Rozdział 49

334 14 6
                                    

Miałam cholernie zły humor. Ta cała Lea nie podobała mi się..
Siedziałam w pokoju z lampką wina czekając na pierwotnego.
Nie było mnie tu pół roku. Nie wiem co się działo.. Nie wiem co robił. Szczerze? Zaczynałam nabierać wątpliwości.
- Hej. - powiedział Klaus wchodząc do pokoju.
-Hej - odpowiedziałam obojętnie.
- Stello, Lea to nikt ważny naprawdę nie masz się o co martwić. - powiedział siadając za mną, dzięki czemu mogłam się plecami przytulić do niego.
- Skoro nie mam się o co martwić to dlaczego nie wspomniałeś o niej ani słowa?
- Była tu kiedy ciebie nie było. Działo się tyle rzeczy naraz. Później ona wyjechała a ty wróciłaś i dalej wiele się działo. Nie było sensu do tego wracać. Gdybym miał opowiadać ci o wszystkim co się tu działo, dnia by nam zabrakło.
- Jak to się stało, że jesteście w takich dobrych relacjach?
- Lea, jest inna. Ona jest silna. Nie przeszkadza jej fakt z czym się musi mierzyć. Jest mądra, jest bystra i potrafi myśleć taktycznie. Ma przewagę bo wie, że nie siłą pokona wroga tylko głową.
- Czyli jest moim zupełnym przeciwieństwem. - szepnęłam
Nie mogłam znieść tego z jakim zafascynowaniem o niej mówił..

Dwa dni później..
Siedziałam z Kels w barze rozmawiając o Klasie o jego zachowaniu i o tej całej Leyi.
- Nie bądź zazdrosna Stello. Klaus kocha tylko ciebie. - podsumowała Kels.
- Ostatnio jest jakiś nieobecny. Cały czas gdzieś znika. W ogóle mam wrażenie, że mnie oklamuje.
- Jesteś przewrażliwiona. Ta cała zazdrość ci nie pasuje. To ciebie wybrał. To ciebie pokochał. Jesteś wyjątkowa.
- Tak myślisz?
- Myślisz, że bym ci to powiedziała gdyby tak nie było.  - zaśmiała się.
- No nie.
- Więc właśnie. Dobra koniec gadania idziemy do pierwotnych. W sumie to idziemy do ciebie. Dalej się nie mogę przyzwyczaić, że tam mieszkasz.
- Uwierz. Ja też..

Perspektywa Klausa.
Siedzieliśmy z Marcelem w moim domu. Był z nami również mój brat Elijah i Freya.
Omawialiśmy ostatnie wydarzenia w Orleanie.
- No to koniec spokoju. - powiedział nagle Marcel.
- Słyszałam. - powiedziała Kels wchodząc do salonu z moją Stellą.
- O to chodziło. - zaśmiał się Marcel
- Kiedyś cię zabije uwierz.  - powiedziała mała wampirzyca siadając obok Marcela.
- Czekam na ten moment. - dodała moja malutka podchodząc do mnie. Gdy to zrobiła złożyła soczystego buziaka na moich ustach.
Była taka słodka.
- Cześć skarbie. - powiedziałem wreszcie sadzając ją obok mnie.
- Hej.. - odpowiedziała uśmiechając się.
- Co tam? - spytałem patrząc raz na jedną raz na drugą.
- A nic.. Byłyśmy na uczelni. Później na obiedzie. - powiedziała Stella
- To było urocze Stella jadła obiad a ja kelnerkę. - zaśmiała się Kels
- Bardzo zabawne. - odpowiedziała z ironią moja dziewczyna.
- Klaus! Klaus! Jesteś tu?! - usłyszałem znany mi głos. To była Lea, cholernie wściekła Lea.
- Co się stało? - spytałem zła blondynke.
- Gdy wczoraj wieczorem rozmawialiśmy mówiłeś, że będziesz mi przychylny i moja watacha nie musi czuć się zagrożona z twojej strony.  A tymczasem napadają na nas wampiry z groźbami a kilk godzin później wybucha bomba. - warknęła.
- Wczoraj miałeś być z Elijahem. Nic nie mówiłeś, że spotkasz się z nią. - powiedziała zła Stella
- Nie teraz Stello. Lea nikogo nie nasłałem na bayou. Dopiero się o tym dowiaduje. - odpowiedziałem wstając.
- To może twój kolega. Król wampirów.
Tam były dzieci. Rozumiecie?! - powiedziała do mnie  Lea
- To nie był atak z mojej strony. Lea przecież mnie znasz nie zrobiłbym ci krzywdy. - bronił się Marcel.
- On ma rację. To nie my. Ale dowiemy się kto chciał cię skrzywdzić. - powiedziałem podchodząc bliżej do blondynki.
- Nie byłam gotowa rozumiecie. Nie wiedziałam co mam zrobić.  Pierwszy raz w życiu nie miałam planu. To wszystko działo się tak szybko..Ktoś chciał nas zabić. - powiedziała łkając.
- Shhh uspokoj się. Zajmę się tym. Nic ci nie jest?
- To tylko kilka zadrapań. - westchnęła.
- Pojedziemy razem na bayou. Rozejrzymy się. Musimy się jak najszybciej dowiedzieć kto chce się was pozbyć. Jednak zanim się dowiemy musisz mieć ochronę.
-Klaus nie trzeba. - zaczęła Lea
-Bez dyskusji. Wiem, że jesteś silna ale nie aż tak. Nie zdołasz nikogo uratować bez krwi wampira.  - przerwałem jej.

Kiedy usłyszałem o tym wszystkim co się tam wydarzyło byłem w szoku. To nie był atak na wilki. Wcześniej tu były i nikt ich tak nie atakował.
Teraz kiedy wróciła Lea nagle ktoś atakuje jej frakcje. Ktokolwiek to jest nie chce watachy. Oni chcą małego wilczka. Chcą alfe. Muszę się dowiedzieć dlaczego..

Witajcie drodzy czytelnicy.
Uprzedzam, że teraz sporo będzie się działo w mojej książce. Nie ukrywam, że powoli zbliżamy się do końca tej opowieści..
Będzie jeszcze kilka rozdziałów.
Jeśli są tu osoby, które polubiły tą książkę i nie bardzo mają ochotę się z nią żegnać to spokojnie.
Następna powieść będzie kontynuacją.

Impressive DarknessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz