Ghoulies's knife

1.1K 55 7
                                    

Kiedy Pop zadzwonił po pomoc, Jughead wybiegł z baru. Na szybko przeprosiłam zmieszaną Josie i pobiegłam za nim. Wołałam go, ale on nie zwracał na mnie uwagi. Przebiegłam za nim pół lasu, ale w końcu się zatrzymał. Na miejscu zobaczyłam leżącego na ziemi Sweet Pea'go, a obok spora kałuża krwi. Był nieprzytomny, dwóch członków Serpents próbowało mu pomóc. Wzięli go na jakąś starą deskę i zamierzali wynieść z lasu.

Obok samochodów siedziało jeszcze wiele rannych, ale nie w takim stopniu jak on. Byłam przerażona. Próbowałam w całym tym zamieszaniu znaleźć Toni, jednak nigdzie jej nie było. Martwiłam się o nią. Z daleka usłyszałam wycie karetki. Zabrali go. Postanowiłam poszukać Jug'a i zapytać o kolorowowłosą.

- Jughead! Poczekaj. – krzyknęłam widząc jak idzie w kierunku samochodów.

Zatrzymał się i spojrzał na mnie.

- Czego chcesz, Cheryl? – zapytał zniesmaczony. – Nie widzisz, że mam teraz ważniejsze rzeczy na głowie?

- Wiem, to straszne co się stało. Mam nadzieję, że wyjdzie z tego cało. – odpowiedziałam. – Widziałeś gdzieś Toni?

Jughead rozejrzał się po swoich ludziach i wyglądał na zdziwionego.

- Była z nami, ale tutaj jej nie ma. – powiedział. – Dużo osób wróciło do piwnicy. Może ona też tak uczyniła.

- Do piwnicy? – zapytałam zagubiona.

- Tak, do naszego miejsca. – chwilę się zastanowił. – A czego chcesz od Toni?

- Nieistotne, potrzebuję jej. – odpowiedziałam stanowczo.

- Jeżeli chcesz, jeden z naszych może cię tam podwieźć. – zaproponował, widzocznie zmartwiony.

- Byłoby mi miło.

Przez cały czas miałam nadzieję, że Toni musi tam być. Nie myliłam się. Schodząc do piwnicy z daleka spostrzegłam jej różowe włosy.

- Toni! – krzyknęłam na jej widok.

- Cheryl?

Podeszłam bliżej.

- Co stało się z twoją ręką?! – zapytałam na widok obwiązanej chustą kończyny.

- To nic takiego. Jeden z Ghoulies drasnął mnie nożem. Miałam do ciebie zadzwonić, ale zgubiłam telefon. – powiedziała uśmiechając się. – Miałam też do ciebie pojechał, ale nie dam rady prowadzić...

- Musisz jechać do lekarza, Toni. Niech sprawdzi, czy wszystko jest w porządku.

- Nie, nie ma takiej potrzeby, Cheryl.

- Skoro tak, to zabieram cię do domu. Tam zrobimy ci porządny opatrunek. – odpowiedziałam na jej odmowę. – Boli cię?

- Już nie.

Delikatnie dotknęłam jej ręki swoją dłonią i zobaczyłam na jej twarzy ból.

- Zaraz nos ci urośnie, „księżniczko". – zaśmiałam się.

- Chwila, „księżniczka" to mój tekst, złodzieju.

- Martwiłam się. Chodź, zabierzemy cię do domu, znaczy na razie do mnie.

- Dobrze, księżniczko.

Na miejscu zdjęłam Toni chustę, przemyłam ranę i założyłam świeży opatrunek.

- Dziękuję. – powiedziała z uśmiechem.

- Nie ma za co. Cieszę się, że nic ci nie jest... - przerwałam. – Musisz odpoczywać.

- Wszyscy są cali? – zapytała. – Po tym, jak drasnął mnie nożem nie mogłam już pomagać...

- Niestety nie... Sweet Pea oberwał kulą i jest w szpitalu.

- Co? Sweet Pea? – jej mina zmarniała. – Przeżyje?

- No raczej, wiesz, że jest silny. – odpowiedziałam, chcąc ją trochę uspokoić.

- A Jughead?

- Z nim wszystko w porządku. Reszta albo wyszła z tego cało, albo tak jak ty. Z niewielkimi ranami.

- Pieprzone Ghoulies! Jeszcze ich dorwiemy! – krzyknęła Toni.

- Na ten moment to ty możesz dorwać pilota i obejrzeć jakiś ciekawy film. – przerwałam jej. Prześpij się, później porozmawiamy. Widzę, że jesteś zmęczona.

- Może masz rację.

- Pewnie, że mam. – odpowiedziałam.

Złapałam ją za rękę i pocałowałam w czoło. Było ciepłe, chyba miała gorączkę.

- Odpocznij, ja za niedługo wrócę.

Posiedziałam jeszcze chwilę, patrząc jak zasypia.

- Kocham Cię. – powiedziałam wychodząc, ale w odpowiedzi dostałam tylko słodziutkie chrapnięcie.


HALO HALO! Polecam panią @_karoo_lajna_  , która pisze super fanfica, również o Choni. Zajrzyjcie, polecam!!!! Będzie jej bardzo miło.

https://www.wattpad.com/story/167277847-choni-fanfiction - LINK 

Z góry dzięki! ♥

Choni fanfiction PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz