Epilog

126 27 25
                                    

A zatem jest i on – ostatni rozdział. Sama nie wierzę, że to się dzieje. Zabim jednak przeczytacie i ocenicie, zwróćcie proszę uwagę na dwie rzeczy. Rzecz a) miałam praktycznie półroczną przerwą od pisania, więc niektóre rzeczy mogą się nie zgadzać, ale pisząc ostatnie rozdziały bawiłam się świetnie i to jest chyba dla mnie najwazniejsze xD b) to NIE jest książka opisująca rzecz możliwą do zainstjienia gdzieś we wszechświecie, a przynajmniej wątpię xD
A skoro to ostatni rozdział, to pozwólcie, że oznaczę tu parę osób, które kiedyś czytały i może chętnie wrócą na tzw. zrobione XD Wcześniej, keidy zakończenie tej ksizki wisiało na włosku, nie opłacało mi się nikogo tu zapraszać, ale skoro dobrnęłam, to jazda
MrsMcKinley
FotografowujacaMewa
-imponderabilia
VictoriaDaewson
ChochlikDrukarski
Inamourada
-The_Dreamer-
Nordic_Wind
RasowyKundel

Witajcie i dziękuję, że zmarnowaliście dla mnie trzy sekundy na kliknięcie powiadomienia xD ❤️

A zatem epilog

Staliśmy na lotnisku i czekaliśmy na odprawę. Po tym wszystkim, co stało się w Denver ani ja, ani ona nie mogliśmy dalej prowadzić tam spokojnego życia. Akurat w moim przypadku nie chodziło o zmianę miasta, czy stanu, nie. Ja potrzebowałem zmiany kontynentu. Musiałem wrócić do Europy. Przez pięć lat stęskniłem się za nią cholernie.

Od tamtych wydarzeń minął miesiąc. Tyle zajęło mi przetrawienie tego, czego się wtedy dowiedziałem. Długo rozmawiałem z Elizabeth, ale to już nie było to samo. Nie wiem, co się stało, ale coś między nami pękło. Powiedziałem jej wszystko. Co prawda siostra prosiła mnie o możliwie największą dyskrecję, ale akurat Elizabeth najbardziej należały się wyjaśnienia. W ostateczności jednak niewiele z tych rozmów wyszło. Zamknęła się. Na mnie, na świat, na wszystko. Podejrzewam, że to przez to, że w głębi serca uznawała Holly za winną i było dla niej oczywiste, że to ona musiała zabić. Na drugi plan zeszło okrucieństwo, z jakim Oliver traktował swoją Riley, a moją siostrę. Mogłem uważać, że Elizbeth była zaślepiona, ale kim byłem w takim razie ja, który uwierzyłem, kiedy tylko Holly zaprzeczyła swojej winie? Może i zachowałem się jak hipokryta, a może po prostu w tym, co mówiłem o rodzinach morderców i terrorystów było wiele prawdy – członka rodziny zawsze się wybiela, nawet po fakcie dokonanym. Mimo wszystko Elizabeth zapewniła, że przestanie drążyć sprawę brata. Widocznie historia o jego poczynaniach odrobinę ją jednak tknęła.

Ethan miał zostać w Denver wraz ze swoimi obrzydliwymi interesami. Przed wyjazdem z nim również odbyłem długą rozmowę. W zasadzie pomagał mi przez cały czas, nawet jeśli pod koniec na to nie wyglądało. Nie prosiłem go o więcej pieniędzy, to co mi przekazał na samym początku w zupełności wystarczyło, poprosiłem za to, żeby miał oko na Elizabeth. I nigdy więcej nie pozwolił jej wziąć choćby grama narkotyków.

Podobnie sprawa się miała z Holly. Byłem na nią jednocześnie wściekły, a z drugiej współczułem jej jak nikomu nigdy wcześniej i naprawdę chciałem, żeby po moim wyjeździe dalej była bezpieczna. Ethan obiecał mi, że nią też się zajmie.

I TJ-em. Ale to nie była już mój prośba.

Po odprawie wsiedliśmy do samolotu. Margo zażyczyła sobie miejsce przy oknie.

– Nie wierzę, że to się wreszcie kończy – powiedziała do mnie cicho. – To było...

– Nie myśl o tym. To dobry moment, żeby zacząć zastanawiać się nad tym co będzie, a nie wracać do tego, co było.

Ostatni miesiąc w Denver spędziła razem ze mną w domu Ethana. Nie pozwoliłem jej wrócić do Heaven.

Stewardessy chodziły między fotelami, prosiły o zapięcie pasów, dawały polecenia i instrukcje, co do telefonów komórkowych, składanych krzeseł i odpowiadały wyczerpująco na pytania pasażerów. Ziewnąłem.

– Zdrzemnę się – rzuciłem do niej. Też spróbuj.

– Nie zasnę. Kurewsko boję się wysokości.

– Fakt, strzelanie do napakowanego kryminalisty to przy tym nic – parsknąłem.

– Ray, ludzie cię usłyszą – skarciła mnie, ale też się zaśmiała.

Nie wiedziałem, kiedy zasnąłem.

Obudziłem się w środku nocy, za oknem było całkiem ciemno. Głowę miałem opartą o jej ramię. Uniosłem się i rozmasowałem kark. Margo dalej patrzyła w okno.

– Wiesz, że nie chciałam tego zrobić, nie?

– Tak – potwierdziłem poważnie.

– Chciałam z nim tylko porozmawiać, ale jak go zobaczyłam...

– Margo wiem.

– To się stało szybciej, niż zdążyłam się nad tym zastanowić. Przecież gdybym chciała go potrącić, nie zrobiłabym tego samochodem jeden z dziewczyn.

Milczałem.

– To był impuls – drgnęła nerwowo. – Ja po prostu pomyślałam o wszystkich tych rzeczach, które on z nią zrobił...

– To już się stało. Niczego nie cofniemy.

Spojrzała na mnie i pocałowała mnie w usta. Wargi jej drżały.

Objąłem ją i nic więcej nie mówiłem. Może kiedyś ktoś się dowie, kto tak naprawdę zabił Olivera Snow. Nie będę decydował, czy zasłużył na taki los czy nie. Faktem było, że ani Holly, ani Elizabeth, ani Margo nie zasłużyły na to, co przez niego przeżyły. Po prostu jedna z nich posnęła się o krok dalej. Śmierć Olivera Snow nie była przypadkowa. Znalazł się w owym miejscu z konkretnego powodu i czekał na kogoś z kim miał się spotkać. Na Margo, która zwabiła go pod pretekstem spotkania z Riley. Nie zamierzała jednak przyjeżdżać z nią. Od początku chciała być z nim tam całkiem sama. Powiedzieć mu parę dobitnych słów, przemówić do rozsądku, może nawet wzbudzić poczucie winy.

Niesamowite. Zadecydował impuls.

KONIEC

Serio nie sądziłam, że jeszcze kiedyś napisze koniec

Terapia Elizabeth Snow [THE END]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz