5. Konflikty

252 43 130
                                    

Mój pierwszy tak kłótliwy syn XD

Leżałem na długiej, zielonej sofie. Nie wiedziałem jak i kiedy się na niej znalazłem, miałem wrażenie, że dopiero co otworzyłem oczy po długim odpoczynku. Mimo panującej wokół ciszy, czułem nieokreślony niepokój, którego źródła za nic nie mogłem ustalić. Uniosłem ciężką głowę i wtem moje oczy napotkały twarz siedzącego przy mnie mężczyzny. Był wysoki, chudy, ale rysów twarzy za nic nie mogłem dokładniej obejrzeć, wszystko rozmywało mi się przed oczami, zupełnie jakbym był na haju.

– Raymond Whitford? – spytał nieznajomy.

Potwierdziłem cichym mruknięciem, nim w ogóle zdążyłem zastanowić się, czemu spytał.

– To nasza pierwsza sesja, mam nadzieję, że będzie pan współpracował.

Uśmiechnął się, wiedziałem to, mimo że nie spojrzałem mu w twarz. Coś we mnie kazało mi twierdzić, że nie wszystko było w porządku.

– Ma pan problemy rodzinne?

– Tak, skąd pan...

– Siostra pana znienawidziła, bo jest pan cholernym kłamcą i sukinsynem?

Uniosłem głowę. Teraz nie było to przeczucie, a już pewność, że coś mocno się nie zgadzało. Psycholog nie powinien mówić takich rzeczy, tym bardziej na pierwszym spotkaniu, kiedy nic mu jeszcze o sobie nie powiedziałem. Po przekalkulowaniu opcji, zrzuciłem winę na Ethana. Zapewne on palnął słowo za dużo.

– Mniej więcej – wykrztusiłem.

– Może pora wziąć się w garść i przyznać się do błędu? Pan ją oszukał.

– Ja nie...

– I proszę nie zaprzeczać, przecież to oczywiste – prychnął, zakładając nogę na nogę.

Miałem nieodparte przeczucie, że koleś zaczął stąpać po cienkim lodzie. Jednocześnie jednak towarzyszyło mi myśl, że mówi mi dokładnie to samo, co od wyjścia z mieszkania Holly kołatało mi się w głowie.

– To jedyny członek rodziny, z którym nie byłeś jeszcze pożarty – kontynuował. – Czy ty myślisz, że cały świat na ciebie czekał? Że ona czekała? Ona ma cię gdzieś, a ty nawet nie spróbowałeś udowodnić, że powinno jej zależeć.

– Może pan przestać? – przerwałem odrobinę pewniej.

– Musi pan siusiu?

– Co?

– Toaleta jest tam.

– Kiedy ja wcale...

– Nienawidzi pan swojej siostry, czy po prostu chciał pan zrobić jej na złość?

Zacząłem odczuwać dyskomfort, ta rozmowa zmierzała w złym kierunku i ani trochę mi się to nie podobało.

– Myśl pan, że siostra kiedykolwiek wybaczy panu kłamstwo?

– Czy ja wiem? – Wzruszyłem ramionami, mocniej naciskając na skórzaną poduszkę pod moją głową. – Mam nadzieję.

– Według mnie nie powinna, nie ma pan jej nic do zaoferowania.

Obudził mnie delikatny dotyk Jodie na policzku. Otworzyłem jedno oko i rozejrzałem się w poszukiwaniu czegokolwiek, co znajdowało się tu jeszcze chwilę temu. W ogólnym rozrachunku wyszło na to, że zniknęło wszystko wraz z niezręcznym doktorkiem. Odetchnąłem z ulgą.

– Wszystko w porządku? – Spojrzałem w jej zmartwione oczy. – Mówiłeś przez sen. I jesteś trochę ciepły...

Odsunąłem od siebie jej dłoń i westchnąłem ciężko. Usiadłem niemal natychmiast. Strasznie bolała mnie głowa, chciałem spać, ale wątpiłem, by udało mi się zasnąć tak szybko. Zacisnąłem powieki i wymasowałem skroń, próbując powstrzymać paskudną migrenę.

Terapia Elizabeth Snow [THE END]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz