ThE eNd, thE NeW BegiNiNG

1.3K 60 18
                                    

                Złapałam na szybko jakąś taksówkę. Czy ja mam przy sobie jakieś pieniądze? Sama nie wiem, chyba nie wzięłam. Trudno, taksówkarze i tak naciągają swoich klientów.

Wysiadłam naprzeciwko szpitala, oczywiście po krótkiej kłótni przepełnionej wulgaryzmami i groźbami. Teraz w głowie miałam tylko jedno. Jak dostanę się na oddział? O tej godzinie nie ma już odwiedzin... Niech to szlag!

Weszłam do środka, było tu teraz strasznie cicho. Co jakiś czas mijałam jakiegoś lekarza, rzadziej pielęgniarkę. Znalazłam się przed drzwiami prowadzącymi na oddział. Nie było nikogo w pobliżu. Posiedziałam tam chwilę i postanowiłam wrócić na dwór. Przy szpitalu znajdował się mały park. Ruszyłam w jego stronę. Usiadłam na jednej z ławek. Odblokowałam telefon. Kiedy zobaczyłam Cheryl na tapecie, oczy mi się zaszkliły. Położyłam się i przycisnęłam telefon po piersi. Spojrzałam w gwiazdy.

Usnęłam, nawet nie wiem, kiedy. Obudził mnie jakiś starszy mężczyzna.

- Hej, panienko? Ciężka noc? – odezwał się, kiedy usiadłam.

- Tak jakby...

- Co się stało? Nie wyglądasz na bezdomną, więc co tu robisz, słońce?

- Długa historia... - spojrzałam na niego, a kiedy zobaczyłam w jego oczach ciekawość, zaczęłam mówić dalej: - Osoba, którą kocham, trafiła tu na oddział po ciężkim wypadku... Czuję się strasznie winna i chciałam do niej iść, ale nie mogłam, bo oddziały były już pozamykane i wyszło tak, że usnęłam właśnie tutaj, czekając. – przerwałam. – Wie pan może która godzina?

Mężczyzna spojrzał na zegarek i odpowiedział:

- Jest dokładnie 8:10. Muszę się zbierać, a ty idź do niego, teraz już możesz. Życzę mu zdrowia. A pani niech się nie przejmuję, będzie dobrze.

Hm, właściwie to ona, ale po co mam wszystko tłumaczyć...

- Dziękuję. Miłego dnia. – nieznacznie się uśmiechnęłam.

Ponownie ruszyłam w stronę szpitala. Po drodze wpadłam na dr. Viley'a.

- Doktorze, jak dobrze pana widzieć. Jak Cheryl, są jakieś zmiany? – zapytałam.

- Szczerze mówiąc, nie. Dalej to samo. Mam jednak dobre wieści, możesz do niej iść. Jednak wcześniej załóż odpowiedni strój. Wszystko powiedzą ci na górze.

- Dziękuję, panie Viley. – uśmiechnęłam się.

Nie patrząc na nic zaczęłam biec. Zrobiłam to, co trzeba było i szybkim krokiem ruszyłam w stronę jej sali. Do tej pory widziałam ją tylko przez szybę. Opleciona kablami z każdej strony, zanurzona w białych, szpitalnych pościelach...

Stałam przed drzwiami jakieś pięć minut, bałam się wejść do środka. Myślałam wtedy o tym, jak bardzo boję się jej stracić. Przez ten krótki czas stała się dla mnie niezwykle ważna. Jest dla mnie czymś więcej niż rodzina, jest częścią mnie.

Podeszłam niepewnie do klamki i delikatnie ją nacisnęłam. Usłyszałam odgłosy działających urządzeń poustawianych wokół jej łóżka. Zbliżyłam się. Uchyliłam się nad jej potłuczonym ciałem. Dalej tak pięknie pachniała. Usiadłam obok i chwyciłam ją delikatnie za dłoń. Do oczu napłynęły mi łzy.

- Tak strasznie cię przepraszam, skarbie. – wyszeptałam. – To wszystko moja wina. Wróć do mnie, Cheryl! Potrzebuję cię, potrzebuję twojego ciepła, twojej miłości, twojego uśmiechu. Potrzebuję całej ciebie. Bez ciebie nie dam rady...

Choni fanfiction PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz