Weszłam do niewielkiego pomieszczenia na PKP i spojrzałam po raz setny na rozkład jazdy. Jak byk zaznaczony tam był mój pociąg, który spóźniał się już trzydzieści minut. Z wkurwieniem godnym Rukiego bez zrobionych paznokcie, przeszłam przez tory plując przy tym na miejską i zeszłam do niewielkiego sklepiku. Od razu chwyciłam puszkę Liptona i podałam ją kasjerowi. Następnie wyszłam na zewnątrz, gdzie po drodze spotkałam dwie miastowe cyganki, Malwina i ta druga której imienia nikt nie zna. Jak zwykle chciały pieniądze na 'chleb', moja dusza burżuja się nad nimi zlitowała i podałam im złotówkę. Niech tylko nie przejebią na alko.
Przechodząc na powrót przez tory i wchodząc na stację, po raz kolejny splunęłam. O ile psy to psy, tak oni byli czymś czego nie dało się nazwać. Nazwać miejskiego psem, było jak zgwałcenie każdej matki policjanta. A umówmy się, że trzeba się szanować. Dlatego nie reagujmy na miejską, pokażmy im że są nikim, a ich miejsce jest tam, gdzie przez pasy przechodzi najwięcej pań po osiemdziesiątce.
Niestety moje rozmyślenia i podłości takich służb, które tylko przypierdalają się o kurwa fajeczki i monsterka, została przerwana przez nadjeżdżający pociąg. Wsiadłam do niego i od razu westchnęłam. Według Natalii w nim jest zawsze dużo miejsca, a albo jestem jakaś upośledzona, albo musiałam stać obok skąpo ubranych panach i ich rowerach z pedałami. Chociaż patrząc na ich posturę i mimikę, mogę śmiało stwierdzić, że pedałem był tam ktoś inny... Chciałam podejść do konduktora, ale o zgrozo! Żadnego kurwa nie było. Dopiero na piątej w kolei stacji wyszli z jakiejś kanciapy i zapragnęli sprzedać nam bilet. Dlatego miła ja kupiła jeden i wróciła do panów o niepewnej orientacji seksualnej. Jednej z nich chciał zacząć ze mną rozmowę, ale moje wkurwienie na twarzy mu w tym nie pomogło i dał sobie facet spokój. Droga minęła mi gorzej niż okropnie. Dopiero wiadomość od kurwy biedaka, że słyszy w oddali pociąg, uspokoiła mnie i wiedziałam, że mojej katorgi nadchodzi koniec.
Kiedy nareszcie pociąg zatrzymał się na stacji w jakimś wypizdowie, odetchnęłam z ulgą. Było tutaj w opór brzydko, co podkreślała tylko osoba stojąca przede mną. Natalii po wypadku udało się pozbierać, ale jej włosy urosły ledwo do uszu i dalej już nie chciały. To strasznie mnie śmieszyło, bo wyglądała jak marny cosplay Uraraki, jednak gdzie jej Bakugou? Otóż Kai kupił go jej na urodziny i wieści o nim zaginęły.
-Witaj na mojej wsi.
-To podobno jest miasto.
-Dla mnie wieś.
Dziewczyna machnęła ramionami i zaczęła iść, a dopiero wtedy ujrzałam obok swoich nóg piękne, futrzane cudo.
-Hepi, hapy, happy... A w kij z twoim imieniem!
Ukucnęłam obok psa i zaczęłam go głaskać i tulić, na co Natalia go odsunęła i popatrzyła się głęboko w jego mądre, psie oczy.
-Zły dotyk moja mordo? Prawda? Ona cię źle dotknęła? Zła Weronika.
-Aha.
Popatrzyłam z litością na Natalie i nie wiedząc dokąd mam iść zaczęłam iść prosto. Dopiero po chwili doszedł (hehehe) do mnie ten biedak, a wtedy jakimś driftem niczym w pirackiej wersji need for speed, którą ogrywałam z tatą w 2008 roku, na tory wjechała granatowa (ombre i z rozwalonym zderzakiem z którego odchodzi lakier) z 10 lipca 2000, a z jej wnętrza wysiadła największa na świecie kurtyzana, albo jak kto woli, Ania. Na rękach miała jakiegoś szczura na smyczy, który zaczął za nią biec.
-Co to Anka?
-Lulu.
-Nazwałaś szczura Lulu?
-To York!
-O kurwa, to rasowy szczur.
Ania tylko zmierzyła mnie morderczym wzrokiem i w wspólnym gronie depresyjnych nastolatek poszłyśmy na lody. Dlatego, że Ania była biedakiem, Weronika burżuj postanowiła fundnąć jej loda. Tak naprawdę miałam w tym inny cel. Otóż powiem potem Wellingerowi, że Ania wisi mi 5 złoty, ale po co ma się koleś stresować z wizytą w kantorze, skoro może dać mi 5 euro. To będzie dla nas bardziej korzystne.
CZYTASZ
I Fuck My Crush || Historia oparta na faktach
RomanceKsiążka zostaje zakończona i nie będzie już kontynuowana. Była pisana dla dwóch osób w moim życiu, z czego dwie mnie zdradziły, a jedna tak dokurwiła, że ja pierdolę XDD Ale możecie czytać. Kiedyś w końcu było fajnie. Zapewne każdy z nas ma osobę, p...