1

745 51 10
                                    


Cztery lata od ostatniego rozdziału QoK


Obgryzając skórki przy paznokciach, chodzę nerwowo po salonie, zastanawiając się przy tym, gdzie jest mój mąż. Jest trzecia w nocy, dzieci już dawno śpią, a jego w dalszym ciągu nie ma. Podświadomość mówi mi, że z nim wszystko w porządku, że nic mu nie jest, jednak nie jestem w stanie usiąść spokojnie na czterech literach i zachowywać się tak, jak gdyby w ogóle mnie nie obchodził. Domyślam się, że jak zwykle – od dłuższego już czasu – zachlał z kolegami w klubie, który niedawno stał się jego własnością.

Po tym jak Rosa z Zaynem wyjechali by rozpocząć nowe życie, Hombre zdecydował się w końcu na przejęcie interesu który niegdyś należał do Justina. Wykorzystując ofiarowane nam pieniądze – które swoją drogą ustawiły nas, nasze dzieci, a nawet ich wnuki, do końca życia – odkupił budynek klubu, do którego lubiliśmy chodzić za czasów Justina i Eleny, a potem Rosy i Zayna. Zmienił nieco koncepcję i miejsce które do tej pory robiło za dyskotekę, stało się teraz wytrawnym miejscem dla samotnych panów, bądź takich, którzy lubili skoki w bok. 

Jednym słowem, przerobił klub taneczny, na klub ze striptizem...

Początkowo wcale mi to nie przeszkadzało. Wiedziałam bowiem jak działają takie kluby – w końcu kiedyś w jednym z nich pracowałam – i naprawdę nie miałam nic przeciwko. Jednak kiedy mój mąż zaczął spędzać więcej czasu w pracy, niż w domu, przy mnie i przy naszych dzieciach, znienawidziłam to miejsce. 

Często wracał w środku nocy, w dodatku kompletnie pijany. Wkurzało mnie to, bo w rzeczywistości zostałam zupełnie sama. W nikim nie miałam oparcia. Wychowywałam dzieci sama, sama podejmowałam różne decyzje, chodziłam spać sama i często sama jadałam śniadania...

Czułam się źle z brakiem męża przy swoim boku, ale kiedy tylko wspominałam mu o tym, kiedy w chwili bezradności i bezsilności skarżyłam się na jego częstą nieobecność, Hombre zazwyczaj wszczynał kłótnie, a w najlepszym wypadku, po prostu machał na każdy zarzut ręką i totalnie mnie olewając, zaszywał się w swoim gabinecie, zaznaczając wcześniej, że chce być sam.

Co raz częściej pragnął spokoju. Ode mnie, od problemów, nawet od naszych dzieci... 

Nie zauważał nic, oprócz czubka własnego nosa. Nic go nie interesowało...

Jeszcze nie dalej jak trzy lata temu, miałam wsparcie w Constanci. Gosposia pomagała mi we wszystkim i pocieszała, kiedy Hombre - po kolejnej wielkiej kłótni -, wychodził z domu bez słowa. Miałam tylko ją i dzieciaki, ale kiedy umarła na zawał serca, nie miałam już na kogo liczyć. Wprawdzie, była jeszcze Luisa, którą po wyjeździe Rosy przygarnęłam jako pomoc Constancii, jednak i ona nie zabawiła u nas na długo. Luisa, choć pełna sił, była już leciwą kobietą, więc nim zdążyłam się oglądnąć, z żalem oznajmiła, że odchodzi na emeryturę...

Moje wyśnione, bajkowe życie, z dnia na dzień zmieniło się w najgorszy z możliwych koszmarów...

Słysząc ocierające się o zamek w drzwiach klucze, zatrzymuję się w miejscu, po czym, czym prędzej kieruję się w stronę przedpokoju.

- Co za kurewstwo – słyszę po drugiej stronie bełkoczącego pijacko męża i już wiem, że dzisiejsza noc, skończy się dokładnie tak, jak każda poprzednia od kilku miesięcy.

To nie tak, że od razu było źle. Nie, to narastało stopniowo. Przyszedł raz pijany, była kłótnia, po której na kilka tygodni się ogarnął. Potem proces ten się powtórzył kilka razy, aż w końcu miał zupełnie gdzieś to, co do niego mówię. Nie obchodziło go, że jego zachowanie cholernie mnie rani. Nie interesowało go to, że przez nieustanne przebywanie w klubie, dzieci zapominają jak wygląda ich ojciec, ani to, że kiedy pijany krzyczy na mnie, najzwyczajniej w świecie zaczynają się go bać. Tłumaczyłam im oczywiście, że to nic takiego, że tata ma gorszy czas i że nie radzi sobie z pewnymi problemami, jednak nasze dzieciaki nie były takie głupie. Raz uwierzyły, drugi również, ale kiedy po raz kolejny wcisnęłam im tę samą bajeczkę, nie były już co do tego takie przekonane. 

Forever?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz