Harry wprowadził drżącą ze strachu Melody do restauracji. Do dziewczyny od razu dotarło przyjemne ciepło i cudowne zapachy, które skutecznie pobudziły jej zmysły. Brunet zaprowadził dziewczynę na tyły restauracji, chociaż i tak w środku nie było tłumów. Usiedli na miękkich kanapach naprzeciw siebie.
– Póki nie przyjdzie do nas kelner czuję się zobowiązany opowiedzieć ci o wyglądzie restauracji. – powiedział z uśmiechem mężczyzna. – A więc siedzimy na kanapach z kremowej skóry, a przed nami mamy stolik z obrusem w czerwono-białą kratę. Wszędzie jest dużo roślin, śmiesznych lamp zwisających z sufitu oraz po jednej na stoliku. Okna wychodzą na ulicę, ale przysłonięte zasłonami, kwiatami i poduszkami kompletnie odwracają od niej uwagę. Ogólnie wszędzie jest pięknie i w ogóle. – kończąc swój wywód przeniósł wzrok z wystroju pomieszczenia na kobietę. Melody jak zwykle zwrócona była w przód, jednak brunet odnosił wrażenie, że wpatruje się swoim niezwykłym wzrokiem w niego.
Największą tajemnicą dla Harry'ego nie była przeszłość Melody, a jej tęczówki. Jednym z wielkich marzeń mężczyzny było ujrzenie tych niezwykłych oczu, które zostały tak bardzo skrzywdzone. Jednak nie mógł tak po prostu poprosić Mel o zdjęcie okularów, obawiał się, że to niestosowne i trochę dziwne. Ona może i nie widzi, ale czuje, że ktoś się na nią gapi.
– Musi być tutaj pięknie – skomentowała cicho Melody, odkładając laskę obok swojej nogi i splatając dłonie. Jej ostrożne, powolne, delikatne i zamierzone ruchy niezwykle fascynowały Zielonookiego.
– Widzę, że kelner do nas idzie. Nie denerwuj się, porozmawiam z nim – dodał ostatni zdanie, gdy zobaczył natychmiastowe spięcie się ciała brunetki. Kobieta skinęła niepewnie głowę i spuściła głowę.
– Witam w naszej restauracji. – tuż po dźwięku szurania po podłodze, do uszu brunetki dobiegł lekko szorstki lecz przyjemny głos. – Proszę, karty – mężczyzna położył jedno menu przed Styles'em, a drugie przed brunetką. – Proszę się zastanowić, wrócę za chwilę – dodał, po czym odszedł.
– Nie było chyba tak źle – odezwał się szeptem Harry, gdy kelner znalazł się na bezpiecznej odległości.
– Nadal żyję – odpowiedziała Melody, po czym uniosła dłoń do góry w celu znalezienia menu.
– Niestety nie ma tam twoich znaków, więc pozwolisz, że przeczytam co tutaj mają. A może lepiej powiedz na co masz ochotę?
– Nie wiem za bardzo – rzekła lekko zawstydzona. – Nie bardzo wiem co mają w takich restauracjach, gdyż w ostatniej byłam bardzo dawno temu.
Harry zakodował tę informację wraz z dopiskiem: ,,Zmienić to. Zabierać Mel do restauracji!".
– Mają tutaj bardzo dobre makrony z różnymi sosami i naleśniki. Osobiście polecam naleśniki ze szpinakiem, z bananami i te z orzechami i miodem.
– A które są najtańsze? – spytała nieśmiało.
Dopiero teraz do Melody dotarło to, że nie ma przy sobie żadnych pieniędzy. Restauracja kojarzyła się brunetce z wysokimi cenami za dania, więc nie chciała naciągać swojego towarzysza na koszty. Później będzie musiała mu to oddać, a w sytuacji pań Nolan każdy grosz jest na wagę złota.
– Co? – spytał zdziwiony Harry. – Nawet o to nie pytaj. Wybieraj na co masz ochotę. Zapłacę za wszystko. – Melody już miała się odezwać, gdy piosenkarz ponownie jej przerwał. – Nie ma żadnego ,,ale". Bo się obrażę. I nie będziesz mi niczego oddawać. Nawet o tym nie myśl.
– Dziękuję – odpowiedziała Melody, posyłając brunetowi uśmiech, który powalił go na kolana. Za taki widok co dzień mógłby oddać wszystko.
CZYTASZ
Voice // h.s. ✔
FanfictionNa twarzy kobiety malowała się ciekawość. Jej fotel odwrócił się, a ona spojrzała na śpiewającą osobę. Następnie przeniosła wzrok na siedzącego obok mężczyznę. -Czy ona ...? - spytała zszokowana. Harry skinął głową, po czym schował mokrą od łez twa...