2

430 45 6
                                    


Następnego dnia, budzi mnie słońce wpadające przez niezasłonięte okno w pokoju mojej córki. Unosząc głowę, zerkam na wtuloną we mnie Melanie i odrywając ją delikatnie od siebie, zsuwam się z małego, cholernie niewygodnego łóżka. Moja głowa pulsuje boleśnie, a mięśnie błagają o natychmiastowe rozluźnienie.

Tej nocy nie spałam za dobrze. Tak naprawdę, nawet nie wiem ile właściwie spałam. 

Kiedy zaniosłam Mel do łóżka, było tuż przed czwartą. Ponowne zaśniecie Melanie nie zajęło zbyt długo, natomiast ja, w dalszym ciągu nie mogłam zmrużyć oka. 

Nieustannie gapiąc się w biały sufit, rozmyślałam o Hombre i jego problemie. To naprawdę zaczęło mnie przerastać. Nie miałam pojęcia, ile zdołam jeszcze udźwignąć...

Zerkając na córkę po raz ostatni, zamykam za sobą cicho drzwi, po czym kieruję się do kuchni. Zegar na ścianie wskazuje dopiero siódmą, więc jak mogę się domyślić, spałam nie więcej niż godzinę. Poprawiając narzucony na ramiona szlafrok, podchodzę do ekspresu i ściągając z suszarki filiżankę nalewam sobie wczorajszej, niedobrej i zimnej już kawy. Upijam kilka łyków, ale kiedy moje usta mimowolnie wykrzywiają się w grymasie, postanawiam zaparzyć nową.

Nie mam ochoty nic jeść, jednak wiem, że mój żołądek nie przyjmie na czczo tego energodajnego napoju. Wyciągam więc kromkę pieczywa i nie zaprzątając sobie głowy robieniem kanapki, skubiąc kawałek po kawałku, po prostu spożywam suchy chleb. 

Kiedy kawa jest już gotowa, nalewam jej sobie do szklanki, po czym wychodząc do salonu, rzucam się na kanapę. Włączam cicho telewizor, jednak o tej porze, nic ciekawego nie ma w telewizji. Siedzę więc z kawą w ręku, bez celu gapiąc się w kosmicznych rozmiarów plazmę.

Dopiero po dobrych dwóch godzinach, moje dzieciaki zaczynają wystawiać głowy zza drzwi swoich pokojów.

- Cześć, mamo – wita się Martin i wchodząc do kuchni, otwiera lodówkę, wciągając z niej mleko

- Cześć – mówię uśmiechając się lekko, a kiedy widzę jak jego usta już prawie stykają się z szyjką plastikowej butelki, cmokam wymownie – Weź sobie szklankę – mówię, na co wzdycha. 

Nie komentuje moich słów, ale na szczęście posłusznie wykonuje moje polecenie.

- Tato jest w domu? – pyta, spoglądając na mnie niepewnie. 

W zasadzie, to nie wiem nawet co mu powiedzieć. Kiedy zniknęłam z Mel za drzwiami jej pokoju, słyszałam jak Hombre obijał się o meble przez jakiś czas, a potem usłyszałam trzaśnięcie drzwi frontowych. Nie wiem, czy wyszedł gdzieś, czy co właściwie robił, ale później nie zarejestrowałam już ponownego trzaśnięcia. 

Nie mając pojęcia jak odpowiedzieć na pytanie syna, podciągam się lekko i odstawiając kawę na szklany stolik, podnoszę się z kanapy, po czym ruszam w kierunku kuchni. Postanawiam zignorować jego pytanie i najzwyczajniej w świecie zmienić temat

- Skarbie, o której mam cię zawieźć na trening? – pytam, na co Martin zerka na wiszący w kuchni zegar

- Mam jeszcze czterdzieści minut – mówi, przyglądając mi się ze zmarszczonymi brwiami, przez co wiem, że zorientował się w mojej mało sprytnej zmianie tematu. 

No w końcu, jako matka, muszę być całkiem nieźle rozeznana w zajęciach moich dzieci... 

- W porządku – uśmiecham się ciepło i zbliżając się do syna, kładę dłoń na jego głowie, po czym całuje czule jej czubek – Pójdę się przygotować – oznajmiam, na co kiwa głową w zrozumieniu – Przygotujesz dla Mel płatki?

Forever?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz