Rozdział krótszy, acz równie rozrywkowy jak zwykle ;)))) (kto wyczuł sarkazm)
Nie wiem jakim cudem otworzyłem oczy, tym bardziej że miałem kompletnie spuchniętą twarz. Machinalnie uniosłem dłoń, żeby wytrzeć zasychającą pod nosem krew. Pożałowałem w momencie, w którym rozlała się fala cholernego bólu.
Dryfowałem na granicy przytomności. Jeden nieprzemyślany ruch i niechybnie bym odleciał.
Zacząłem pomału wodzić oczami po wnętrzu auta, w którym nie wiadomo jak, się znalazłem. Wszystko było ciemne. W mroku wyłapałem majaczącą przede mną przednią szybę. Zaraz potem zlokalizowałem podświetlone guziki radia. Siedziałem na przednim fotelu pasażera. Dopiero po dłuższej chwili zdałem sobie sprawę jak bardzo byłem wykończony. Walcząc z własnym zaćmionym umysłem, przeciągle ziewnąłem. Miałem wrażenie, że szczęka wypadnie mi z zawiasów. Obawiałem się, że mogła być złamana.
– Masz szczęście, że żyjesz. – Usłyszałem po swojej lewej. – Ja zresztą też, Ethan zabiłby mnie, gdybym przywiózł trupa.
Zrobiło mi się gorąco.
– Co... Ethan ma... do tego...
Ledwo poznałem swój głos. Był nienaturalnie obniżony, chrypiący i zdecydowanie zbyt cichy. Obawiałem się, że będę musiał powtórzyć, to co powiedziałem, a to będzie wiązało się z jeszcze okropniejszym bólem. Wolałem nawet o tym nie myśleć. Na szczęście usłyszał.
– Miałem cię pilnować. Trochę zawaliłem, racja.
– O czym ty... pierdolisz – wysapałem, ledwo łapiąc oddech.
– Ciekawe czy oddadzą mi kasę za tego kutasa na bocznych drzwiach – prychnął z odrazą.
Spojrzałem na niego nieprzytomnie i ledwo kontaktując skinąłem głową. No tak, czarne auto.
– Śledziłeś... mnie.
– Ethan stwierdził, że wczoraj zbyt sobie pofolgowałeś.
– Możliwe.
– Byłem w „Drug Queen", kiedy Snow zaproponowała, że pogadacie to u niej, więc przyjechałem przed wami.
– Skąd wiesz... gdzie mieszka... – Coraz bardziej bolała mnie szczęka. Naprawdę wolałbym nic już nie mówić.
– Ethan wie. Zapominasz, że bądź co bądź to jego znajoma. Chociaż może to za dużo powiedziane. W każdym razie zna jej adres.
Podparłem się rękoma i nieznacznie uniosłem na siedzeniu. Brakowało mi tlenu, czułem jakby coś z nieludzką siłą gniotło mi klatkę piersiową. Bałem się, że jeszcze chwila i wyzionę ducha, a tego zdecydowanie wolałbym uniknąć.
– A w jakim celu... kazał mnie śledzić?
– Pewnie chciał cię mieć na oku.
– Pewnie...
Chciałem zadać kolejne pytania, trochę bardziej tego faceta przycisnąć, ale zaczynałem opadać z sił. Z trudem przełknąłem gęstą ślinę i sucho odkaszlnąłem. Chciało mi się pić.
– Skoro mnie widziałeś... to czemu nie zareagowałeś od razu? – wyrzuciłem, starając się brzmieć stanowczo. Udało się połowicznie. – Naprawdę musieli... do cna mnie wykończyć... żebyś się kapnął?
– Może na razie spróbuj się odprężyć. Strasznie słabo brzmisz.
Doskonale zdawałem sobie z tego sprawę, ale wolałem mimo wszystko usłyszeć odpowiedź. Spojrzałem na towarzysza z wyrzutem. Tego konkretnego kolesia jeszcze nie widziałem, kiedyś śledził mnie inny. Najwyraźniej Ethan wybrał tym razem kogoś bardziej rozgarniętego. Musiał być dobry, skoro nawet nie pomyślałem, że ktoś mnie śledził. Niestety do bijatyki go nie ciągnęło.
CZYTASZ
Terapia Elizabeth Snow [THE END]
Mystery / ThrillerByła moją terapią. A może to ja byłem terapią dla niej? Pozwalała mi zapomnieć o krzywdzie, którą wyrządziłem tamtej kobiecie. Ponosiłem pełną odpowiedzialność za wszystko, co się stało i choć żałowałem, czasu nie mogłem cofnąć. Elizabeth Snow zjaw...