28.

871 64 17
                                    



A bo czemu nie? Rozdział skupiający się na Blaise'u. Można uznać to za taki  krótki special. W sumie nie wiem jak to wyszło, bo nigdy specjalnie nie skupiałam się tylko na jednym bohaterze, ale jako,  że Blaise powinien mieć chwilkę dla siebie, to oto przedstawiam wam jego kawałek. 

Rozdział 28.

Życie Blaise'a

Blaise Zabini posiadał wiele ojczymów. Już się do tego przyzwyczaił, jego matka była tak piękną kobietą, że faceci zwyczajnie wariowali. Robi z siebie kretynów, tracili trzeźwość myślenia, porzucali swoje żony i dzieci, aby być z matką Blaise'a. Przepisywali całe majątki, wydali krocie aby zapewnić jej luksus i rozpieszczać drogimi błyskotkami.

Blaise nie znał swojego prawdziwego ojca. Nie wolno było mu pytać. Czy żył? A może ich zostawił poznając po głębszej znajomości, prawdziwą naturę matki?  Lub, co gorsza, skończył jak reszta jej partnerów...w trumnie.

Kiedyś chciał wiedzieć, teraz... przestało mu zależeć. Zbyt długo żył bez niego, zbyt wiele musiał wycierpieć u boku despotycznej i bezwzględnej matki, chociaż, miło było czasem go obwiniać.

Jeżeli żyjesz, jak mogłeś mnie z nią zostawić? Czyż dlatego nie odszedłeś? Dlaczego to ja zostałem?

Kiedyś matka chciała kontrolować całe jego życie, z tym możesz się kolegować, z tym już nie, bo jest biedny i chodzi brudny. Draco Malfoy? Zaprzyjaźń się z nim. Ale to nie prawda, Draco i Blaise polubili się zupełnie nie zważając na swoich rodziców. 

Nie będziesz ubierać się w te paskudne kolorowe mugolskie łachy. Tylko dopasowane kroje spodni, idealne marynarki i koszule. Nie był tylko synem, był też wizytówką. Czasem zdawało mu się, że wolałaby aby i jego nie było. Kiedyś się postawił, zagrała na jego emocjach, rozpłakała się mówiąc, że to właśnie dla n i e g o. Dla niego to wszystko aby żył lepiej niż ona.

Nie prawda. Blaise już dorósł i dobrze wiedział. Jego matka to kochała, być w centrum, rozpieszczana przez bogatych mężczyzn. Drogi alkohol, wystawne bankiety, długie suknie, wysokie szpilki i zapach perfum  to jej żywioł. O tak, Blaise znał ten zapach zbyt dobrze. Był jak pocałunek Lucyfera, anielski, kuszący, zły — pochłaniał, zatracał, zmuszał do głupot. Ileż mężczyzn łapało się na te zagrywki. Zbyt wiele.

Wbrew pozorom Blaise nie był kopią matki, miał zielone oczy po ojcu, tyle wiedział, że oczy ma właśnie jego. Włosy też, matki były proste, równie ciemne co i jego, ale wygłaskane, ulizane, podkreślające ostre kanty jej twarzy.

Dziewczyny, jedynie co mu powiedziała na ten temat: "Korzystaj z rozkoszy cielesnych, ale żonę masz mieć wysoko postawioną, bogatą, ze statusem społecznym". Chociaż Blaise wcale nie potrzebował pieniędzy, matka postarała się aby zapewnić mu stateczne życie. Było jej mało, wciąż mało. Widziała go oczami przyszłości z piękną blondynką, córką ministra albo jakiegoś urzędnika z gromadką ślicznych dzieci. Och tak, na pewno Selena była jej ulubienicą.

Może to dlatego, wbrew pozorom był bardzo do niej podobny z charakteru, też nie umiał zatrzymać nikogo obok siebie na stałe. Był równie rozwiązły, co prawda on nie zwracał uwagi na status majątku a na walory wizualne, ale to nie zmieniało faktu. Korzystał z tych cielesnych dóbr i teraz zaczynał powoli brzydzić się tym, że naprawdę może przypominać własną matkę. Chorą despotkę, obsesyjnie pragnącą władzy i pieniędzy. 

*

Trening na zimnym powietrzu okazał być się dla Blaise'a pewną terapią. Co prawda zrzędził i czepiał się najmniejszego błędu, zdobywając tym tytuł największego dupka dnia, ale nic go to nie obchodziło. Nie myślał o niej, to było najważniejsze. Już na eliksirach z trudem zachował twarz, miał tyle pytań ale postanowił czekać. Znał Granger, dostanie w końcu wytłumaczenie, tylko czy wtedy nie będzie już na to za późno?

Mój przyjaciel Zabini  -   I Draco Malfoy IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz