Samotność, to chyba najgorsze uczucie jakiego człowiek może doświadczyć. A już zwłaszcza taki człowiek, jak ja... Taki, który do tej pory miał wszystko czego mógłby sobie wymarzyć, ale z własnej głupoty zaprzepaścił swoje szczęście. Ja miałem to, na czym najbardziej mi zależało. Miałem cudowną żonę, najwspanialsze na świecie dzieci... Niczego nigdy nam nie brakowało i tworzyliśmy naprawdę szczęśliwą rodzinę, a ja to wszystko, ot tak po prostu zniszczyłem. Owszem, mógłbym to wszystko odzyskać. Mógłbym mieć to znowu, ale nie pragnę niczego więcej jak szczęścia moich najbliższych, a dobrze wiem, że będą szczęśliwi dotąd, dopóki mnie przy nich nie będzie
Najbardziej samotny czuję się wtedy gdy przychodzi weekend, a ja nie mam co zrobić z nadmiarem wolnego czasu. Od poniedziałku do piątku poświęcam się pracy w klubie, dzięki czemu nie myślę bez przerwy o swojej rodzinie, ale gdy piątek się kończy, a ja rzucam się na kanapę którą wstawiłem do jednego z pomieszczeń socjalnych, zamykam oczy a w mojej głowie przewijają się obrazy moich najbliższych. Uśmiech żony, który bezczelnie zgasiłem wszystkimi awanturami i pretensjami, zafascynowane mną dzieci, którym z dnia na dzień przestałem poświęcać czas, rodzina którą odepchnąłem na drugi plan, na pierwszym zaś stawiając alkohol i narkotyki. Te obrazy zawsze będą dręczyły moje sumienie, bo wiem, że zniszczyłem nie tylko swoje życie, ale też życie osób które kocham najbardziej na świecie...
Dziś jest wigilia Bożego Narodzenia – dzień, który do tej pory uważałem za najlepszy w roku. To dzień, w którym wszelkie problemy schodzą na bok, a konflikty zostają zażegnane. To dzień, który za dzieciaka był mi zupełnie obcy...
Święta które obchodziłem po raz pierwszy w życiu, były to święta przygotowane przez Elene i Margaret. Ten dzień cholernie mi się spodobał, dlatego też poprosiłem Marge, abyśmy obchodzili go co roku, na co ta oczywiście się zgodziła. Kiedy Elena i Justin wyjechali do Austrii, kontynuowaliśmy tę tradycję najpierw we dwoje, a później razem z Martinem. Po kilku latach dołączyła do nas również Mel, dzięki czemu nasze święta były jeszcze piękniejsze. Było wesoło i rodzinnie. Dzieciaki były zadowolone, przez co i ja byłem cholernie szczęśliwy.
Chciałem im dać wszystko... Chciałem dać im to, czego ja sam nie miałem za małolata. Szczęśliwy dom, miłość, zainteresowanie. Chciałem być dla nich ojcem takim, jakiego chciałbym mieć dla siebie. Nigdy nie chciałem by czuli się samotni, tak jak ja się czułem będąc dzieckiem. Mój ojciec był pijakiem i nie widział nic prócz czubka swojego zachlanego nosa, a moja matka była niespełna rozumu. Zwariowała przez tego starego idiotę. Dlatego też, byłem zdany wyłącznie na siebie dotąd, dopóki nie spotkałem Justina – mojego najlepszego przyjaciela. To dzięki niemu wyszedłem na prostą. Zacząłem zarabiać pieniądze, dowiedziałem się co to znaczy żyć naprawdę, a nie wegetować z dnia na dzień. Dzięki niemu poznałem Margaret która zawładnęła moim sercem i rozproszyła czarne chmury kłębiące się nad moją głową. Wprowadziła do mojego życia światło, które po kilkunastu latach bezmyślnie przygasiłem. Stałem się jak mój własny ojciec, czyli jak ktoś kim nigdy nie chciałem być.
Pijak, ćpun... Tym właśnie byłem dla siebie i swoich najbliższych.
Wracając jednak do dzisiejszego dnia... Dziś powinienem być przy jednym stole ze swoją rodziną, składać im bożonarodzeniowe życzenia, wymieniać się prezentami, śpiewać z córką świąteczne piosenki w akompaniamencie puszczonej w radiu muzyki. W rzeczywistości jednak, siedzę za kierownicą swojego Land Rovera i z bagażnikiem pełnym prezentów dla moich dzieci, oraz żony jeżdżę jak kretyn po mieście, nie mając pojęcia co ze sobą zrobić.
Prezenty kupiłem poprzedniego dnia. Z samego rana poszedłem do centrum handlowego i przemieszczając się ze sklepu do sklepu, wybierałem rzeczy, które mogłyby się spodobać moim pociechom. Melanie kupiłem dwie ładne lalki, bliźniaczy wózek, kilka sukienek oraz domek dla Barbie, o jakim wspominała jakiś czas temu. Dla Martina zaś wybrałem najnowszy model iphona, elektryczną deskorolkę i nowy strój do gry w piłkę.
CZYTASZ
Forever?
Fanfiction'Forever?' to dodatek do King Of Cocaine i Queen Of Cocaine. Krótkie opowiadanie o losach Margaret i Hombre Aby przeczytać tę część, nie musisz czytać poprzednich.