8.

1.2K 77 77
                                    


Rozdział 8

Niebezpieczny Lot

Następnego dnia siedząc przy nocnym stoliku Hermiona wertowała kolejną książkę powoli czując nadchodzące znużenie. Palce zdrętwiały jej od przekładania stron, dlatego odłożyła gruby przedmiot na bok chowając twarz w ramionach. Siedzieli w dormitorium Blaise'a, a który obecnie należał do Hermiony.

- Nic – jęknęła.

Blaise dosłyszał w jej głosie zmęczenie. Wychylił twarz z nad lektury, którą przeglądał od kilku godzin. Za oknem panował mrok. Pół dnia spędzili na szukaniu wzmianek o zamianach ciał, urokach i informacjach na temat magicznych pomieszczeń. Niestety, nic pomocnego nie udało im się wyszukać. Harry mimo swoich chęci też nie umiał pomóc.

– Może źle się do tego zabieramy - od momentu, gdy dowiedział się, że Hermiona napotkała ojca Malfoy'a, za wszelką cenę robił wszystko by wrócić na powrót do swojego ciała. Czuł, jak otępia go paraliż strachu na samą myśl, że Hermiona była w niebezpieczeństwie.

– Może rozwiązanie jest prostsze niż nam się wydaje, tylko szukamy tam gdzie nie trzeba - powrócił do wertowania kolejnych stron, śledząc oczami od zdania, do zdania. Przecież musi coś być.

Hermiona przez chwilę zastanawiała się nad jego stwierdzeniem.

"Rozwiązanie jest prostsze niż się wydaje".

Podniosła głowę ze stolika, wychyliła się w stronę Ślizgona zatrzaskując mu książkę przed twarzą. Wstała z miejsca i przez chwilę chodziła w tą i z powrotem głośno myśląc.

– Może to tego typu zaklęcie, którego rozwiązaniem, nie jest koniecznie czar!- Zaczęła zaciskając palce na oparciu krzesła. - W mugolskim świecie jest wiele takich legend i baśni.

– Na przykład, jakie?

– Może musimy rzucić się z klifu, albo czekać aż trafi w nas piorun- Blaise na te słowa, gorzko zaśmiał się.

– Granger, ja jeszcze chciałbym pożyć.

Faktycznie. Może i czar tym sposobem przestałby działać, ale tylko dlatego, że oboje poszliby gryźć piach. A siłą rzeczy, też by chciała jeszcze trochę pochodzi po tym świecie.

– To, może to - złapała go za ramię zmuszając żeby wstał. Poszła na drugą stronę pokoju opierając plecy o ścianę.

– Na trzy biegnij wprost na mnie - zakomunikowała przesuwając jedną nogę w tył.

– Oszalałaś?

– Nie zaszkodzi spróbować.

– Raz - dosłyszał jej pewny głos.

– Granger, nie podoba mi się to - wybełkotał słysząc kolejne odliczanie.

– Dwa

– Bezsensu, przecież ty mnie staranujesz. Przestań odliczać...

- Trzy! - krzyknęła, po czym oboje zamachnęli się biegnąc ku siebie.

Mimo, że Blaise wystartował z kilku sekundowym opóźnieniem, wpadli na siebie z taką siłą, że upadli na cztery litery jednocześnie. Blaise złapał się za głowę czując pulsujący ból po zderzeniu się czołami.

– Masz jeszcze jakieś inne pomysły narażające nasze życie?! - Jego głos ociekał sarkazmem, wykrzywił usta w bólu wstając niezgrabnie z ziemi. Hermiona westchnęła żałośnie rozmasowując swoje tyły.

Mój przyjaciel Zabini  -   I Draco Malfoy IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz