13.

978 72 55
                                    

Rozdział 13

Kłamstewka Hermiony Granger

Hermiona miała sporo czasu. Bowiem leżała całe dnie – nie licząc drogi do toalety – w łóżku i męczyła się z demonami, które albo zatruwały jej myśli albo materializowały się w postaci odwiedzających, którzy co chwile pytali: „Jak się czujesz?" „ Wiesz, że jutro pełnia, a może jednak jesteś wilkołakiem?", „ Nie masz ochoty na świeże, krwiste mięsko?" i tak, – czasami miała ochotę odgryźć im języki. Profesor Lupin dokładnie ją zbadał i na szczęście nie doszło do procesu przemiany, jednak spore ryzyko istniało. Gdyby żyła w czasach, gdy profesor Lupin był młody prawdopodobnie nie udałoby się zapobiec przemianie. Sama myśl przerażała ją wywołując pieczenie w nodze gdzie pulsowała rana.

Dodatkowym utrapieniem były oczywiście wyrzuty sumienia. Ron wciąż nie wiedział o zamianie z Blaise'm. A im dłużej zwlekała z wyjaśnieniem prawdy, tym bardziej bała się jego reakcji. Wiedziała, że czy prędzej, czy później Ron dowie się o całej sprawie i najlepiej gdyby usłyszał prawdę od niej a nie od osób trzecich, co jest całkiem możliwe zważając na to, że Pansy Parkinson wie o zamianie.

– Jesteś świetną przyjaciółką Hermiono. Fantastyczną – prychnęła wzdychając do samej siebie.

Ciężko robiło jej się na klatce piersiowej za każdym razem, kiedy Ron przychodził do skrzydła szpitalnego z paczką „Red Vine's" i rozśmieszał ją narzekając na Ślizgonów albo na Snape'a. Zauważyła, że nie ma odwagi spojrzeć mu prosto w oczy. To wstyd zjadał jej odwagę oraz utrudniał wyjawienie prawdy.

Rozmawiali o zajściu w Chacie. Snape podobno rozmawiał z Dumbledorem, niestety nikt nie miał zamiaru informować ich, co dalej z tym zrobią. Kim był Człowiek z Lodu i czy ojciec Malfoy'a poniesie jakiekolwiek konsekwencje z całą sprawą? Harry prowadził research na temat Człowiek z Lodu jednak bez Hermiony nie szło im tak sprawnie, jak zazwyczaj. Gryfonka była faszerowana środkami nasennymi oraz przeciwbólowymi i ciężko było jej skupić się na konkretnej sprawie mimo usilnych starań.

Przez kolejne dni Blaise dotrzymał swojej obietnicy i rzeczywiście nie pokazał się ani razu w Skrzydle Szpitalnym. Hermiona to rozumiała, zachowała się po raz kolejny jak jędza, której zawsze coś nie pasuje. Starała się wyprzeć ten lubieżny sen, który miała ze Ślizgonem i skupić się na wyzdrowieniu. Ciężko jednak było nie myśleć o tym zważywszy na to, że miała aż zanadto dużo wolnego czasu. Czytała dla odstresowania Historię Hogwartu, ale to także nie oderwało ją od Blaise'a. Ostatnio będąc w jego ciele czuła, że chłopak jest przemęczony, urazy w końcu dały znać i potrzebował wypoczynku. Więź, którą z nim poczuła wcześniej jakby zanikała i mimo iż starała się skupić nie mogła wyczuć, w jakim stanie znajduje się Ślizgon.

Zamiast Blaise'a od kilku dni nawiedzał ją Malfoy w najmniej oczekiwanym momencie. Torturował ją psychicznie, zwodził, przynosił żonkile i zmuszał do jedzenia wątpliwej konsystencji papek. Nawet Harry i Ron nie potrafili wyperswadować, aby dał jej spokój.

– Malfoy – mruknęła Hermiona czując, że zaraz zwymiotuje na nowo, co przebraną pościel. Draco załadował jej kolejna łyżkę swojej potrawy do ust. Powstrzymała się by jej nie wypluć. – Po co ty to robisz? - Mówiła z pełnymi ustami powstrzymując się od nie wyplucia papki. – Chcesz mnie otruć, prawda? – Warknęła z pełnymi ustami.

– Chciałbym ale podejrzenia od razu padłyby na mnie. No połknij to. – Nakazał czekając z pełną łyżką przy jej ustach. – POŁYKAJ!

– Nie chce! - Odsunęła jego dłoń, na co Draco pokiwał głową w bok.

Wyglądał, jak niezadowolony ojciec, który męczy się z nakarmieniem swojego dziecka. Westchnął odkładając miskę z papką na stolik. Otarł chusteczką wierzch jej skrzywionych kącików ust. Po chwili złapał za szczotkę i zaczął delikatnie przeczesywać jej pukle włosów.

Mój przyjaciel Zabini  -   I Draco Malfoy IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz