Rozdział 14
Wilczy głód
Hermiona obudziła się w południe. Miała nadzieje, że prześpij całą sobotę jednak mózg jej na to nie pozwolił.
Poczuła, że poduszka jest wilgotna od jej wcześniejszych szlochów i śliny. Coś uwierało ją w udo. Otarła wierzchem dłoni usta i przewróciła się na plecy.
– Zabini Blaise? Moja dupa ts! – Prychnęła, po czym rozejrzała się czy nikogo nie ma w dormitorium.
Ginny w soboty miała trening Quidditcha a Lavender Brown pojechała na weekend do domu w sprawach rodzinnych. Pokój był pusty. Leżąc na plecach wyobraziła siebie w trumnie. Cisza, spokój i nicość. Ciekawe, w co by ją ubrali?
Wcisnęła dłoń do kieszeni wyciągając medalion. Uniosła go nad twarzą. Medalion kołysał się w powietrzu niemal jak zegary, które służą do hipnotyzowania.
Powinnam go oddać Dumbledore'owi. Chociażby powiedzieć o nim Harry'emu i Ron'owi. Ruchy medalionu szeptały, że to jednak u niej jest jego miejsce. Chciała go mieć.
– To zwykła błyskotka – przekonywała samą siebie czując jednocześnie, że jest w wielkim błędzie.
Człowiek z Lodu miał to na sobie. Znowu kolejne kłamstwa, z których coraz ciężej będzie się wykaraskać. Nie pamiętała, co dokładnie wydarzyło się we Wrzeszczącej Chacie, tylko moment, w którym dziwna siła wdarła do jej piersi i błysk tak potężny jakby księżyc na chwilę postanowił spaść na ziemię.
Czemu schowała wtedy ten medalion? Dlaczego miała wrażenie, że ten blask pochodził od niej. Czy to mogło oznaczać, że ona zabiła Greyback'a?
Poczuła dziwne uczucie w momencie, kiedy uświadomiła sobie, że mogła kogoś zabić. Nie była to panika ni strach, tylko spokój, który owładnął jej ciało.
Podczas momentów, kiedy nie mogła zasnąć chowała się w swoim wyobrażeniu, leżała plecami na tratwie po środku oceanu, niebo powoli nabiera granatowego koloru szykując się do nocy. Kołysze się bezwładnie na morzu czując spokój, wiedząc, że nic nie może jej się stać. Panuje na oceanem, nad potworami morskimi, nad wielorybem, który przepływa tuż pod tratwą kołysząc mocniej falami. To właśnie czuła patrząc na medalion.
Postanowiła schować go do szafki, niebezpiecznie byłoby z jej strony nosić go przy sobie. Nie wiedziała jeszcze, jaką moc ma ta rzecz i czy nie przysporzy jej więcej kłopotów niż do tej pory. Znając jej szczęście, właśnie tak będzie.
Fala złości niespodziewanie napłynęła z drugiego frontu przywołując poranne wspomnienia z Zabini'm. To zdarzenie wydawało jej się bardziej odległe niż dzielące godziny, które przespała. Niechętnie wstała z łóżka i sięgnęła do torby, z której wyjęła poradnik Gilderoy'a Lockharta. Przeklęta książkę, która udowodniła, że jej mózg posiadł jakiś defekt od czasów zamiany z Zabini'm i nie funkcjonuje jak trzeba. Musi go naprawić. Co jej zostanie, kiedy straci i swoją mądrość?
Dziewictwo, Granger – wyimaginowany głos Blaise'a wdarł się nie pierwszy raz do jej podświadomości.
Z grymasem na twarzy wcisnęła książkę pod poduszkę, po czym postanowiła zajrzeć do Harry'ego i Rona. W końcu powinna zająć się sprawą Arktosa. Kostka Lodu postanowiła do niej przemawiać, wtedy we Wrzeszczącej Chacie, a ku jej zdziwieniu nawet dawała niezłe porady życiowe.
Na pewno lepsze od Gilderoy'a Lockhart'a.
Za godzinę obaj kończą trening na boisku, ubrała czarne oficerki, narzuciła puchową luźną kurtkę, w której topiła się jak niemowlaki poubierane w kombinezony, z których wystają tylko małe, czerwone główki z małymi zasmarkanymi noskami.
CZYTASZ
Mój przyjaciel Zabini - I Draco Malfoy I
FanfictionDraco czy Blaise? A może żaden? Hermiona trafia do tajemniczego schowka z popularnym Blaise'm. Następnego dnia zamieniają się ciałami, Hermiona ląduje w Slytherinie walcząc z przebiegłym Malfoy'em, zaś Blaise dobrze bawi się z Gryfonami. Jest to re...