16.

892 58 20
                                    


Rozdział 16

DNA

W pierwszej chwili nie była pewna, co się dzieje. Znała to uczucie bliskości i to ją martwiło a jednocześnie zachęcało do tego, aby nie otwierać oczu w obawie, że znowu wszystko zniknie. Z drugiej strony, czując zapach Blaise'a, który tak dobrze znała, nie mogła oprzeć się wrażeniu by nie widzieć jego twarzy. Siedziała na fotelu, a konkretniej siedział na nim Blaise a ona okrakiem na nim. Obejmował ją mocno w talii nie odrywają się od czynności, jaką było całowanie jej szyi. Dosłyszała dziwne pojękiwanie i dopiero po chwili uświadomiła sobie, że to ona wydaje te wstydliwe dźwięki. Poczuła zawrót w głowie, kiedy na przemian zaczął lizać i całować skórę na szyi.

– Blaise przestań – dobrze wiedziała, co się dzieje. To nie jest realne, a jej głupi mózg znowu potwierdza fakt, że jest zwykłą dziewczyną, której buzują hormony. Brawo Hermiono, właśnie okazałaś się małą zdzirą, która leci na przystojniaków takich jak Zabini. Ale nowość, co?

Zepsuty do szpiku kości, z tym głupim wrednym uśmieszkiem i seksownym błyskiem w oku. Wiedziała, jak kończą się romanse ze złymi chłopcami, którzy z łatwością zaciągają dziewczyny do łóżka a później wychodzą bez słowa na kolejne łowy. Obejrzała setki mugolskich filmów z tym motywem. Zły, szalenie przystojny chłopiec i dobra grzeczna dziewczynka. Tylko, że ona już całkiem grzeczna nie była, a na pewno nie normalna. Miała się uczyć, zostać kimś ważnym w przyszłości, wpierać się wspólnie z Ron'em i Harry'm. Może nawet, za któregoś kiedyś wyjść za mąż. To, czemu znowu śni o Ślizgonie?

Ten sen musi zostać przerwany. Hermiono, czas wyrwać się z tego letargu, który tworzysz.

– Przestań – powiedziała z naciskiem a Zabini niechętnie oderwał się od jej szyi i obrzucił ją zdenerwowanym spojrzeniem.

– Co? – Zapytał chrapliwym głosem. Jego usta były lekko poczerwieniałe i opuchnięte od intensywnych pocałunków. Przez chwilę przeklęła samą siebie za to, że przerwała mu pieszczoty. Skóra gdzie dotykały jego usta wciąż paliła.

– Co my robimy?

– Czego jeszcze nie robimy, Mionka. – Zabini nonszalancko wsunął ręce za kark i przyglądał się z głupim uśmieszkiem. Jak ten uśmieszek ją wkurzał. Potwierdzał, że jest pyszałkowaty i pewny siebie. Przyjrzała się ostrożnie jego twarzy. Dość pociągła z wyraźnie zarysowanymi kośćmi policzkowymi, których nie jeden model by pozazdrościł. Ciemne, niemal czarne włosy, które proszą się, aby zatopić w nie dłonie. Ramiona, w które chce się wtulić, jakby miały moc odbierania wszelakich zmartwień. Hermiona westchnęła z całych sił zmuszając się do tego, aby odejść od Ślizgona. Uczucie bliskości z jego ciałem było uzależniające i wiedziała, że im dłużej z tym zwleka, tym trudniej będzie oderwać się od chłopaka.

– W czym problem? – Zabini wstał z fotela zniecierpliwiony jej zachowaniem. Nie ukrywał, że wolałby robić coś innego od prowadzenia tej konwersacji.

– Tak nie można – czuła na sobie to zadziorne spojrzenie, którego starała się unikać. Wyrzut, jaki wiercił jej dziurę w plecach.

– Zapomniałem o twojej roli życiowej cnotki – zakpił przeczesując dłońmi włosy do tyłu.

– No i jest. Prawdziwy Ślizgon, król dupków. – Prychnęła zniżając się do okiennicy i odsunęła gwałtownie ciężkie zasłony.

Zabini założył ramiona na piersi i przyglądał jej się spod byka.

– Świetnie – mruknął. – Może i jestem dupkiem, ale nie oszukuję się całe życie.

Hermiona otworzyła na oścież okno. Podmuch wiatru wleciał do pokoju, chłodząc jej rozpaloną twarz. Poczuła zimny dotyk powietrza na szyi, która była wciąż rozpalona po ustach Blaise'a. Miał racje, była królową w oszukiwaniu samej siebie. Wiedziała o tym, nikt jednak nie nauczył jej jak okazywać swoje uczucia lub jak się z nimi dzielić z chłopakami jak Blaise.

Mój przyjaciel Zabini  -   I Draco Malfoy IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz