Właśnie jestem w drodze do domu bo o dziwo Nazar powiedział, że mogę wyjść. W drodze do domu tylko szkoda, że nie swojego bo Wieprza. Nie chcę siedzieć teraz sam, więc idę do niego.
Przemierzając kolejne uliczki czułem, że jestem coraz bardziej bezpieczny. Cały czas miałem wrażenie że ktoś za mną idzie, ale trzyma się na odległość, nie odwracałem sie za siebie, więc nie miałem 100% pewności, ale słyszałem czyjeś kroki. Stojąc pod domem chłopaka jak zawsze wszedłem sobie bez pukania.
- Jestem! - krzyknąłem, a po domu przebiegło echo. Światła się świeciły, ale coś było nie tak.
Poszedłem do kuchni. Nic. W salonie. Nic. Skierowałem się na górę, pierw poszedłem do łazienki bo była najbliżej. Nic. Wbiegłem do jego pokoju. Siedział zapłakany na łóżku bez żadnego światła, widziałem go bo była pełnia i księżyc wszystko oświetlał.
- Kurwa mać. Już myślałem, że nie żyjesz albo coś. - powiedziałem zdyszany bo biegałem po całym domu.
On nie odpowiedział mi nic tylko dalej płakał w swoje kolana, które miał przyciśnięte do klatki.
- Co jest? - zapytałem siadając obok niego wcześniej włączając światło.
- Nic... - odpowiedział mi ledwo słyszalnie patrząc w drugą stronę tak, że nie widziałem jego twarzy.
- Wieprz mów co ci jest. - rozkazałem lekko przejęty w końcu to mój przyjaciel. Złapałem go za włosy i szarpnąłem lekko tak, że podniósł głowę. Dopiero wtedy zobaczyłem, że miał podbite oko. Chłopak zaraz po moim geście przytulił się do mnie cały zaryczany, a ja przez chwilę się zawiesiłem i zaraz też go przytuliłem. Siedzieliśmy tak w ciszy dłuższy czas dopóki się nie odezwał.
- Miałeś rację... - powiedział cicho nie odrywając twarzy od mojego ramienia.
- Ale co do czego?
- Co do tego, że Victor to chuj... - odpowiedział, a mnie aż zatkało z wrażenia. Miałem ochotę tańczyć z radości, że wreszcie ktoś mi wierzy tym bardziej, że jest to on, ale powstrzymałem się.
- O co wam poszło? - zapytałem bruneta, który już siedział naprzeciwko mnie i ocierał łzy.
- Przyszedł tutaj i powiedział, że mam się z tobą więcej nie zadawać. Powiedziałem, że jesteś moim przyjacielem i cię tak nie zostawię, a on kazał mi wybierać. Ja nie chciałem wybierać to zaczęła się kłótnia, która skończyła się tak, że mnie uderzył i wyszedł. - powiedział z przerwami na oddech, a w jego oczach znowu pojawiły się łzy.
Miałem ochotę się popłakać ze szczęścia bo rozstali się przeze mnie tak naprawdę ale znów musiałem się powstrzymać.
- Mówiłem Ci żebyś mi wierzył od samego początku - powiedziałem pewny siebie.
- Ale ja go kocham... Powiedział, że nigdy nie zrobiłby mi czegoś takiego...
- Jesteś głupi i tyle. A teraz nie rycz i chodź mi zrobić coś do jedzenia mamusiu. - powiedziałem i złapałem go za rękę, a on na te słowa się uśmiechnął i poszedł za mną.
Siedzieliśmy w kuchni, Wieprz już się rozweselił i zachowuje się tak jak zawsze. Stwierdził, że dzisiaj mamy szczerze pogadać bo oglądał jakiś film gdzie jakieś dziewczyny sobie zrobiły szczerą noc.
Stoję na palcach przy mikrofalówce i czekam na popcorn. Po chwili podszedł do mnie od tyłu brunet i złapał mnie za biodra odwracając do siebie przodem i przyciskając do szafki. Już chciał mnie pocałować w usta ale zrobił to w policzek bo odwróciłem twarz.
CZYTASZ
Playboy (Otayuri)
FanfictionYuri Plisetsky to siedemnastoletni chłopak z dość nie typową pracą. Miał pracować jako pomoc domowa w willi u pewnego milionera, ale pracuje jakoś ktoś trochę inny... Otabek Altin to osiemnastoletni, dość nieśmiały syn biznesmena, który skrywa przed...