kogo. Napewno nie Wieprza bo bym poznał. Chris też nie, moje to już napewno nie. To kurwa czyje? Szczerze jestem lekko przestraszony bo jestem pewnie nie w swoim domu, a słyszę, że ktoś chodzi za drzwiami.
Kiedy kroki były coraz bliżej zacząłem udawać, że śpię. Wtedy ktoś wszedł po cichu do pokoju i poszedł do znajdującej się w nim łazienki na prawo od łóżka. Sypialnia była duża, urządzona w nowoczesnym stylu. Nie jest to mieszkanie bo przez okno zdążyłem dostrzec bramę oraz kawałek podwórka. Kiedy drzwi od łazienki się zamknęły wstałem najciszej jak mogłem i wziąłem oparty o szafę parasol żeby się bronić. Poszedłem za drzwi łazienki i czekałem. Minęło może 5 minut, a ten ktoś wyszedł. Oczywiście moje szczęście zawsze mi dopisuje i nie trafiłem, a wręcz sam siebie uderzyłem bo nie przemyślałem tego, że parasolka jest długa i uderzy mnie z drugiej strony w twarz. Nie było to jakieś mocne uderzenie, więc aż tak nie bolało, jeszcze stałem na nogach. Bardziej zabolało mnie to kim była ta osoba.
- Chciałeś mnie uderzyć parasolką? - zapytał Victor, a ja stałem dalej z rzeczą w ręce.
- Co mi zrobiłeś potworze!? - krzyknąłem biorąc parasol tak, że udawał miecz.
- Uratowałem cię od pewnej śmierci na klatce schodowej - odpowiedział i zaczął szukać czegoś w szafie.
- Jasne, pewnie mi jakieś gówno wstrzyknąłeś jak spałem - powiedziałem i zacząłem szukać miejsca gdzie mógł mnie ukłuć.
- Masz paranoje człowieku - powiedział i zaczął się do mnie zbliżać.
- Jeszcze krok, a ci włożę tę parasolkę do ryja - zagroziłem, a on tylko lekko złapał za przedmiot i mi go wyrwał.
- No chyba już nie włożysz.
- Podejdziesz do mnie to zacznę krzyczeć.
- Ogarnij się idioto nic cię nie zrobię nie rozumiesz - powiedział lekko zirytowany.
- Skąd mam taką pewność. Już raz chciałeś to zrobić i zrobiłeś.
- Po prostu się ogarnij i chodź zjeść śniadanie - powiedział i wyszedł.
Nie wierzę, że to akurat on mnie stamtąd zabrał. Chyba powinienem mu podziękować bo pewnie gdyby nie on to umarłbym z zimna na tej klatce bo byłem w samej bluzie. Ale to jest Victor skąd mam wiedzieć czy nie dosypał czegoś do tego jedzenia. Chyba każdy na moim miejscu zrobiłby tak samo, nie wierzył mu. No ale dobra mój żołądek domaga się jedzenia, a skoro jak narazie mi nic nie zrobił to może naprawdę się zmienił. Schodzę na dół po krętych schodach, czuje słodki zapach naleśników, za którym podążam aż trafiłem do kuchni gdzie przy blacie stał tyłem do mnie siwowłosy.
- Siadaj - powiedział i postawił na stole talerz z jedzeniem, a sam usiadł naprzeciwko mnie i pił kawę.
Zacząłem jeść i musze przyznać z ciężkim sercem, że były dobre. Siedzieliśmy tak w ciszy przez może pół godziny i wtedy przypomniałem sobie o Otabeku. W oczach automatycznie pojawiły mi się łzy co zauważył Victor.
- Nie, nie obudził się -powiedział, a ja rozryczałem się już całkiem i chciałem wybiec z pomieszczenia ale złapał mnie za rękę i przytulił do siebie, a ja nie wiedziałem co mam robić. Staliśmy tak do momentu aż przestałem płakać.
- Czemu to robisz? - zapytałem wycierając twarz i odsuwając się od niego.
- Co robię?
- Najpierw mnie nienawidzisz, a teraz mi pomagasz. Czemu tak bardzo chciałeś mnie zniszczyć? - zapytałem, a on zaprowadził nas do salonu i usiedliśmy na kanapie. Westchnął i powiedział.
CZYTASZ
Playboy (Otayuri)
FanfictionYuri Plisetsky to siedemnastoletni chłopak z dość nie typową pracą. Miał pracować jako pomoc domowa w willi u pewnego milionera, ale pracuje jakoś ktoś trochę inny... Otabek Altin to osiemnastoletni, dość nieśmiały syn biznesmena, który skrywa przed...