Epilog

511 32 18
                                    

Kochani, pod spodem krótka notka :) Proszę abyście przeczytali :))


Stoję nad łóżkiem Hombre, z nadzieją wpatrując się w jego piękną, choć bladą twarz. 

Nie dalej, jak godzinę temu udało mu się otworzyć oczy, jednak chwilę później, zmęczone powieki ponownie się zamknęły. Myślałam, że coś jest nie tak. Nie podobało mi się to, z jaką trudnością wybudzał się z ponad dwutygodniowej śpiączki, jednak jego lekarz prowadzący uświadomił mi, że ten proces ani trochę nie wygląda w sposób jaki zazwyczaj pokazują nam w filmach, czy opisują w książkach. Minie wiele czasu, aż mój mąż dojdzie do siebie na tyle, by móc swobodnie spojrzeć w moje oczy.

Przełykając głośno ślinę, z mocno walącym sercem wyciągam dłoń, by pogłaskać jego zarośnięty policzek. Uśmiecham się słabo, choć wcale nie jest mi do śmiechu. Tak naprawdę, to umieram ze strachu. Nie mam pojęcia jak to wszystko będzie wyglądać. Nasza przyszłość to jedna wielka niewiadoma. Lekarz mówił, że bardzo prawdopodobne iż po takim urazie, mój mąż może stracić pamięć. Wzdrygnęłam się na samą myśl o tym, że mógłby nie zapamiętać tych wszystkich cudownych chwil naszego życia jakie razem dzieliliśmy. Nie chciałam, by pamiętał o tym co było złe, ale nie chciałam też, by zapomniał o tym co było dobre. O mnie, o naszych dzieciach... O tym, jak jeszcze do niedawna dobrze było nam razem.

Przykre wspomnienia mogły zaprzątać moją głowę, ale nie chciałam by kotłowały się w jego. Pragnęłam tego, by dostał czystą kartę. By mógł zacząć od nowa. Ze mną i swoimi dziećmi przy boku. Liczyłam się z tym, że może być ciężko, ale wiedziałam że mam wystarczająco wiele siły, by poradzić sobie ze wszystkim za nas dwoje.

Po prostu chciałam mieć go z powrotem. Nic innego nie miało już dla mnie żadnego znaczenia. Mieliśmy być na zawsze i właśnie tego pragnęłam... Czyste konto i nasza czwórka. Niezwyciężona, kochająca się, nieprzejednana...

*

- Kochanie, słyszysz mnie? – pytam, kiedy jego wzrok ląduje na mojej zmartwionej twarzy. Patrzy na mnie szeroko otwartymi oczami, jednak nie wydaje z siebie nawet najmniejszego dźwięku. – Obudź się, Hombre – mówię delikatnie, pocierając kciukiem jego zarośniętą szczękę. 

Przed kilkoma minutami jedna z pielęgniarek zajmująca się Hombre wyjęła z jego ust rurkę, aby ułatwić mu mówienie, ale do tej pory z jego ust nie padło ani jedno słowo.

Nasze dzieci podchodzą niepewnie do łóżka ojca, czekając niecierpliwie na jakąkolwiek reakcję z jego strony. Widzę czający się na ich twarzach strach i mam ochotę powiedzieć im, by wrócili na korytarz, nie chcąc ich męczyć tą niecodzienną sytuacją, jednak wiem, że Hombre w tym momencie potrzebuje nas wszystkich. Uśmiecham się do nich lekko, po czym kiwam głową zachęcając ich by podeszli nieco bliżej. Gdy stają przy moim boku, wzrok Hombre ląduje na buzi jednego z nich. Po chwili dzieje się coś, czego się nie spodziewałam. Hombre ściska delikatnie moje palce, a po jego policzkach spływają łzy.

- Synu – szepcze ledwo słyszalnie, przez co już wiem, że z jego pamięcią jest wszystko w porządku. 

Oczy mojego męża wypełnione są iskierkami wstydu i niewypowiedzianego żalu, co daje mi pewność iż demony ostatnich wydarzeń ani na chwilę nie opuściły jego głowy.

Słyszę jak Martin przełyka głośno ślinę, nie wiedząc zapewne co powinien zrobić, dlatego też, odsuwam się od męża i kładąc dłoń na ramieniu syna, popycham go delikatnie w stronę ojca. Patrzy na mnie przerażony, na co posyłam mu pocieszający uśmiech. Wiem, że teraz nadszedł czas ich pojednania.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 23, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Forever?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz