12

324 36 4
                                    


Hombre

Pustka... to właśnie to, co w tym momencie czuję. Totalna pustka.

Samotność... to też w tej chwili mi doskwiera. Wykręcająca serce samotność, której miałem nadzieję nigdy więcej nie doświadczyć.

Żal... towarzyszy mi nieustannie. Żałuję każdego dnia w którym moja żona wylała przeze mnie każdą, nawet najmniejszą kroplę łez.

I wreszcie bezsilność... Tak, bezsilność. Bo nawet jeśli wiem, że robię źle, nawet jeśli chcę przestać, po prostu nie mogę. Jestem zupełnie bezsilny. Nie potrafię nad tym zapanować. Nie potrafię zapanować nad ćpaniem i chlaniem. Nie umiem powiedzieć dość. Nie potrafię stawić czoła swoim największym wrogom. Jestem słaby i kompletnie bezsilny.

Jestem nikim...

Wszystko straciłem...

Siedzę teraz na skraju łóżka i z mocno walącym sercem, obserwuję drzwi przez które wyszła moja druga połowa, zostawiając mnie zupełnie samego.

Nie mam pojęcia co robić. Iść i po raz setny błagać o przebaczenie, czy po prostu uwolnić ją od cierpienia jakie nieustannie jej zadaję i pozwolić odejść? Może powinienem dać jej zakwitnąć na nowo? Zasługuje na to. Margaret jest piękną, cudowną kobietą, która zasługuje na wszystko co najlepsze... Na wszystko to, czego ja już nie mogę jej dać. Przy mnie nie będzie szczęśliwa. Jestem tylko pieprzonym nieudacznikiem, który nie potrafi poradzić sobie ze swoim problemem... 

Dlatego właśnie, wstaję z łóżka i nie licząc już na to, że moja ukochana wróci, podchodzę do barku, w którym zaraz po przyjeździe schowałem butelkę whisky kupionej w barze hotelowym. Nie miałem zamiaru jej wypić. Miała stać tutaj bym mógł poćwiczyć silną wolę, ale oczywiście jak zwykle nie wyszło...

Odkręcam korek i nie kłopocząc się ze szklanką, przystawiam szyjkę do ust, po czym pociągam solidny łyk złotego trunku. Moje gardło pali niemiłosiernie, ale jest w tym coś, co na swój dziwaczny sposób daje mi ukojenie.

Robię to, co od jakiegoś czasu wychodzi mi najlepiej. 

Piję... Piję by nie myśleć. Piję by zapomnieć. Piję bo nic innego mi już nie zostało...


Margaret


Mija już kolejny dzień odkąd wróciłam z Sycylii. Hombre do tej pory się nie odezwał. Nie mam pojęcia czy wrócił już, czy może postanowił nieco przedłużyć swój pobyt we Włoszech. Nie zastanawiam się nad tym jednak. Po prostu nie mam czasu. Cała moja uwaga skupia się na dzieciach, oraz ich potrzebach. W zasadzie od dobrych dwóch lat nic się nie zmieniło, bo przecież od dawna muszę radzić sobie ze wszystkim sama. Teraz jednak, wiedząc już, że to wszystko nie skończy się happy endem, staram się dawać z siebie dwa razy więcej. Za siebie i za Hombre, by moje dzieci nigdy nie mogły powiedzieć, że się nimi nie interesowano.

Wrzucam brudne ciuchy moich dzieci do kosza na pranie i zdmuchując opadający na czoło kosmyk włosów, wychodzę do pralni.

- Mamusiu, co robisz? – pyta moja najmłodsza pociecha. Uśmiecham się do niej i pochylając się, całuję czule jej czoło

- Idę zrobić pranie. Chcesz iść ze mną?

- Jasne – mówi uradowana. 

Przekładam kosz z praniem pod drugie ramię, po czym podaję mojej kruszynie rękę i prowadzę ją do pomieszczenia znajdującego się piętro niżej .

Mel dzielnie pomaga mi posegregować ubrania. Oddziela kolorowe od białych i ciemnych, uśmiechając się przy tym słodko. Mimo iż jej buzia jest wyraźnie rozpromieniona, w oczach mojej córki widnieje smutek. Serce kraje mi się na myśl, że moje dziecko jest nieszczęśliwe. Mel ma dopiero cztery lata, wielu rzeczy nie rozumie, jednak wiem, iż przeżywa na swój sposób to, co dzieje się w naszym domu.

Odstawiam kosz na bok, po czym podchodząc do mojej kruszyny łapię ją pod boczki, następnie unosząc w powietrzu. Patrzy na mnie pełnymi zdziwienia oczami, a kiedy sadzam ją na pralce, chichocze uroczo. Uśmiecham się do niej słabo i łapiąc jej policzek, przesuwam palcami po delikatnej skórze

- Kocham cię, słoneczko - mówię, czując nieprzemożoną chęć by ją o tym zapewnić. 

Pragnę, aby moje dzieci wiedziały, że kocham je całym swoim sercem i że to się nigdy nie zmieni.

- Ja też cię kocham, mamusiu – odpowiada przytulając się do mnie mocno. 

Owijam ramiona wokół jej kruchego ciałka i całując czubek jej głowy, bujam nią lekko na boki. Trwamy w tym uścisku jeszcze kilka dobrych minut, po czym moje dziecko odchyla się w moich ramionach i patrząc prosto w moje oczy, posyła mi najpiękniejszy w świecie uśmiech. Ten uśmiech nie jest jednak tak szeroki jaki chciałabym aby był, przez co czuję jak moje serce po raz kolejny wykręca się boleśnie. Czuję się winna jej nieszczęściu i jest mi z tym naprawdę źle. 

Spuszczam wzrok z jej pięknej buzi i mrugając szybko, próbuję odgonić napływające do oczu łzy. Moje starania spełzają na niczym, bo gdy swoimi malutkimi paluszkami przesuwa po kąciku mojego oka, zaczynam płakać jak głupia. Ponownie się w nią wtulam i wdychając jej dziecięcy niewinny zapach, szlocham w zagłębienie szyi mojej córki.

- Nie płacz, mamusiu – mówi cichutko, co wcale mi nie pomaga. 

Cały ból i nieszczęście jakie skumulowało się we mnie w ciągu tych kilku minionych dni, wybucha niespodziewanie i nijak nie jestem w stanie tego powstrzymać. 

Na oczach najmłodszego dziecka, rozpadam się po raz kolejny.


Martin

Nie wiem, czy to moja wyobraźnia płata mi figle, czy po raz kolejny słyszę jak moja mama płacze. Od jakiegoś czasu, robi to naprawdę bardzo często. Ona myśli, że ja o tym nie wiem, że nie widzę jak ukradkiem ociera spływające po policzkach łzy, ale ja nie jestem głupi. Wiem że jest jej przykro przez mojego tatę.

Szczerze powiedziawszy... Nienawidzę go.

Może nie powinienem tak mówić, bo to mój tato, ale tak właśnie jest. Już od dawna nie zachowuje się jak ojciec. Wiecznie wraca do domu pijany, a kiedy mama prosi by nie robił scen i by położył się spać, krzyczy na nią.

Nie lubię kiedy się kłócą. Zawsze wtedy wkładam głowę pod poduszkę, ale to nic nie daje, bo nawet będąc w drugim końcu domu, schowany pod puchową pościelą, słyszę dokładnie każde słowo.

Tata ma problemy i nie potrafi sobie z nimi poradzić. Kiedy coś mu nie wychodzi, pije dopóki nie traci przytomności... Albo po prostu wyżywa się na nas wszystkich. Nie, nie bije nas. Jeszcze nigdy mnie nie uderzył, ale wiele razy mówił różne rzeczy, przez które robiło mi się przykro.

Kiedyś, jak byłem mały, bawił się ze mną... Czytał mi bajki, opowiadał historie o super bohaterach, a teraz nawet nie zamieni ze mną słowa. Unika mnie i Melanie. Przeszkadzamy mu, a kiedy coś od niego chcemy, zawsze nas przegania.

Ja się już przyzwyczaiłem, ale moja młodsza siostra nie potrafi zrozumieć tego, co się dzieje z naszym tatą. Jest smutna, bo chciałaby aby spędzał z nią czas tak jak kiedyś, jednak on nigdy go dla niej nie ma. Zazwyczaj mówi że ma dużo pracy, że musi jechać do klubu pozałatwiać różne ważne sprawy, ale ja doskonale wiem, że jedzie tam tylko po to by w spokoju móc napić się alkoholu.

Nie wiem, co teraz będzie z naszą rodziną. Najprawdopodobniej rodzice się rozwiodą. Przykro mi z tego powodu, bo naprawdę było fajnie jak jeszcze jakiś czas temu byliśmy wszyscy razem. Wspieraliśmy się i byliśmy szczęśliwi. Mama cały czas się uśmiechała, a tata był naprawdę super facetem...

Nie chcę by tato od nas odszedł, ale nie chcę też, by mama była smutna z powodu jego zachowania.

Chciałbym żeby tato się opamiętał. By przestał pić, poukładał sprawy z mamą, a potem żeby wziął nas na jakąś fajną wycieczkę. 

Chciałbym żyć w domu pełnym radości i miłości... 

Dokładnie tak, jak kiedyś.

Forever?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz