Rozdział 18

546 31 0
                                    

Klaus całą drogę w samochodzie nie odezwał się do mnie ani słowem. Mój telefon co sekundę wibrował ,przychodziły wiadomości od Kelsey i Mell a nawet Jacka.
- Napisz im wszystkim ,że nie mam w planach cię zabijać i wyłącz ten cholerny telefon - warknął
Nic nie mówiąc zrobiłam co kazał. Nie chciałam go bardziej nakręcać i tak ledwie co panował nad sobą.
Gdy byliśmy pod jego domem szybko weszliśmy na górę. To znaczy on szybko wszedł bo ja przez Marcela ledwie co się ruszałam. Moja kostka wyglądała jeszcze gorzej a ręce były posiniaczone.
Klaus podszedł do barku wlewając do jednej szklanki whisky natomiast do drugiej swojej krwi. Znowu będzie kazał mi pić tą ohydną krew..
- Pij - powiedział
- Nie chce , zostaw mnie w spokoju - szepnęłam
- Stello zrób co mówię. Nie wyprowadzaj mnie kolejny raz z równowagi..- powiedział poważnie
- Poradzę sobie sama..Od leczenia ludzi są lekarze a nie krew wampira.
- Dlaczego ty musisz się we wszystko wtrącać ?  I dlaczego musisz być taka uparta?
-A dlaczego ty musisz pastwić się nad niewinnymi ludźmi i ich zabijać ? Dlaczego musisz być taki okrutny..I po co do cholery chcesz mnie uleczyć , bezwzględne potwory tego nie robią..
- Josh był winny. Dlatego został ukarany , nic tak nie może zaboleć jak śmierć kogoś kogo się kocha . Tak samo było z tą młodą wampirzycą. A tobie daje moją krew bo nie chce żeby cię bolało.
- Czy ty słyszysz co mówisz ? Klaus to co zrobiłeś to jest chore , niewybaczalne. A gdyby ktoś zrobił tobie podobną rzecz..
- Nie zrobiłby bo ja nie mam nic do stracenia..
- A jednak mnie nie zabiłeś i nawet nie pozwoliłeś swojemu koledze tego zrobić.. To się wyklucza Klaus.
- Okej może i lubię cię bardziej niż powinienem i okej może nie pozwolę cię nikomu skrzywdzić i okej może i jestem potworem ale dla ciebie staram się nim nie być - krzyknął
Uwielbiam kiedy to mówił nie często zdarzało mu się mówić o uczuciach..
Złapałam za szklankę ,która leżała na stole i upiłam kilka łyków krwi. Po chwili ból ustąpił poczułam ulgę.
- Już nie boli , dziękuję - powiedziałam spokojnie
- Nie chce żebyś tak traktował Kelsey to moja koleżanka i przyjaciółka Diany. Będzie tu teraz mieszkać. Jeżeli spróbujesz ją...
- Nie zbliżę się do niej . Masz moje słowo - przerwał mi
- Dziękuję - powiedziałam wstając.
Podeszłam do Klausa i się w niego wtuliłam.
- Boję się Marcela - szepnęłam
Klaus złapał mnie za policzki , sprawiając ,żebym na niego spojrzała.
- Ty kochana nie musisz się nikogo bać. Ktokolwiek będzie chciał dotrzeć do ciebie będzie musiał przejść przeze mnie. - powiedział całując mnie w czoło.
- Przeraża mnie fakt  ,że robisz te okropne rzeczy za które powinnam czuć do ciebie odrazę i niechęć...Zamiast tego czuję się przy tobie dobrze i może też lubię cię bardziej niż powinnam.
- Stello bardzo różnimy się od siebie. Ja jestem tym złym , Ty za to jesteś tą dobrą i to ,źle że tyle ze mną przebywasz ,ponieważ jedyne co robię to niszczę w tobie dobro.
- A może źle myślisz. A może to dobrze ,że trafiliśmy na siebie. Być może to ja niszczę zło ,które jest w tobie - szepnęłam
- Mówiłem ci już ,że jesteś piękna? - spytał
- Nawet w rozmazanym makijażu i brudnych ubraniach?
- Ty jesteś piękna po mimo wszystkich tych rzeczy.
- Dzisiaj miałam wrażenie ,że nie do końca mnie lubisz.
- Ty doprowadzisz mnie do szału swoją upartością , potrafisz mnie wkurzyć jak nikt inny a Ja potrafię wtedy zareagować impulsywnie i zrobić naprawdę wiele glupich rzeczy jednak jednego jestem pewien. Mogę skrzywdzić miliony ludzi jeszcze przez moje wieczne życie jednak ty nie będziesz nigdy na tej liście...
- Intryguje mnie to wiesz ?
- Wiem Stello ,wiem - pocałował mnie delikatnie
- Mogę się wykąpać ? - spytałam po chwili
- Jasne czuj się jak u siebie. Zaraz poproszę Freye żeby ci dała jakieś ubranie.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się idąc do łazienki

30 minut później ..

Byłam ubrana i schodziłam na dół właśnie coś zjeść. Freya zaproponowała mi ,że ich gosposia może mi coś przygotować. Gosposia od krwi.. Boże z kim ja żyję.
Na stole leżały przygotowane warzywa z kurczakiem pachniały świetnie. Usiadłam do stołu i jadłam sobie spokojnie w między czasie włączyłam mój telefon. Kels i Diana się dobijały zapomniałam ,że byłyśmy umówione w Rousses..Cholera !!! Kolejne wiadomości były od Mell i Jacka ,którzy informowali o pogrzebie Aidena... Moja obecność na Bayou nie była teraz odpowiednia.. Wilki pewnie mają jakieś obrzędy pogrzebowe. Napisałam dziewczynom ,że za 30 minut będę. W ciągu kilku minut zjadłam swoje jedzenie i ruszyłam w poszukiwaniu torebki. Pamiętam ,że gdy wchodziliśmy rzuciłam ją gdzieś tutaj...
- Co ty tak się śpieszysz ? - spytała Freya schodząc na dół z Klausem.
- Wybierasz się gdzieś ? - dodał pierwotny
- Zapomniałam ,że umówiłam się z Dianą i Kelsey w Rousses. Muszę tam być za 30 minut więc się śpieszę - odpowiedziałam znajdując moją torbę.
- Marcel chce się tam ze mną spotkać. Podrzucę cię. - powiedział Klaus
- Nie wiem czy to najlepszy pomysł żebyśmy wszyscy byli w jednym pomieszczeniu - westchnęłam
- No wybacz ale ja napewno nie będę dzwonił do Marcela ,żebyśmy się przenieśli tylko dlatego ,że ty i twoje koleżanki tam będziecie. - powiedział ironicznym głosem.
- Po prostu chodźmy.. - odpowiedziałam
Po piętnastu minutach jazdy byliśmy na miejscu.
Gdy wysiedliśmy z samochodu złapałam Klausa za rękę. Lubilam to robić , lubiłam czuć to bezpieczeństwo i lubiłam być blisko pierwotnego.
Kiedy weszliśmy do baru od razu zauważyłam dziewczyny kiedy nasze spojrzenia się spotkały zauważyłam ich zniechęcenie i zaskoczenie.
- Nie upij się - powiedział Klaus
- Dobrze panie pierwotny - zadrwiłam
- Zobaczymy kto sobie jutro będzie drwił jak go będzie głowa boleć - odgryzł się
- Przyjmuje zakład. - powiedziałam pewnie
- Dobra leć już - odpowiedział całując mnie w czoło.
Wykorzystałam sytuację i pocałowałam go w usta. Od razu odczułam jego zaskoczenie ,jednak po chwili podjął inicjatywę.
- Pa..- powiedziałam odchodząc od niego z dużym uśmiechem na twarzy.

- Hej dziewczyny ! - powiedziałam
- Nie sądziłam w macie takie relacje z Klausem. - powiedziała od razu Diana nie racząc mnie żadnym przywitaniem.
- Nie mówmy o tym dobrze - westchnęłam
- Powiedz mi Stello jak to jest ,że najpierw robi coś takiego na Bayou a później chodzicie za rękę i się całujecie - drążyła Kels
- Słuchaj Kelsey nie wiem co się stało trzy lata temu.. Musiało to bardzo tobą wstrząsnać..Ale ja żyję tu i teraz. Poznałam Klausa ,polubiłam go i choćby nie wiem co się stało to nie odpuszczę , nie mogę sobie pozwolić ,żeby stracić szansę..
- Na bycie szczesliwą - dokończyła Diana
- Dokładnie. Więc jeśli chcecie mnie przez cały dzisiejszy wieczór gnębić i pouczać to może od razu pójdę do domu..
- Nie Stello , zostań. Masz rację zostawmy temat.- powiedziała Kels
- Słuchajcie przepraszam was ale muszę iść. Elijah napisał ,prosi o pomoc - szepnęła Diana
- Ostatnio dużo czasu z nim spędzasz - odpowiedziałam uśmiechając się
- Daj spokój Stella ,tylko razem pracujemy - broniła się czarownica
- Jasne ,jasne..Dobra idźcie pracować - zadrwiłam
- Dokładnie my tu razem damy sobie radę - dodała Kels.
Kiedy Diana poszła nie marnowaliśmy czasu piłysmy shoty , naprawdę przeróżne. Ustaliliśmy ,że wypróbujemy przynajmniej połowę tego co tu mają.
- O jest muzyka ,czas się zabawić - krzyknęła Kelsey wchodząc na bar a ja zaraz za nią.
Bawiłyśmy się cudownie ,tańczyliśmy , śpiewałyśmy i piłyśmy. Cała sala była zwrócona w naszą stronę wszystkim się podobało ,że wieczór się tak rozkręcił. Zauważyłam również Klausa i Marcela ,którzy przyglądali nam się z zachwytem. Oboje podeszli do baru i usiedli centralnie przed nami.
- Ciekawe co zrozumiesz przez nie upij się? - zapytał rozbawiony Klaus
- Daj spokój ,nie jestem pijana mogę jeszcze wiele wypić - krzyknęłam
- Jasne.. - zadrwił Marcel
- Ten dupek chciał cię dzisiaj zabić a teraz stoi tu jakby nigdy nic. To trzeba mieć tupet - powiedziała Kels pijąc kolejnego shota..
- To jest Nowy Orlean skarbie ,raz próbujemy się zabić a później się razem bawimy - odpowiedział
- Macie dziwne zwyczaje - zadrwiła Kelsey
- Dobra wystraszy na dziś Stello - wtrącił Klaus
- W żadnym wypadku ,pójdę kiedy uznam to za słuszne - odpowiedziałam
Klaus szybki ruchem ściągnął mnie ze stołu i w ten o to sposób miał mnie w swoich objęciach.
- Co ty robisz !? Jak chce tam wrócić - wrzasnęłam .
- Kelsey na dół. Wychodzimy stąd - powiedział do mojej towarzyszki Klaus.
Po pięciu minutach byliśmy już na zewnątrz.
- Nie możecie nam tak po prostu rozkazywać - wybełkotałam
- Marcel odwieziesz Kelsey. Masz ją pilnować jeżeli jej się coś stanie ty za to odpowiesz. - zignorował mnie Klaus , mówiąc do Marcela.
- Jasna sprawa ,chodź ze mną skarbie - odpowiedział Marcel.
Pożegnaliśmy się z Kels i już po chwili widziałam jak wsiadała z Marcelem do jego samochodu.
- Nie dobrze mi - westchnęłam do Klausa
- A nie mówiłem.. - powiedział zrezygnowany Klaus
Pierwotny złapał mnie za rękę i powoli prowadził do swojego auta.
- Otworzę okno ,będzie ci lepiej
- Dziękuję..
Po 15 minutach byliśmy pod jego domem.
- Lepiej ci ?- spytał
- Tak , w sumie bym jeszcze wypiła - powiedziałam rozbawiona
- Nie ma mowy.  Boże jaka ty jesteś zmienna.. - westchnął
- Ty też jesteś zmienny.. Raz jesteś zły a raz jesteś dobry. Najbardziej lubię jak jestes dobry wtedy mówisz te wszystkie dobre rzeczy.
- I co jeszcze lubisz ?
- Jak się mną opiekujesz i się troszczysz. Sprawiasz ,że jestem szczęśliwa. No i jesteś przystojny bardzo przystojny - wybełkotałam
- A ty jesteś piękna i pijana - zaśmiał się
- Jestem pijana ale to co mówię to prawda.. Kocham kiedy robisz te wszystkie dobre rzeczy..

Impressive DarknessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz