89 11 0
                                    

-To było cudowne!

Wyrzuciłam ręce w górę i zakręciłam się w kółko. Nagle poczułam jak ręka mężczyzny oplata mnie w talii i do siebie przyciąga. Jego usta delikatnie dotknęły mojego czoła, a po chwili złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć przed siebie. Od dawna nie czułam się tak cudownie. Szliśmy obok siebie, oboje na czarno, w okularach przeciwsłonecznych i mimo, że padał na nas śnieg, nie myśleliśmy o tym, aby je ściągnąć. Zarzuciliśmy na siebie jedynie kurtki i zbyt duże czapki, a wokół szyi zawinęliśmy niedbale czarne szaliki. Jedyne co nas odróżniało to buty. Moje pomarańczowe martensy, a jego czerwone, wybijały się na tle naszych ubrań.

Idąc tak obok siebie bez słów, skupiłam się na koncercie. Nie było to tak duże widowisko jak występ The GazettE, ale miało w sobie to coś, czego nie mógł mieć nikt inny. Niewielki magazyn, jedynie pięćset miejsc i mała scena, na której znalazły się cztery bóstwa. Tomo pomimo iż wysoki, nie wyróżniał się zbyt na tle pozostałej trójki. Dopiero kiedy stanęli aby się pożegnać, można było zobaczyć tą różnicę. Yusuke, perkusista, był z nich wszystkich najniższy i jakby najmniej zmęczony, chociaż przez prawie dwie godziny walił w bębny. W momencie kiedy Yoshi ściągnął koszulkę, poczułam jak Ute się nade mną nachyla i mówi, że Ruki nie musi się rozbierać żeby przyciągać tłumy. Wtedy przypomniałam mu koncert, na którym Aoi wystąpił bez koszulki oraz setki innych sytuacji, kiedy to Ruki wykonywał wiele perwersyjnych ruchów. Ute zamilkł, ale czułam jak się spina. Jakby to, że patrzę się na Yoshiego bez koszulki było czymś złym.

-Idziemy na kolację?

Wyrwałam się z myśli i spojrzałam niepewnie na mojego partnera. Dopiero kiedy powtórzył pytanie kiwnęłam głową twierdząco i cicho się zaśmiałam.

-Wybacz, na chwilę odpłynęłam. Sam rozumiesz, głośna muzyka, emocje, obok osoba którą kocham...

-Słucham?

-Nic.- momentalnie się spięłam i cicho przeklęłam pod nosem. Muszę się pilnować.- Szeptałam nazwę ulicy, na której znajduje się ambasada. Mama dzisiaj do mnie dzwoniła i kazała mi znowu go powtórzyć.

-Aby na pewno?

-No tak.- Nagle pociągnęłam mężczyznę za rękę i skręciłam do pierwszej lepszej restauracji.- Tutaj mają dobre sajgonki. Idziemy?

-Skąd wiesz?

-Bo to chińska, a nie japońska restauracja i wujek google tak mówi.

-Coć kręcisz Wercia.- jego dźwięczny śmiech sprawił, że w środku poczułam przyjemne ciepło.

-Ja? Nigdy. Nie mogłabym.

Weszłam do restauracji i omijając wieszak na kurtki usiadłam przy wolnym stoliku. Po chwili naprzeciwko mnie pojawił się Ute. Oboje utonęliśmy w kartach z daniami aby wybrać sajgonki, a na deser ciasto czekoladowe i lody z zielonej herbaty. Mieliśmy podobne ulubione smaki, dlatego zazwyczaj wybieraliśmy to samo. Wiedziałam, że mężczyzna nie lubi jadalnych robaków, a wasabi sprawia, że ma ochotę się rozpłakać. Ja za to nie mogłam spojrzeć na jajko w zupie. Ten widok mnie obrzydzał, co było idealną okazją dla mężczyzny żeby się nade mną czasami poznęcać.

Kiedy po prawie pół godziny rozmawiania o pogodzie i pandach, na naszym stole pojawiło się jedzenie. Od razu zaczęliśmy jeść, co chwilę śmiejąc się cicho z powodu jakiegoś kiepskiego żartu.

-Jakie masz plany na jutro, Ute?

-Jutro niestety nie ma mnie cały dzień. Muszę zabukować halę, a do tego rozwieść sprzęt do naprawy.

-Coś się stało podczas koncertu?

-Perkusista wygiął talerze.

Parsknęłam śmiechem aby po chwili nim wybuchną. Dopiero kiedy poczułam łzy w oczach, zaczęłam głęboko oddychać, próbując tym samym powstrzymać dalszy atak głupawki.

-Przepraszam za to.- Wytarłam łzy z twarzy, a następnie nadal z uśmiechem, spojrzałam w ciemne okulary mężczyzny.- Słyszałam dużo historii o tym, jaki jest energiczny i zapominalski. Daje z siebie wszystko i pomaga wszystkim, ale zapomina o najistotniejszych rzeczach jak jego portfel.

-To źle?

-Nie. To jest naprawdę urocze i sprawia, że jest wyjątkowy. Do tego ja mam podobnie. Zawsze w coś wejdę, jakieś papiery mi się zapodzieją, czy zgubię przejazdówkę żeby chłopak mojej przyjaciółki ją znalazł w innej części miasta.

Chciałam kontynuować, kiedy usłyszałam jak mój telefon zaczyna cały drżeć. Przeprosiłam Ute i odebrałam urządzenie, na które podobno dzwoniła Ania.

-Weronika?

-Nie. Niestety teraz jest tylko pani niezależna i wyzwolona artystka.

-To nie pora na żarty.

Ucichłam i wsłuchałam się w roztrzęsiony głos dziewczyny. Z każdą chwilą robiło mi się coraz słabiej, a na końcu gdyby nie obecność Ute i to, że złapał mnie za dłoń, już dawno bym zemdlała. Kiedy po zaledwie dwóch minutach rozmowy odłożyłam telefon, miałam w oczach łzy. Nie łzy radości, a szczerego smutku i bólu.

-M-muszę wracać jutro do Polski.- Podnosiłam się na drżących nogach z krzesła i zarzuciłam na siebie czarny płaszcz. Mężczyzna bez zbędnych pytań zrobił to samo.- Odprowadzisz mnie do hotelu?

-Oczywiście.

Mężczyzna wyszedł zaraz za mną i łapiąc mnie niepewnie za dłoń zaczął ciągnąć w stronę hotelu. Dziękowałam mu za to, że milczał, że nie chciał wiedzieć co spowodowało moją nagłą decyzję i widoczne załamanie. W głowie nadal obijał mi się roztrzęsiony głos Ani. Mocniej przysunęłam się do boku Ute, kiedy weszliśmy do hotelu i oświetliły nas lampy. Weszłam do windy, w której stał już jakiś mężczyzna. Słyszałam jak Ute z nim rozmawiał, ale byłam kompletnie odcięta od świata i sens ich słów do mnie nie docierał. Kiedy winda zatrzymała się na piątym piętrze, podeszliśmy do mojego pokoju, a Japończyk otworzył drzwi. Od razu podeszłam do szafy i zaczęłam pakować ubrania do torby. Ute stał i przyglądał się moim ruchom, dopiero po kilku minutach podszedł do mnie i mocno mnie do siebie przytulił. Chciałam się wyrwać z jego uścisku, ale on trzymał mnie zbyt mocno. W końcu skończyłam z nim walczyć i rozpłakałam się jak mała dziewczynka. Mocno wtuliłam się w jego tors i zaczęłam cicho łkać, nie mogąc się uspokoić. Nagle Ute zaczął nucić cicho jakąś znaną mi melodię. Jego głos przenosił mnie do innego świata i działał kojąco. Do tego jego ręka zaczęła gładzić moje włosy, dzięki czemu zaczęłam uspokajać oddech. Z każdą sekundą moje serce biło coraz wolniej i spokojniej. Delikatnie odsunęłam się od Japończyka i posłałam w jego stronę słaby uśmiech.

-Dziękuję, że jesteś.

I Fuck My Crush || Historia oparta na faktachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz