Stałam obok bramki, przy której ostatnio widziałam się z swoim wybawicielem. Hala praktycznie cała opustoszała, a pozostała jedynie ekipa sprzątająca. Po chwili ludzie zaczęli też chować powoli sprzęt ze sceny. Poczułam skurcz w brzuchu. On o mnie zapomniał. Zostaję bez kurtki i tym samym bez słuchawek do telefonu. Brak słuchawek, równa się z przymusem stawienia czoła światu. Stawienie czoła światu, to konieczność rozmowy z ludźmi. Rozmowa z ludźmi, to pewna kompromitacja. Kompromitacja, to zniszczenia życia towarzyskiego, a zniszczenie życia towarzyskiego, to pewna śmierć w samotności. Przez cholernego Azjatę i to, że zabrał mi słuchawki umrę samotnie!
-Już jestem!
Podskoczyłam do góry, kiedy usłyszałam za mną miły głos mężczyzny. Odwróciłam się do niego i uśmiechnęłam się delikatnie, a on odpowiedział mi na to słabym uśmiechem. Był wyraźnie zmęczony.
-Myślałam, że umrę samotnie i założę obóz dla uchodźców.
-Nie zostawiłbym cię.
Mężczyzna znowu złapał mnie za dłoń i zaczął prowadzić między korytarzami. Z pokojów dobiegały do mnie śmiechy i energiczne rozmowy. Już po chwili podał mi kurtkę i oboje wyszliśmy na zewnątrz. Ubrałam się i stanęłam przed mężczyzną.
-Dziękuję za pomoc, mogę ci się jakoś odwdzięczyć?
-Nie musisz nic mi dawać.- Nagle mężczyzna się rozchmurzył.- Ale możesz się uśmiechnąć.
-Słucham?- Zaśmiałam się cicho, a mężczyzna mi zawtórował.- To tyle?
-Tyle. Może chcesz coś jeszcze?
-Dałeś mi już wszystko i jeszcze więcej.
-A nie chciałabyś się spotkać z zespołem?
Nagle w środku coś mi drgnęło, a moją wewnętrzna fanka zaczęła piszczeć, skakać i mdleć. To zbyt piękne, to zbyt piękne. Ale Wercia, spokój ducha i opanowanie, tylko to cię może uratować.
-Są po koncercie, swoją drogą genialnym koncercie. Nie chcę im przeszkadzać, bo marzą pewnie teraz o ciszy i spokoju, a nie o fankach. Trzeba to uszanować.
-To niespotykane...
-Słucham?
-Nic. Wracaj już do domu, jest późno. Dasz sobie radę?
-Dam.
Miałam odejść, ale na pożegnanie przytuliłam mężczyznę i wyszeptałam ciche pożegnanie. Ten oddał mój gest i zniknął w długim korytarzu. Kątem oka widziałam jak wchodzi do jakiegoś pokoju i witają go radosne okrzyki. Zapięłam kurtkę i włożyłam słuchawki do uszu. Tym razem postawiłam na coś spokojnego. "Między słowami" nadawało się na to idealnie, ale i tak skończyło się na wypędzeniu demona z Hiro. Idąc ulicami Tokio w nocy, czułam się zrelaksowana. Te światła wokół sprawiały wrażenie, jakby miasto tańczyło w rytm tylko sobie znanej melodii. Kiedy zaczęłam w głowie układać pomysł na kolejną książkę, której i tak nigdy nie napiszę, dostałam oświecenia. Kagekao.
Mam zaliczony koncert The GazettE, czas na mojego ulubionego alkoholika. Od razu zaczęłam trzymać się bocznych uliczek i zawsze na jakiś czas zatrzymywałam się pod sklepami z alkoholem. A nóż będzie chciał na coś napaść, a ja mu się gdzieś zaplątam między szponami, potem w jego myślach, a na końcu stworzymy morderczą parę. Ja i mój chłopak morderca zaczynamy chodzić na spotkania AA- piękny tytuł na moje nowe opowiadanie.
Jednak nawet kompletnie nieodpowiedzialne zachowanie, nie pomogło mi znaleźć swojej miłości. A przecież w opowiadaniach z creepypasty to zawsze działa!
✔Boczne uliczki? Check!
✔Ciemna noc? Check!
✔Depresyjna dziewczynka bez rodziny i znajomych w pobliżu? Check!Co mam jeszcze im dać? Na więcej mnie nie stać, a ja po prostu chcę być częścią u boku jakiegoś mordercy... Natalia ma Jeff'a, E.J.' a, a ja? Puppet zaginął w Narni, Candy podgląda Natalię przez dziurę na suficie, Offerma nigdy do mnie nie dotarł, Jason ma swój sklep na głowie, L.J. is dead, a Liu... Ah mój piękny chłopiec z szwami, zielonymi oczkami i szalikiem w paski... Gdzie się podziałeś miłości mojej marnej egzystencji?!
Znaczy tfu. Nie miłości. To kolega, dobry kolega i nic więcej. Do tego to morderca. Mordercy to zło i kanalie! Powiedziała Weronika, po czym zabiła głównych bohaterów aby potem ich ożywić!
Kiedy nareszcie dotarłam do hotelu, kołysząc się na boki wylądowałam pod drzwiami swojego pokoju. W zamek wsadziłam klucze, gdyż kartę zatrzasnęłam w pokoju. Próbowałam wsadzić klucz do zamka, jednak on jak na złość nie chciał wejść. Słyszałam za sobą jakieś śmiechy i rozmowy, jednak ja z całej siły spróbowałam skupić się na otworzeniu drzwi. Oparta o ich framugę wyglądałam jakbym nie miałam promili we krwi, a krew w promilach. Nagle za mną rozległo się chrząknięcia. Jak oparzona odskoczyłam od drzwi i poczułam jak wpadam w jakiegoś mężczyznę.
-Przepraszam, ale chyba dostałam złe klucze do pokoju.
-Twój pokój jest obok, to jest numer czternaście.
Spojrzałam na drzwi, a potem na klucz. Na końcu kulturalnie obczaiłam otaczających mnie mężczyzn. Było ich pięciu i kogoś mi przypominali. Nie mieli na sobie masek, czy okularów, przez co w głowie zapaliła mi się czerwona lampka. Ale jak to się mówi wiem, że dzwoni w kościele, ale w którym to już nie wiadomo. Aby rozluźnić atmosferę pacnęłam się dłonią w czoło i cicho zaśmiałam.
-Jestem zmęczona, a do tego zamiast wrócić do pokoju, robiłam sobie wycieczki w poszukiwaniu mordercy. Oczy mi się same zamykają i...
Nagle podszedł do mnie brunet, którego widziałam tylko dzięki rozmazanym konturom. Chwycił moje klucze i powoli prowadząc mnie pod moje drzwi, nucił pod nosem jakąś piosenkę. Miał piękny głos, bardzo delikatny. Nagle się zatrzymaliśmy, a ten otworzył nam drzwi i weszliśmy do środka.
-Chuchnij.
-Co?- spojrzałam na niego jak na idiotę, ściągając przy okazji kurtkę.- O co ci chodzi?
-Chuchnij.- wykonałam jego polecenia, a on to powąchał. Wtedy wszystko zrozumiałam.
-Naprawdę myślisz, że jestem pijana?- Zaśmiałam się.- Ja nie piję, a teraz jestem zmęczona. Z sześciu kilometrów zrobiło się dziesięć, a potem popsuta winda zaoferowała mi wycieczkę na piąte piętro. Do tego doszedł ból głowy, bo zbyt długie słuchanie muzyki nikomu nie wychodzi na dobre. Stąd te przymrużone oczy, bo światło mnie lekko drażni. Chcesz wiedzieć coś jeszcze?
-Znasz mnie?
-Tylko jedna osoba jest na tyle uprzejma, żeby mi pomóc. Jesteś tym facetem od wejścia przez tyły, prawda?
-Tak.
-A więc, jeżeli chcesz się ze mną jutro spotkać, musisz mi teraz wybaczyć, ale kładę się spać.
Wyminęłam mężczyznę i opadłam na łóżko. Nie ściągnęłam z siebie nawet ubrań. Przykryłam się kołdrą i cicho westchnęłam z rozkoszy. Miękkie łóżko; tego potrzebowałam.
-Skąd wiesz, że ja to ten od kawy i koncertu?
-Mając tak idealne oczy, uśmiech też musi być idealny. A skoro masz tak idealny uśmiech, to twoje oczy muszą im dorównywać.- Wymamrotałam to pod nosem niczym modlitwę i ziewnęłam.- W nocy łatwiej mi łączyć fakty, a teraz wybacz, ale idę spać. Kolorowych snów mój książę z Japonii.
CZYTASZ
I Fuck My Crush || Historia oparta na faktach
RomanceKsiążka zostaje zakończona i nie będzie już kontynuowana. Była pisana dla dwóch osób w moim życiu, z czego dwie mnie zdradziły, a jedna tak dokurwiła, że ja pierdolę XDD Ale możecie czytać. Kiedyś w końcu było fajnie. Zapewne każdy z nas ma osobę, p...