10.

937 69 6
                                    


Rozdział 10

Gorący lód

Wspomnienie Pansy

Ogród rodziny Parkinsonów słynął z bogactwa roślin i niebanalnego charakteru. Od lat wydawane były w nim uczty dla sław, wysoko postawionych ludzi i najlepszych czarodziejów. Poza tym, że był naprawdę zjawiskowy to kilkanaście metrów za nim rozpościerał się niewielki lasek z ogromnymi drzewami. Tego dnia miała odbyć się impreza wielkanocna i na przyjęcie zostało zaproszonych wiele znaczących osób.

Pani Parkinson była wysoką, postawną kobietą, o mocnych rysach twarzy. Stała na werandzie popijając brandy. Czarne włosy upięte miała w mocny kok, który napinał jej skórę głowy dając twarzy wyraz zaskoczenia. Wyglądała szykownie i nie sposób było przejść obok niej obojętnie. Tuż obok siedziała mała dziewczynka ubrana w białą, falbaniastą sukienkę sięgającą kolan. Jej włosy, tak samo czarne, upięte zostały złotymi spinkami. W dłoniach trzymała porcelanową lalkę, której śnieżne włosy nawijała na chudziutki palec.

Pansy - odezwała się Pani Parkinson swoim ostrym głosem. - Nie siedź jak ciele i rusz się z miejsca - rozkazała, na co dziewczynka niechętnie, ale posłusznie wstała kierując się w stronę huśtawek. Było to jej ulubione miejsce, gdzie dorośli rzadko zaglądali, a ona mogła spokojnie posiedzieć z dala od rozkazów (powt. może zamiast tego: komend) matki. Czubkami butów zaczęła szurać po ziemi, aby rozbujać delikatnie huśtawkę.

Cześć - zobaczyła przed sobą postać dziewczyny, mniej więcej w jej wieku. Kręcone włosy świeciły promieniami słońca i Pansy poczuła lekkie uczucie zazdrości widząc tak anielski kolor. - Jestem Selena a ty Pansy Parkinson, zgadza się? - Głos dziewczynki emanował pewnością siebie i Pansy nie potrafiła oprzeć się wrażeniu, że została niemal zahipnotyzowana przez nią. Jej niebieskie oczy przeszywały każdą cześć ciała. Pansy zatrzymała huśtawkę.

Masz piękny ogród, nigdy wcześniej nie widziałam takiego miejsca - kontynuowała Selena. Pansy dostrzegła jej śliczne, długie rzęsy i pomyślała, że wyglądają dokładnie tak jak u jej lalki. - Podobno rosną tu bardzo rzadkie i piękne kwiaty.

Owszem - Pansy poczuła jak na jej bladych policzkach pojawiają się wypieki. Nigdy wcześniej nie spotkała tak pięknej, a zarazem miłej dziewczynki. Jej mały zadarty nosek idealnie pasował do pełnych, malinowych ust.

Zostańmy przyjaciółkami - ta wypowiedź brzmiała jak stwierdzenie, ale Pansy nie potrafiła oprzeć się pokusie poznania bliżej nieznajomej dziewczynki. Słyszała o rodzinnie Deverill, byli to zamożni czarodzieje słynący z tego, że zajmowali wysoko postawione stanowiska w Ministerstwie. Ojciec Seleny był zastępcą Ministra Magii zaś jej matka była najsławniejszą projektantką mody w świecie czarodziejów.Pansy pomyślała, że musiało to być prawdą, ponieważ Selena była ubrana w piękną, błękitną suknię, z granatowym wykończeniem w kształcie falbanki. Była schludna, lecz awangardowa jak dla tak młodej osoby. Na jej piersi świeciła złota brożka z kwiatem otoczonym różowymi diamencikami.

Oleander - skomentowała Pansy.

Zgadza się. Podoba ci się? - Pansy pokiwała twierdząco głową, a po krótkiej chwili poczuła, jak dziewczynka przypina broszkę do jej sukienki. Czarnowłosa przejechała dłonią po złoto-różowym oleandrze.

Przecież to twoje.

Już nie. To prezent dla Ciebie.

Na twarzy pokazał się promienny uśmiech, wstała z huśtawki i złapała Selenę za rękę.

Mój przyjaciel Zabini  -   I Draco Malfoy IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz