Zapewne wszyscy domyślają się jak było. Tak, wybaczyłam Toni i teraz się dogadujemy, chociaż staram się zachować dystans. Okazało się, że Toni jest całkiem w porządku. Moja nienawiść do niej z każdym dniem się zmniejsza. Dowiedziałam się, że miała trudne dzieciństwo. W wieku 5 lat straciła matkę, a później, już jako 10 latka straciła ojca. Jest bardzo silna.
Nadszedł dzień, w którym miałam spotkać się z dziewczyną z gangu. Zaprosiłam nawet Josie, ale ona ma ważniejsze sprawy na głowie. Miałyśmy spotkać się w Pop's.
Wybiła 16:00 i wyszłam z domu. W drodze do Popa mijałam się z Veronicą.
- Cześć, Cher.
- Cześć.
- Gdzie tak lecisz? – zapytała.
- Idę na shake'a do Popa.
- Dawno tam nie byłam... Jak z naną? Słyszałam, że ostatnio choruje.
- Na razie czuje się świetnie, dziękuje Veronico. – powiedziałam, lekko się uśmiechając.
- To dobrze. W takim razie nie przeszkadzam ci już. Idź na tego shake'a, wiem, że chłopak czeka.
- Chłopak? Idę na shake'a z Toni. – powiedziałam śmiejąc się.
- Może wyrwiecie jakieś „fajne dupcie".
- Na pewno.
- Do zobaczenia, Cher!
- Pa, Lodge.
Veronica ostatnio bardzo się zmieniła.
Kiedy doszłam do baru, było już dwadzieścia pięć minut po szesnastej. Niech to szlag! Spóźniłam się. Na szczęście z daleka widać te różowe pasemka. Poczekała.
- Cześć, Toni. Przepraszam za spóźnienie, spotkałam Veronikę.
- Cześć. – uśmiechnęła się. – Czego się napijesz?
- To co zawsze.
Toni złożyła zamówienie. Nagle niespodziewanie zadzwoniła do mnie mama. Kazała mi wracać do domu i zabrać paczkę dla cioci Kate. Akurat teraz, kiedy mam spotkanie. No trudno.
- Mama? – zapytała Toni. – Strasznie niemiła.
- Tak, doskonale wiem. – powiedziałam.
- Pewnie musisz iść, co?
- Muszę zanieść cioci paczkę.
- To słabo. Może chcesz żebym poszła z tobą? – zapytała Toni.
- Dla mnie to nie problem, o ile chcesz.
- Więc chodźmy.
Zaniosłyśmy paczkę i poszłyśmy na spacer. Po drodze zaczął się temat Juga.
- Wtedy, kiedy nas przyłapałaś... - zaczęła powoli. – Nie chciałam, żeby tak wyszło.
- Trudno Toni, stało się, nie ma o czym mówić.
- Nie, chcę żebyś mnie zrozumiała. Zrobiłam to, bo już wtedy zaczęło sypać się z Shay. Było mi przykro, a Jug był moim swego rodzaju wsparciem. Naprawdę tego nie chciałam.
- W porządku, rozumiem cię. Shay to...?
- Tak, to moja była.
- Przykro mi.
- Niepotrzebnie. Ten związek w ogóle nie powinien zaistnieć.
- Dlaczego? – zapytałam.
- Nie zagłębiaj się, Cheryl. – powiedziała śmiejąc się. – Patrz!
Nie wiedziałam, gdzie mam patrzeć. Toni wskazała palcem na ogromne drzewo leżące w poziomie na ziemi.
- Jako dzieciak zawsze po takich chodziłam! Chodź, pokażę ci.
Toni złapała mnie za rękę i pociągnęła za sobą. Kazała mi ustać na tym wielkim znalezisku i powoli iść do przodu. Cały czas trzymała mnie za rękę, żebym nie spadła.
- Podoba ci się?
- Nigdy czegoś takiego nie próbowałam. Takie banalne a jednak nigdy na to nie wpadłam. Podoba mi się.
Toni uśmiechnęła się i weszła na drzewo. Usiadłyśmy. Wciąż trzymała mnie za rękę. Razem oglądałyśmy cudny zachód słońca.
CZYTASZ
Choni fanfiction PL
FanfictionCheryl Blossom to nastoletnia dziewczyna, która za nic nie może pogodzić się ze stratą brata. Jason był najważniejszą osobą w jej życiu, bez niego Cheryl czuje się bardzo samotna. Na zewnątrz stara się być silną i pewną siebie dziewczyną, jednak w ś...